Wreszcie znaleźli na nich sposób - relacja ze spotkania Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia Rzeszów

Chociaż kibice obu drużyn od lat się przyjaźnią, na boisku nie mogło być żadnych sentymentów. Jastrzębianie okazali się bardzo niegościnni i pokonali Resovię 3:1, wreszcie przełamując trwającą kilka lat serię ligowych zwycięstw w rzeszowian w potyczkach z ekipą ze Śląska.

Resovia zaczęła bardzo nerwowo. Siatkarze z Rzeszowa źle przyjmowali i mieli ogromne problemy ze skończeniem ataków. Zawodził nawet Gyorgy Grozer i w efekcie jastrzębianie momentalnie odskoczyli na 10:3. Chociaż na boisku szybko pojawili się Maciej Dobrowolski i Marko Bojić obraz gry przyjezdnych nie uległ zmianie i przy stanie 12:3 o drugi czas w tym secie zmuszony był poprosić Andrzej Kowal. Kiedy Russel Holmes wreszcie opuścił pole zagrywki, Jastrzębski Węgiel prowadził 14:4, po 10 punktach zdobytych w jednym ustawieniu. W tej partii miejscowym już nic złego przytrafić się nie mogło. Wygrali bardzo wysoko, 25:15.

W drugim secie rzeszowianie przyjmowali już znacznie lepiej, ale ich bolączką nadal był atak. Wszystkie zbicia zawodników Resovii były bronione przez jastrzębian, którzy jednocześnie byli piekielnie skuteczni na kontrze i w efekcie po kilku minutach gry przeważali już 5:0. W ataku nie radzili sobie ani Bojić, ani Adrian Gontariu, który zmienił Grozera. Do drugiej przerwy technicznej przewaga miejscowych wzrosła do ośmiu oczek. Rzeszowianie, podobnie jak w secie pierwszym, byli tylko tłem dla świetnie dysponowanych miejscowych, którym wychodziło niemal wszystko. W rezultacie goście przegrali jeszcze wyżej niż w inauguracyjnej odsłonie spotkania, gromadząc w drugim secie tylko 13 punktów.

Wydawało się, że Resovia nie podniesie się już w tym meczu po dwóch niemal nokautujących ciosach, ale podopieczni trenera Kowala zebrali się w sobie na set trzeci. Impulsem dla rzeszowian była dobra postawa zupełnie niewidocznego w poprzednich setach Aleha Achrema. Jastrzębianie, jakby zdziwieni takim obrotem sprawy, zaczęli się masowo mylić i to Resovia schodząc na pierwszą przerwę techniczną miała dwa oczka przewagi nad rywalem.

Później sprawy przybrały jeszcze lepszy obrót dla przyjezdnych. Role się odwróciły. To miejscowi mieli duże problemy z przyjęciem zagrywki i wyprowadzaniem ataków a Resovia spokojnie kontrolowała wydarzenia na boisku, zachowując bezpieczną, 4-punktową przewagę nad rywalem. Na domiar złego dla gospodarzy, w polu zagrywki wreszcie "wstrzelił" się Grozer, który zdobył cztery punkty z rzędu bezpośrednio serwisem, wyprowadzając swój zespół na 19:12. W tym secie nic już nie mogło zatrzymać rozpędzonej Resovii, która partię zakończyła efektownym trójbokiem na Michale Kubiaku.

Czwartym set był najbardziej wyrównany, a przewaga zmieniała się jak w kalejdoskopie. Jastrzębianie otrząsnęli się po porażce w poprzedniej partii i prowadzili już nawet 6:3, ale Resovia szybko wyrównała, a po dwóch blokach na Michale Łasko wyszła na prowadzenie 12:10. To nie był jednak koniec emocji w tym secie, bo miejscowi znowu zaczęli świetnie bronić i wyprowadzać skuteczne kontry i odwrócili wynik na 15:13, a po asie serwisowym Łaski odskoczyli na 18:15. To prowadzenie, oczywiście, nie mogło utrzymać się zbyt długo i kilka minut później było 18:18. W końcówce gra toczyła się punkt za punkt. W Resovii ponownie zawiódł atak. Piłek nie skończyli zarówno Mika, jak i Grozer i było po meczu.

Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:15, 25:13, 16:25, 26:24)

Jastrzębie: Łasko, Vinhedo, Bartman, Kubiak, Holmes, Bontje, Rusek (libero) oraz Sufa, Bozko, Thornton, Polański

Resovia: Lotman, Grzyb, Nowakowski, Tichacek, Achrem, Grozer, Ignaczak (libero) oraz Dobrowolski, Boji, Gontariu, Mika, Perłowski

MVP: Michał Łasko

Źródło artykułu: