Kto da więcej, kto da więcej, czyli licytacja na błędy - relacja z meczu AZS Politechnika Warszawska - Metallurg Żłobin

W sezonie 2011/2012 polskim reprezentantem z rozgrywkach Pucharu Challenge jest AZS Politechnika Warszawska. W środę pokonała ona pierwszą przeszkodę na swojej drodze w europejskich pucharach - białoruską ekipę Metallurga Żłobin. Zwycięstwo Inżynierom łatwo jednak nie przyszło... Grą nie zachwycili, a awans do dalszej rundy zawdzięczają swoim rywalom, którzy nie zaprezentowali siatkówki wysokich lotów.

W środowy wieczór w hali Torwaru odbyć się miało prawdziwe święto siatkówki. Wypełniona po brzegi hala, szybkie 3:0 w meczu rewanżowym z Metallurgiem Żłobin i historyczny awans do kolejnej fazy rozgrywek Pucharu Challenge - taki był plan AZS Politechniki Warszawskiej. Boisko jednak te zamierzenia nieco zweryfikowało.

Frekwencja na trybunach nie powaliła. Wielu kibiców nie pofatygowało się w środku tygodnia na spotkanie z mało znaną drużyną z Białorusi. Nieskuteczna okazała się akcja promocyjna "Gramy dla Warszawy" - premierowy występ AZS-u w swojej hali w europejskich pucharach nie okazał się tak łakomym kąskiem, jak można się tego było spodziewać.

Awans jednak został wywalczony, choć po naprawdę ciężkim dla oka meczu. Pierwszy historyczny punkt dla Politechniki w europejskich pucharach zdobył atakujący Paweł Mikołajczak. Początek tego spotkania można ocenić jako dość niepewny i trochę nerwowy - zarówno po jednej, jak i drugiej stronie siatki. Już pierwsze piłki pokazały jednak, że przyjezdni stawiają na bezkompromisowość i nieustępliwość. Gracze Politechniki z kolei popełniali sporo błędów w polu serwisowym i schodzili na pierwszą przerwę techniczną, przegrywając dwoma oczkami.

Wraz z biegiem czasu goście zaczęli mieć drobne problemy z kończeniem akcji w ataku. Inżynierowie byli zaś na bloku bardzo czujni, czym zmusili zawodników Metallurga do błędów. Skutecznością ponownie imponował Wojciech Żaliński, MVP niedzielnej potyczki z Lotosem Trefl Gdańsk.

Mimo że inicjatywę po swojej stronie w połowie partii odzyskali gospodarze, nie potrafili zbudować sobie większej przewagi nad rywalami. Nie najlepsze przyjęcie, psute raz po raz zagrywki - zdawać by się mogło, że Inżynierowie postanowili podać Białorusinom rękę i zachęcić ich do walki. Szło im jak po grudzie i kiedy "Cisola" został zablokowany przez Siergieja Tarasa i Michaiła Kaczmarowa, sympatykom warszawskiego teamu mogły zrzednąć miny... Sytuację uratował jednak - jak przystało na kapitana - Marcin Nowak, który dwoma soczystymi blokami na środku siatki przesądził o wyniku otwierającej tę konfrontację odsłony.

Przegrana nie zraziła jednak zawziętych Białorusinów. Wręcz przeciwnie - postanowili oni wziąć się w garść. Dopisywało im szczęście, ich serwis stał się dzięki temu bardziej efektywny. Nie minęło kilka chwil, kiedy okazało się, że set ten zaczyna się wymykać podopiecznym Radosława Panasa spod kontroli!

Tuż po pierwszej przerwie ekipa przyjezdnych rozpoczęła ucieczkę, zaś gospodarzy ogarnęła siatkarska niemoc. Trener warszawiaków zdecydował się więc sięgnąć po rezerwy i desygnował do gry Grzegorza Szymańskiego. Sytuacja Inżynierów wcale się jednak nie poprawiła. Kiedy tylko wydawało się, że gracze Politechniki zaczynają odrabiać straty, przydarzał im się niewybaczalny w tego typu sytuacjach przestój. Błędy własne były w tym fragmencie największą bolączką Inżynierów i koniec końców zemściły się przegraną 21:25.

Słaby set polskich przedstawicieli w Challenge Cup nie podziałał na nich niestety pobudzająco. Zamiast wyzwolić w sobie sportową złość i pokazać Białorusinom, kto jest w tym meczu lepszy, stołeczni siatkarze popadli w letarg. Zupełnie nieskuteczni byli warszawscy środkowi, brakowało lidera w ataku. Sytuacją, która idealnie wręcz oddała istotę problemów Politechniki, było nieporozumienie i w konsekwencji zderzenie Krzysztofa Wierzbowskiego i Damiana Wojtaszka. Kulało również przyjęcie, zaś osamotniony na skrzydłach Mikołajczak niewiele mógł w pojedynkę zdziałać. Ostatecznie więc i ta partia padła łupem gości, którzy wręcz zakpili sobie z bezradności gospodarzy.

Imponujący serwis warszawskiego atakującego dał jego kolegom wyraźny sygnał do walki. Nad Politechniką zawisło bowiem widmo powtórzenia się scenariusza z dwumeczu Metallurga i Resovii Rzeszów sprzed kilku lat. Po dwóch wyraźnie oddanych setach trudno było jednak Inżynierom zgasić zapał gości. Coś jednak w ich grze w końcu ruszyło. Białorusini, zmuszeni do błędów, zaczęli bać się warszawskiego bloku, utracili też kontakt punktowy. Mikołajczak, niewątpliwie dobry duch drużyny, dwoił się i troił, aby tylko doprowadził w tej potyczce do tie-breaka.

W połowie tej partii można już było śmiało powiedzieć, że Politechnika wróciła do gry. Jej zawodnicy popisywali się licznymi obronami, także poziom zagrywki nieco się poprawił. Wciąż nie przypominało to postawy z niedzielnej konfrontacji ligowej z ekipą z Gdańska, ale dawało nadzieję na odwrócenie losów starcia z Metallurgiem.

W okolicy dwudziestego oczka team Pasana znowu niepotrzebne się rozluźnił, lecz i białoruskich siatkarzy stać było jedynie na łabędzi śpiew w postaci asa serwisowego w wykonaniu Michaiła Kosaka.

W tie-breaku mecz rozpoczął się jak gdyby na nowo. Politechnika starała się grać bardzo uważnie, czujnie i z dużą precyzją. Metallurg nakręcał się jednak do gry po każdej udanej akcji, jak gdyby chciał sam siebie przekonać, że końcowa wygrana jest absolutnie w jego zasięgu. Gracze z Białorusi stosunkowo szybko zaczęli się jednak mylić - przede wszystkim serwować i atakować w siatkę. To była z kolei tylko woda na młyn dla Inżynierów!

Aby jednak tradycji stało się zadość, gospodarze pozwolili sobie na kolejny przestój. Na szczęście niebezpieczeństwo zostało tuż po zmianie stron zażegnane, lecz... nie na długo! Białorusini, przegrywając 9:12, zdobyli bowiem trzy punkty z rzędu i powrócili do gry. Wtedy jednak dobrą zmianę dał Maciej Zajder, którego wspomogli pozostali koledzy z drużyny. Po chwili mogli już się cieszyć z wyszarpanego Białorusinom awansu do kolejnej fazy rozgrywek Challenge Cup.

AZS Politechnika Warszawska - Metallurg Żłobin

3:2

(27:25, 21:25, 21:25, 25:20, 15:12)

AZS Politechnika: Steuerwald, Nowak, Wierzbowski, Żaliński, Kreek, Mikołajczak, Wojtaszek (libero) oraz Szymański, Krzywiecki, Zajder, Gorzkiewicz.

Metallurg: Micko, Derewianczenko, Taras, Kaczmarou, Ejame, Elistratow, Sidziuk (libero) oraz Achrary, Rusak, Charapowicz, Kosach, Szymanowicz.

Źródło artykułu: