Świąteczne odśnieżanie wydarzeń: Rok niepowodzeń kadry siatkarek

Dwóch trenerów, wiele kłótni, nieliczne pojednania i brak sukcesu na jakimkolwiek froncie. To dorobek żeńskiej siatkówki w 2011 roku, który miał być przełomowy dla podopiecznych Jerzego Matlaka, a później Alojzego Świderka. Czego należy życzyć kadrze w szczególnym, świątecznym okresie? Dużo szczęścia w nadchodzącym 2012 roku...

W tym artykule dowiesz się o:

Schyłek ery Jerzego Matlaka

W żeńskiej kadrze siatkarek nie działo się dobrze. Ale jaki wpływ miał na to trener, z którym reprezentacja rozpoczynała 2011 rok, Jerzy Matlak? Głównym argumentem jego przeciwników była kadra, w której brakowało największych, skłóconych ze sobą gwiazd, Anny Werblińskiej oraz Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, które nie kryły do siebie urazy. Wieloletni szkoleniowiec PTPS Piła rozpoczął proces przebudowy zespołu pod kątem walki o igrzyska olimpijskie. Swoje robiły również kolejne odmowy siatkarek, które przedstawiały rozmaite powody, zwolnienia lekarskie, które wykluczały ich występy w reprezentacji.

Wszystkie te sprawy coraz bardziej irytowały Mirosława Przedpełskiego, prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Zupełnie niespodziewanie, bo jeszcze przed rozpoczęciem jakiegokolwiek zgrupowania, "Fakt" doniósł, że związkowi działacze mają już następce Matlaka. Miał nim zostać Alojzy Świderek, związany od lat z reprezentacjami, zarówno żeńską, jak i męską, z którymi odnosił największe sukcesy ostatnich lat. Zawsze jednak jako drugi szkoleniowiec.

Czarę goryczy przelał fakt, iż na pierwsze zgrupowanie zgłosiło się jedynie 11 zdrowych zawodniczek. Prezes Przedpełski powiedział: "dość!" i w trybie pilnym zerwał umowę z Matlakiem. - Zareagowałem za późno. Teraz wszystko biorę na siebie - komentował. Działo się to trzy dni przed wyjazdem na Puchar Jelcyna, który miał ukształtować kadrę na pierwsze ważne zawody - World Grand Prix. Do gry wkroczył Świderek, ale w Jekaterynburgu zespół prowadził jeszcze jego asystent Wiesław Popik.

Trener Matlak nie miał wielu szans na udzielenie wskazówek swoim podopiecznym w 2011 roku

Rozterki, porażki i stracone szanse

Po starciach w Rosji mówiono jeszcze, że zespół dopiero się buduje. Trudno było się z tym nie zgodzić. Niektóre siatkarki zostały powołane w trybie awaryjnym, a okazały się pierwszoplanowymi postaciami kadry na kolejne miesiące. Ostatecznie Polki zajęły czwarte miejsce w stawce sześciu ekip, wygrywając tylko z Holandią, a przegrywając cztery pozostałe gry.

Pierwszym poważnym sprawdzianem dla Świderka miał być wspomniany wcześniej cykl Grand Prix, gdzie sytuacja Polek była wymarzona. Dwa turnieje przed własną publicznością, uniknięcie największych potęg w fazie interkontynentalnej. Trudno było wyobrazić sobie fazę finałową bez polskich siatkarek. Jednak po turniejach w Bydgoszczy i Zielonej Górze stało się to realne. Widać było pierwsze efekty zmian, nowe siatkarki zaczynały odnajdywać się w koncepcji byłego szkoleniowca Winiar Kalisz, ale na bardziej doświadczone i ograne w cyklu zawodniczki to nie wystarczało. Ostatecznie biało-czerwone zajęły 10. miejsce, co w Polce przyjęte zostało jako ogromna porażka. Odezwali się pierwsi krytycy decyzji związkowych działaczy. Docelową imprezą były jednak Mistrzostwa Europy w Serbii i Włoszech.

Tam Świderkowi nie można było odmówić sukcesów dyplomatycznych. Do kadry wróciły Skowrońska-Dolata oraz Agnieszka Bednarek-Kasza. Przy łatwej grupie, marzenia sięgały miejsca na podium. Rozpoczęło się zgodnie z oczekiwaniami. Komplet zwycięstw i pewne miejsce w ćwierćfinale. Tam jednak na polski zespół trafiły gospodynie, późniejsze triumfatorki, które obnażyły wszystkie słabości podopiecznych Świderka. Marzenia o krążku, kwalifikacji do Pucharu Świata i szybkiej kwalifikacji olimpijskiej prysły jak bańka mydlana. Tak zakończył się rok 2011 w reprezentacyjnej siatkówce pań.

Czy Alojzy Świderek poradzi sobie w kolejnym reprezentacyjnym sezonie?

Jakby to było, gdyby... czyli zakończenie bez happy-endu

Jerzy Matlak pozostaje bez pracy. Nie objął żadnego zespołu z naszej ligi, ponieważ twierdzi, że... ciągle posiada ważny kontrakt z federacją. Doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy nim, a prezesem na łamach mediów, w których jeden nie omieszkał wspomnieć o błędach drugiego. To dopełniło czarnego obrazu stworzonego przez sportowe wyniki.

Z kolei pośród opinii publicznej (chociażby w komentarzach pod artykułami) nie milkną stwierdzenia, iż dla żeńskiej reprezentacji nie ma już nadziei przed igrzyskami w Londynie. Czy to prawda? Pewne jest tylko, że biało-czerwone będą miały jedną możliwość do zakwalifikowania się do brytyjskiego turnieju, ale o niezwykle cenne miejsce trzeba będzie się bić z całą europejską czołówką. Losowanie przyszłorocznego cyklu World Grand Prix również nie okazało się zbyt przychylne, a tym razem tylko jeden weekend Polki spędzą w ojczyźnie. Dodatkowo razem z Włoszkami, Serbkami oraz Brazylijkami. Nie milkną spekulacje, czy Świderek nadaje się na trenera reprezentacji.

Happy-end w tej historii nie występuje. Przynajmniej takowego nie będzie w 2011 roku. Kibice żeńskiej siatkówki muszą liczyć na tak nagłe i niespodziewane zwroty akcji, jakie mają miejsce w drugiej z drużyn narodowych. Może to właśnie tylko szczęścia brakuje do powrotu do lat świetności? Pozostaje tylko w to wierzyć i życzyć sobie tego składając kolejne świąteczne życzenia...

Komentarze (0)