Jeszcze we wrześniu 2010 roku siatkarskie środowisko wstrzymało oddech, gdy jeden z najbardziej zasłużonych dla polskiej siatkówki klubów głośno powiedział o swoich problemach. Kością niezgody okazał się brak porozumienia z władzami miasta w kontekście zawarcia umowy na "świadczenie sportowej usługi reklamowej" na co wpływ miały niewystarczające środki finansowe w budżecie Urzędu Miasta przeznaczone na wsparcie klubów sportowych. - Brak nowej umowy pomiędzy miastem a klubem będzie skutkować w najbliższym czasie, według naszych wyliczeń już od połowy października, zawieszeniem zajęć treningowych w związku z brakiem środków na pokrycie kosztów wynajmu hali w Częstochowie. Zbiegnie się to z rozpoczęciem rozgrywek PlusLigi - poinformował wówczas prezes klubu, Konrad Pakosz. - Brak tej umowy stawia klub w trudnej sytuacji i naraża na śmieszność w oczach sponsorów. Nie ukrywam, iż w związku z pismem p.f. Prezydenta Miasta Częstochowy Piotra Kurpiosa będziemy zmuszeni do podjęcia drastycznych kroków, włącznie z rezygnacją z treningów w Hali Polonia - dodał, wprawiając wręcz w osłupienie wszystkich zgromadzonych.
Po otrzymaniu "zielonego światła" od akcjonariuszy klubu, Pakosz ogłosił otwarty przetarg na nazwę miasta, gminy lub powiatu, który będzie mógł zagościć w nazwie klubu. W praktyce oznacza to tyle, że zespół będzie mógł występować pod "banderą" dowolnego miasta, gminy, czy powiatu. Zwycięzca przetargu uzyska także prawo do umieszczenia własnego logo na koszulkach zawodników i sztabu szkoleniowego, a najczarniejszy scenariusz patrząc z punktu widzenia częstochowskiego klubu - zakładał również przenosiny klubu do innego miasta i tym samym zniknięcie ze sportowej mapy Częstochowy. Z biegiem czasu sprawa trochę ucichła, ale pozostawiła swoje piętno w świadomości wielu ludzi.
Od wspomnianej konferencji prasowej minął już ponad rok. Postaraliśmy się jednak odświeżyć sprawę i zapytać, czy nad klubem wciąż wisi widmo przenosin do innego miasta. - Osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji - podkreśla prezes Akademików, Konrad Pakosz. - Wspomniana konferencja prasowa zmieniła niewiele, choć generalnie nasza współpraca z władzami miasta zawsze była dobra. Z naszej strony uważam, że wręcz wzorowa. Odnoszę nieodparte wrażenie, że wiele osób niestety nie zrozumiało celu, jaki mieliśmy przedstawiając całą sytuację w takim, a nie innym świetle. Przeniesienie klubu do innego miasta to utrata tożsamości. Jest to równoznaczne z tym, że klub sportowy w danej społeczności lokalnej przestaje istnieć - nakreśla skalę problemu prezes.
Częstochowskiej drużynie póki co nie grożą przenosiny do innego miasta
Dramatyczny apel o pomoc przedstawiony przez działaczy klubu nie przeszedł jednak do końca bez echa. Wiele wskazuję na to, że w 2012 roku w budżecie miasta Częstochowy znajdzie się więcej środków dla klubu. Każda dodatkowa złotówka w dobie kryzysu jest na wagę złota. - To prawda, ale skutków decyzji podejmowanych na przestrzeni poprzednich lat w ciągu kilkunastu miesięcy się nie zmieni. Na to potrzeba, co najmniej kilku lat, a w tym czasie konkurencja jest już daleko z przodu - dodaje prezes.
Wydaje się, że niesnaski na linii klub-miasto zostały zażegnane i mamy do czynienia z wyraźnym ociepleniem stosunków. - Radni miasta Częstochowy wyrażają zainteresowaniem sportem i chcą się go uczyć. To bardzo pozytywne i jako klub występujący chyba w najlepiej zorganizowanej lidze zawodowej w naszym kraju postaramy się, wykorzystując nasze rozległe kontakty im w tym pomóc. Mam nadzieję, że spotkania, które planujemy zorganizować będą merytoryczne - miłym akcentem kończy Konrad Pakosz.