Jesień spektakularnych tie-breaków

Na różnym szczeblu rozgrywek siatkarze zafundowali kibicom pod koniec 2011 roku niesamowite emocje. Byliśmy świadkami pięciosetówek w Pucharze Świata, Lidze Mistrzów oraz PlusLidze. Warto wspomnieć o tych najbardziej spektakularnych.

W tym artykule dowiesz się o:

Puchar Świata siatkarzy w Japonii był zarazem eliminacją do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Udział w nim wzięło 12 ekip, a tylko trzy najlepsze mogły się cieszyć z wywalczenia sobie olimpijskich paszportów. Polska reprezentacja prowadzona przez Andreę Anastasiego odniosła na tej imprezie niesamowity sukces, wywalczając drugą lokatę. - Takiego turnieju nie zapomina się do końca życia. Osiągnęliśmy tam nie tylko niesamowity wynik. Niesamowita była również atmosfera w drużynie. Cała ta impreza, chociaż bardzo długa i wyczerpująca, była niepowtarzalna - mówił w wywiadzie dla SportoweFakty.pl Zbigniew Bartman.

Łatwo jednak nie było. Do bardzo ważnej potyczki doszło w 9. kolejce zmagań. Naprzeciw biało-czerwonych stanęła reprezentacja Włoch. Wynik tego pojedynku miał bardzo istotny wpływ na końcowy układ tabeli. Pierwsze dwie partie padły łupem podopiecznych Mauro Berruto. Nasza kadra była w bardzo trudnej sytuacji, potrafiła jednak wyjść z ogromnej opresji. Trzy kolejne sety zakończyła zwycięsko, co dało jej bezcenne dwa oczka do tabeli Pucharu Świata. Aż strach pomyśleć, jak mogłaby się zakończyć rywalizacja, gdybyśmy ten mecz przegrali 0:3. Włosi ostatecznie zajęli czwarte miejsce, przegrywając podium oraz olimpijską kwalifikację z zespołem Brazylii gorszym stosunkiem setów.

Kolejnym spotkaniem, o którym warto wspomnieć, była rywalizacja pomiędzy Trentino PlanetWin 365 i obecnymi wicemistrzami Polski z Kędzierzyna-Koźla w siatkarskiej Lidze Mistrzów. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha nie jechali do "jaskini lwa" w roli faworyta. Zresztą do Trentino żadna drużyna świata nie jechała w takiej roli od kilku dobrych lat. Włoski zespół zdominował klubową siatkówkę na świecie, czego dowodem są trzy tytuły klubowych mistrzów świata zdobyte pod rząd.

Zawodnicy ZAKSY nie zamierzali jednak położyć się na parkiecie i czekać na wyrok. Grali bardzo odważnie, a przy tym niesamowicie skutecznie. Pierwsze dwie odsłony należały zdecydowanie do nich, zaś włoscy kibice przecierali oczy ze zdumienia. Kolejne dwie padły łupem gospodarzy, chociaż trudno oprzeć się dygresji, że z delikatną pomocą sędziego. O zwycięstwie kędzierzynian zadecydował tie-break rozgrywany na przewagi, ostatecznie zakończony wynikiem 19:17.

Niespodziewane, lecz bardzo ważne zwycięstwo wicemistrzów Polski. Ekipa Radostina Stojczewa rzadko przegrywa, tym bardziej na własnym parkiecie. Rezultat tej potyczki pokazuje, że w Kędzierzynie-Koźlu powstał zespół, który może w tym roku pokusić się o duży sukces, bo potrafi powalczyć o dobry wynik z każdym, nawet najlepszym, rywalem.

W PlusLidze odnotowaliśmy sporą liczbę spotkań zakończonych dopiero po pięciu partiach. Do spektakularnych z pewnością możemy zaliczyć pojedynek akademickich zespołów z Częstochowy oraz Warszawy. Mecz rozegrano na parkiecie Tytanu i to jego siatkarze byli w nim o włos od zgarnięcia całej puli. Na przeszkodzie stanął as wyciągnięty z rękawa Radosława Panasa.

Tym asem okazał się Paweł Mikołajczak, atakujący Politechniki Warszawskiej. Gospodarze prowadzili 2:0 w setach i 24:18 w trzeciej odsłonie. Po zdobyciu kolejnego oczka i prawa do zagrywki przez przyjezdnych, w polu zagrywki Grzegorza Szymańskiego zastąpił właśnie Mikołajczak. Wprowadzony na boisko atakujący popisał się fantastyczną serią zagrywek i doprowadził do stanu po 24. W całą drużynę Politechniki wstąpił nowy duch, czego efektem było całkowite odwrócenie losów spotkania. Podopieczni Panasa zwyciężyli w tej partii oraz dwóch kolejnych, wychodząc tym samym z niesamowicie trudnej sytuacji.

Paweł Mikołajczak pozostał na parkiecie do końca meczu, a po jego zakończeniu zasłużenie odebrał statuetkę najlepszego gracza tego pojedynku.

Oczywiście to tylko trzy z wielu spotkań zakończonych tie-breakami. Właśnie takie mecze dostarczają kibicom największych emocji. Oby nie zabrakło ich w kolejnym, olimpijskim roku. Miejmy nadzieję, że to nasi siatkarze będą w nich triumfować, a my będziemy mieć powody do radości.

Źródło artykułu: