Teatr jednego aktora - relacja ze spotkania PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia

Już tydzień po półfinale Pucharu Polski Asseco Resovia dostała szansę rewanżu na PGE Skrze za porażkę 1:3. O ile jednak przed tygodniem w Rzeszowie oba zespoły stoczyły pasjonujące widowisko, o tyle sobotni mecz w Bełchatowie był teatrem jednego aktora. Jak widać, w tak krótkim okresie czasu, podopieczni Andrzeja Kowala nie są w stanie rozegrać dwóch dobrych spotkań z mistrzem Polski.

Bełchatowianie w sobotę zaprezentowali się w składzie znacznie zmienionym w porównaniu do tego, który występował w finałach Pucharu Polski. Na boisku, ku dużemu zdziwieniu chyba wszystkich, pojawili się bowiem Aleksander Atansijević w ataku oraz Karol Kłos i Wytze Kooistra na środku. Zmiennicy, wspomagani przed doświadczony trzon drużyny, radzili sobie jednak świetnie i od początku spotkania warunki dyktowała Skra. Dzięki świetnej zagrywce i skutecznym blokom mistrzowie Polski szybko odskoczyli na 10:5.

Chociaż Resovii udało się zmniejszyć dystans do rywala do 2-3 oczek, u podopiecznych Andrzeja Kowala nie było widać tej determinacji, która pozwoliła im przed tygodniem stoczyć pasjonującą walkę ze Skrą. A wiadomo, że nie grając na 100 procent możliwości, nie ma co marzyć o zwycięstwie nad mistrzami Polski. W końcówce rzeszowian swoją arcytrudną zagrywką pogrążył jeszcze Kooistra, który prezentował się znakomicie pomimo tego, że do tej pory większość sezonu spędził w kwadracie dla rezerwowych.

W drugim secie zagrywką wreszcie "wstrzelił się" Gyorgy Grozer i gra Resovii od razu zaczęła wyglądać lepiej. Przyjezdni prowadzili od początku partii, a dzięki dobrej postawie w polu serwisowym i skutecznym blokom w pewnym momencie ich przewaga wynosiła już siedem oczek (12:19). Wydawało się, że w tym secie gościom już nic złego nie może się przydarzyć, ale wtedy Resovia zupełnie stanęła.

Ta partia z pewnością długo będzie się śniła po nocach rzeszowskim siatkarzom. Podopieczni Andrzeja Kowala długo nie mogli skończyć pierwszego ataku, utknęli w jednym ustawieniu i pozwolili Skrze nie tylko doprowadzić do remisu, ale nawet wyjść na prowadzenie 23:22. W końcówce mistrzowie Polski, już w podstawowym składzie (na boisko wrócili Wlazły, Możdżonek i Pliński), nie dali przyjezdnym żadnych szans i wygrali po grze na przewagi 29:27.

Licząc na zwycięstwo 3:0 Jacek Nawrocki pozostawił na boisku podstawowych zawodników na partię numer trzy. Chociaż Resovia nie podłamała się po fatalnie przegranym drugim secie i starała się jeszcze walczyć, to wraz z przebiegiem partii gospodarze zyskiwali coraz większą przewagę. Przy zagrywce Mariusza Wlazłego odskoczyli przyjezdnym z 10:8 na 15:8, praktycznie rozstrzygając losy tej odsłony spotkania i całego meczu. Bo Skra, w przeciwieństwie do Resovii, takiej przewagi nie zwykła trwonić.

PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:16, 29:27, 25:16)

Skra: Atanasijević, Kłos, Kooistra, Kurek, Falasca, Winiarski, Zatorski (libero) oraz Wlazły, Pliński, Możdżonek, Woicki.

Resovia: Grozer, Tichacek, Lotman, Achrem, Nowakowski, Grzyb, Ignaczak (libero) oraz Bojić, Dobrowolski, Kosok, Mika.

MVP: Bartosz Kurek

Źródło artykułu: