Od początku spotkania na pozycji rozgrywającego zamiast Pawła Zagumnego pojawił się Grzegorz Pilarz. Pech nie opuszczał kędzierzynian, bowiem Zagumny podczas rozgrzewki doznał prawdopodobnie urazu stawu skokowego. Nękana kontuzjami drużyna, podobnie jak podczas meczu PlusLigi z Treflem Gdańsk, na pozycję środkowego desygnowała Dominika Witczaka.
Spotkanie od silnego uderzenia rozpoczęli siatkarze Arkasu Izmir, strasząc kędzierzynian potężną zagrywką. Bardzo szybko turecka drużyna wypracowała aż cztery oczka przewagi (2:6). Po nieudanej zagrywce, wyraźnie przygnębieni siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, schodzili na pierwszą przerwą techniczną przegrywając już 5:8. Po wznowieniu gry w ataku dwukrotnie pomylili się przyjezdni, dzięki czemu podopieczni Krzysztofa Stelmacha doprowadzili szybko do remisu. Mocną, punktową zagrywką popisał się dwukrotnie Dominik Witczak i o czas musiał poprosić szkoleniowiec Arkasu, Glenn Hoag (11:9).
Wraz z biegiem czasu przewaga kędzierzynian rosła. Siatkarze Arkasu Izmir popełniali wiele błędów w ataku i nie wykorzystywali kontr. Gdy Agamez posłał piłkę daleko w aut, o drugą przerwę zmuszony był poprosić szkoleniowiec tureckiej ekipy (18:15). Kędzierzynianie nie odpuszczali, spisując się przede wszystkim znakomicie w polu serwisowym. Nie minęła jednak chwila, a przyjezdni, którym towarzyszyć zaczynało szczęście, doprowadzili do wyrównania. Od tej pory wynik oscylował w graniach remisu. Kędzierzynianie popełniali w decydujących momentach wiele błędów własnych i mieli problemy z przyjęciem zagrywki rywala. Nerwową końcówkę na swoją korzyść rozstrzygnęli siatkarze Arkasu Izmir, po nieudanym ataku Michała Ruciaka (25:27).
Zdenerwowani siatkarze Krzysztofa Stelmacha szybko wypracowali przewagę w kolejnej partii, w głównej mierze dzięki dobrej dyspozycji w polu serwisowym (6:2). Dzięki punktowej zagrywce Antonina Rouziera kędzierzynianie schodzili na pierwszy regulaminowy czas z czterema punktami przewagi. Po powrocie na boisko atakiem ze środka popisał się Dominik Witczak, czym sprawił dużą radość swojej drużynie.
Przez dłuższy czas utrzymywało się wysokie prowadzenie ZAKSY. Podobnie jednak jak w partii poprzedniej, kędzierzynianom przytrafiła się seria błędów własnych. Arkas Izmir doprowadził do remisu, a zaraz potem błyskawicznie wyszedł na prowadzenie. Trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zmuszony był przywołać do siebie swoich zawodników. Jego ekipa dobre momenty gry przeplatała tymi wyraźnie kiepskimi. Na szczególne uznanie w szeregach tureckiej drużyny zasługiwał zaś przede wszystkim Agamez, który był nie do zatrzymania (13:15).
- Nie zagrywajmy w Bravo, zagrywajmy w kogoś innego! - prosił swoich zawodników Stelmach podczas drugiej przerwy technicznej. Gdy set zmierzał ku końcowi, kędzierzynianie wyszli na prowadzenie, dzięki wciąż znakomicie radzącemu sobie w polu serwisowym Dominikowi Witczakowi (20:17). Znów przewagi jednak nie udało się ZAKSIE utrzymać i na tablicy wyświetlił się remis (20:20, 22:22). W kluczowym momencie zadział blok kędzierzynian. To oni wygrali tym razem wojnę nerwów i triumfowali ostatecznie w drugiej partii 25:23.
Kolejną odsłonę tym razem z przytupem rozpoczęli siatkarze Arkasu Izmir - nim partia na dobre się rozpoczęła, kędzierzynianie przegrywali już pięcioma punktami (3:8)! Zawodnicy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle mieli trudności ze skończeniem ataków i przyjęciem zagrywki. Turecka ekipa broniła zaś niewiarygodne piłki. Dopiero punktowa zagrywka Antonina Rouziera wyzwoliła w siatkarzach ZAKSY więcej wiary w to, że odmienienie losów tego seta jest jeszcze możliwe (7:10). Trzy z rzędu skuteczne zagrywki pozwoliły ekipie Krzysztofa Stelmacha zbliżyć się do rywala na jeden punkt (9:10)! Serię przerwał dopiero Joao Paulo Bravo.
Turecki Arkas Izmir wciąż jednak nie pozwalał na to, by kędzierzynianie doprowadzili choćby do remisu. Przewaga przyjezdnych w pewnym momencie wzrosła bardzo wyraźnie. Przeciwnicy ZAKSY z wyrachowaniem wykorzystywali wszelkie błędy gospodarzy, którzy nie wierzyli już w zwycięstwo. Zrezygnowani musieli pogodzić się z gładką porażką 16:25.
Czwarta odsłona miała podobne oblicze do tej poprzedniej. Od początku Arkas Izmir wyszedł na wysokie prowadzenie (2:6). - Własne błędy musimy koniecznie wyeliminować! - nawoływał Stelmach podczas przerwy. Jego podopieczni grali jednak wciąż nieskutecznie i na pierwszym regulaminowym czasie przegrywali 4:8. Przewaga przyjezdnych wciąż rosła - rywale grali pewnie i nic nie wskazywało na to, by losy pojedynku miały się odmienić (8:14).
Podczas drugiej regulaminowej przerwy Krzysztof Stelmach głęboko westchnął. Z trudem przyszło mu mówienie o jakichkolwiek wskazówkach dla swoich zawodników. Po wznowieniu gry pewni już wręcz zwycięstwa siatkarze Arkasu Izmir zaczęli się niespodziewanie mylić, dzięki czemu kędzierzynianie zbliżyli się na dwa oczka. Trudna zagrywka, a później skuteczna gra blokiem, pozwoliły w konsekwencji doprowadzić ZAKSIE do remisu 19:19. W końcu w szeregach polskiej ekipy zapanowała radość! W końcówce toczyła się prawdziwa siatkarska wojna – żadna z drużyn nie chciała odpuścić. Ostatecznie chłodną głowę zachowali siatkarze tureckiego Arkasu Izmir i sięgnęli po zwycięstwo 3:1. Rewanż odbędzie się za tydzień.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Arkas Izmir 1:3 (25:27, 25:23, 16:25, 22:25)
ZAKSA: Pilarz, Rouzier, Witczak, Kaźmierczak, Samica, Ruciak, Gacek (libero) oraz Kapelus, Popelka.
Arkas: Hansen, Agamez, Gok, Duff, Subasi, Perrin, Sahin (libero) oraz Bravo, Tendar.