Akademicy uratowali honor naszego kraju w pucharach - relacja z meczu Tytan AZS Częstochowa - Unicaja Almeria

Siatkarze Tytanu AZS Częstochowa pokonali hiszpańską Unicaję Almeria 3:1 i tym samym zrobili pierwszy krok w stronę awansu do ćwierćfinału rozgrywek Challenge Cup. Po pierwszym przegranym secie Akademicy w kolejnych trzech odsłonach nie pozostawili już rywalowi żadnych złudzeń.

Czwartkowy pojedynek nie był porywającym widowiskiem i okraszony był dużą ilością błędów z obu stron. Początkowo lepiej w takich warunkach odnaleźli się ośmiokrotni mistrzowie Hiszpanii, którzy przy skrzętnej pomocy częstochowian długo dyktowali warunki gry. Akademicy zupełnie przespali początek spotkania i po kilku własnych błędach i niewykorzystanych kontrach przegrywali już 7:12. Trener, Marek Kardos postawiony pod ścianą szybko zdecydował się sięgnąć po rezerwowego, Michała Kamińskiego, którego wejście w miejsce Bartosza Janeczka okazało się strzałem w dziesiątkę i ożywiło nieco grę częstochowian. Najlepszy punktujący drugiej ligi francuskiej sprzed dwóch lat pierwszy atak, co prawda zepsuł, ale z biegiem czasu rozkręcał się i coraz lepiej spisywał się zarówno w ataku, jak i zagrywce, siejąc popłoch w szeregach hiszpańskiej ekipy. Nim jednak do tego doszło Hiszpanie umiejętnie bronili wypracowanej przewagi, odgryzając się Akademikom kilkoma efektownymi atakami, zwłaszcza z drugiej linii w wykonaniu Jeffreya Menzela. Gdy wydawało się, że losy pierwszej partii są już rozstrzygnięte nieprawdopodobną serią zagrywek popisał się Łukasz Wiśniewski. Środkowy pukający do bram reprezentacji Andrei Anastasiego pojawił się w polu serwisowym przy wyniku 22:15 dla zespołu z Almerii, a jego znakomita passa skończyła się dopiero przy wyniku 23:23, gdy posłał zagrywkę w aut. Akademicy wyraźnie złapali wiatr w żagle, ale to do Unicaji należało ostatnie słowo w tej odsłonie. Emocjonującą końcówkę, w której wszystkie karty w ręku mieli gospodarze (atak w siatkę Krzysztofa Gierczyńskiego przy wyniku 26:25) na swoją korzyść rozstrzygnęli jednak Hiszpanie, a seta szczęśliwym asem serwisowym zakończył wenezuelski środkowy, Jesus Danian Chourio. - Nie zasłużyliśmy na wygraną w tym secie. Taka jest prawda. Popełniliśmy nawet, jak na nas zbyt dużo własnych błędów. Popełniając jedenaście własnych błędów nie ma prawa wygrać się seta. Na szczęście wszystko się odwróciło i w końcówce nasza forma wróciła - oceniał szkoleniowiec Akademików, Marek Kardos.

Zimny prysznic w pierwszej odsłonie podziałał mobilizująco na częstochowian, którzy w kolejnych trzech setach nie pozwolili już rywalom na zbyt wiele. Akademicy kontrolowali obraz gry i w każdym z setów utrzymywali kilku punktową przewagę. Kluczem do sukcesu okazała się znakomita zagrywka, w której w dalszym ciągu brylował Łukasz Wiśniewski. Reprezentant kraju nękał rywali swoim kąśliwym flotem, natomiast Dawid Murek oraz Michał Kamiński popisywali się piekielnie mocnymi serwisami. - Kontrolowaliśmy pozostałe sety, bo dobrze zagrywaliśmy. Zagrywka była naszym atutem i tak to powinno wyglądać. Potem przełożyło się to na blok i obrony, których zanotowaliśmy wiele. Szanowaliśmy piłkę i dzięki temu mieliśmy dużo bloków i kończyliśmy wiele akcji w trzeciej, czy czwartej kontrze - dodaje Kardos.

Przed meczem sztab szkoleniowy częstochowskiej ekipy, analizując grę rywala uczulał przede wszystkim na przyjmującego, Jeffreya Menzela oraz atakującego Ibana Pereza, który posiada bogate doświadczenie w reprezentacji Hiszpanii. Amerykański przyjmujący rzeczywiście napsuł wiele krwi częstochowianom, zwłaszcza w ataku. Poniżej oczekiwań spisał się natomiast Perez. - Dobra gra w ataku Menzela wynikała z naszych błędów na bloku - ripostuje słowacki szkoleniowiec. - Atakował po takich kierunkach, jak mówiliśmy i zakładaliśmy. Jednym zawodnikiem meczu się jednak nie wygra. Taka jest prawda, że ich gra opiera się na tej dwójce. Jeśli w rewanżu włączy się do gry Perez, to może być bardzo ciężko. Musimy być czujni i uważni.

Akademicy są zatem "jedną nogą"w gronie ćwierćfinalistów Challenge Cup. Awans muszą jednak przypieczętować w rewanżu na Półwyspie Iberyjskim. Zespół z Almerii kopciuszkiem z pewnością nie jest i w rewanżu Akademików czeka trudna przeprawa. - Na swojej hali przy własnych kibicach, to będzie groźny zespół. Jedziemy tam jednak ze zwycięstwem i to rywale będą musieli się martwić, żeby doprowadzić do złotego seta. Mam nadzieję, że ta spokojna gra z trzech ostatnich setów i końcówki pierwszego okaże się wystarczająca - dodaje Krzysztof Gierczyński.

AZS Częstochowa - Unicaja Almeria 3:1 (27:29, 25:22, 25:19, 25:21)

AZS: Oczko, Murek, Gierczyński, Wiśniewski, Sobala, Janeczek, Stańczak (libero) oraz Kamiński, Hebda, Drzyzga.

Unicaja: Ferrera, Menzel, Mara Victor, Chourio, Perez, Salas, Llabres (libero) oraz Delgado, Ruiz, Baos.

Komentarze (4)
avatar
Boss
3.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Drużyna po której najmniej sobie obiecywaliśmy, a tymczasem osiągnęli najlepszy wynik. Teraz powalczyć o dobry wynik w Hiszpanii i może być pięknie! 
avatar
anibas
3.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
przeciwnik ma tą przewagę, że rewanżowy mecz decydujący o awansie gra u siebie.. no ale cóż, wierzę że Akademicy dadzą radę w Hiszpanii 
maro
3.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jedna noga to nie dwie, ważne jednak że wygrali u siebie. zawsze wtedy jest ten złoty tie-break w zapasie. częstochowianie mają już chyba największy kryzys za sobą i liczę na walkę w rewanżu 
aknemes
3.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no, to chociaż AZS spośród polskich męskich zespołów jest jak na razie do przodu. szkoda tylko, że takie głupie, wręcz szkolne błędy, przytrafiają się Akademikom od początku sezonu i potrafią p Czytaj całość