Joanna Seliga: Wszystko idzie w meczu stosunkowo gładko, prowadzicie 2:0 i nagle ni z tego, ni z owego następuje zwrot akcji, Fart wraca do gry. Co zadecydowało o tym, że kielczanie byli w stanie odwrócić losy tego spotkania?
Maciej Zajder: Na pewno Fart zaczął grać dużo lepszą siatkówkę. Z kolei z nas zeszło już ciśnienie, być może za bardzo się rozluźniliśmy. No i złapali nas! Wygrali trzeciego seta, potem następnego. Również i w tie-breaku postawili nam bardzo ciężkie warunki. Na szczęście udało nam się ich kilka razy zatrzymać w końcówce blokiem i to był klucz do zwycięstwa.
Blok to jedno, ale pana taktyczna zagrywka w piątej odsłonie to drugie - serwis kierowany na Xaviera Kapfera był strzałem w dziesiątkę.
- Tak, zgadza się. Niestety kilka serwisów, w których podjąłem większe ryzyko, zagrałem w siatkę i jestem z tego bardzo niezadowolony. Jest więc nad czym pracować. Natomiast mogę cieszyć się z zagrywek, które wpadły. Były to serwisy kontrolowane i poleciały tam, gdzie miały polecieć.
Pana forma sukcesywnie idzie do góry. W końcu możemy pana oglądać w wyjściowym składzie. Wygryzł pan dotychczasowego pewniaka - Ardo Kreeka.
- Nie można powiedzieć, że wygryzłem go ze składu. Mamy w zespole czterech równych środkowych. Cały czas walczymy jak najlepszą postawą na treningach o miejsce w dwunastce i potem w szóstce. W tym meczu Ardo wszedł za Marcina (Nowaka - przyp. red.) i zagrał fantastyczną końcówkę. Wielkie ukłony w jego kierunku za bloki i dobrą postawę w ataku. Nie należy więc mówić, że ktokolwiek wygryzł tu kogokolwiek ze składu, ponieważ mamy bardzo wyrównany poziom graczy na środku siatki i w każdym momencie któryś z nas może wejść i pomóc zespołowi.
W trzecim secie prowadziliście nawet pięcioma oczkami, na tablicy świetlnej widniał wynik 7:2. Sumienie nie gryzie, że te trzy punkty gdzieś jednak umknęły?
- Szkoda ich, na pewno. Gdybyśmy utrzymali koncentrację w trzecim secie do samego końca, mielibyśmy trzy punkty. Natomiast i tak cieszymy się z tej dwupunktowej zdobyczy. Wygrana jest zawsze wygraną i na nią właśnie liczyliśmy przed tym spotkaniem. Nie mogę powiedzieć, że jesteśmy zawiedzeni. Fart Kielce to rywal z naszej półki, na naszym pułapie. Wiedzieliśmy, że będzie z nim bardzo ciężko, że trudno będzie zdobyć jakieś punkty. Jednak wygraliśmy i cel minimum został zrealizowany.
Wiktoria, niezależnie od okoliczności, w której ją odnieśliście, cieszy chyba podwójnie - była to bowiem potyczka z rywalem depczącym wam w tabeli po piętach.
- Dokładnie. W tym momencie każdy zdobyty punkt jest na wagę złota. Każde oczko pozwala myśleć o tym, żeby zagrać w play-offach i być w najlepszej ósemce. Udało nam się wygrać z bezpośrednim rywalem i taką postawę, jak w tym meczu, będziemy na pewno prezentowali przeciwko drużynie z Częstochowy. Wydaje mi się jednak, że gramy lepsze spotkania z zespołami z wyższych miejsc, z wyższej półki. W nich też będziemy się starali - jak w pierwszej rundzie - zdobywać przynajmniej po jednym punkcie.
Przed tym spotkaniem z pewnością nie tryskaliście energią ani dobrym humorem. Za wami mało udany wyjazd do Rosji...
- Po tym meczu byliśmy przede wszystkim na siebie źli. W pierwszym secie graliśmy z rywalami jak równy z równym, mieliśmy w końcówce szanse, aby go wygrać. Gdybyśmy w tej premierowej partii zwyciężyli, na pewno to starcie potoczyłoby się inaczej. Sił, energii, motywacji i pewności siebie starczyło nam tylko do połowy drugiego seta. Później już niestety Rosjanie nam odskoczyli i trochę zmalała w nas wiara, co chyba zadecydowało o tym, że to spotkanie zakończyło się wynikiem 0:3. Na pewno rezultat mówi o przebiegu meczu, ale nie mówi o różnicy sportowej, która dzieliła obie drużyny. Uważam, iż zespół z Krasnodaru jest w naszym zasięgu i możemy spokojnie powalczyć z nim o zwycięstwo w rewanżu i potem w złotym secie.
Priorytetem w meczu rewanżowym będzie zapewne zatrzymanie Romana Jakowlewa - to on siał największe spustoszenie w waszych szeregach w pierwszej konfrontacji.
- Zgadza się. W pierwszej odsłonie udawało nam się zatrzymywać go blokiem, też przyblokować i obronić. Wtedy walka była równa. Jednak od pewnego momentu, kiedy zaczął kończyć praktycznie wszystkie piłki, które dostawał, przewaga Rosjan stawała się dużo bardziej widoczna. Na pewno będzie on naszym numerem jeden przy ustalaniu taktyki. Nie zapomnimy też jednak o dwójce przyjmujących.
Rosjanie przyszykowali na spotkanie przeciwko waszej drużynie jakieś zaskakujące rozwiązania, podeszli was od nieco innej strony?
- Nie, może tylko spodziewaliśmy się, że będą trochę więcej grali środkiem. Faktycznie przez cały mecz bardzo rzadko decydowali się na takie rozwiązanie akcji. Natomiast nie wiadomo, co szykują na następną potyczkę. Podejrzewam, że będą nas chcieli czymś zaskoczyć i coś zmienią w swojej grze.
Chyba dobrze się stało, że pierwsza potyczka rozegrana została na wyjeździe? Dzięki temu ewentualny złoty set odbędzie się w Warszawie.
- Zdecydowanie tak. Teraz wszystko jest w naszych rękach. Także i publiczność będzie na pewno po naszej stronie. Serdecznie zachęcam, aby kibice tłumnie przybyli na Torwar, bo naprawdę nie jest przyjemnie grać przy pustych trybunach - szczególnie w tej właśnie hali. Im więcej osób przyjdzie, tym na pewno lepiej będziemy się prezentowali na parkiecie.
Wraz z trwaniem sezonu wiele drużyn weryfikuje swoje plany i cele. Jak jest z tym u was - skupiacie się teraz przede wszystkim na walce o miejsce szóste?
- Na ten moment naszym celem jest zakwalifikowanie się do play-offów. Im wyższą zajmiemy po fazie zasadniczej lokatę, tym łatwiejszy będziemy mieli start w następnej części rozgrywek. Chcielibyśmy oczywiście uplasować się na tym szóstym miejscu i zrobimy wszystko, aby tak się stało. Przed nami jeszcze bezpośrednia potyczka z AZS-em Częstochowa. Na pewno będzie ona decydowała o tym, która drużyna zajmie potem wyższą lokatę.