Ważna wygrana drużyny Wagnera - relacja ze spotkania Fart Kielce - Indykpol AZS Olsztyn

Dobra passa Farta Kielce trwa. Drużyna ze świętokrzyskiego odniosła w poniedziałek bardzo ważne zwycięstwo nad Indykpolem AZS Olsztyn, a dzięki trzem zainkasowanym punktom awansowała na 7. miejsce w tabeli PlusLigi.

Ag Sta
Ag Sta

Mecz, który bez wątpienia był potyczką o przysłowiowe sześć punktów, lepiej rozpoczęli Farciarze. Uskrzydleni niedawnym zwycięstwem z Jastrzębskim Węglem kielczanie od początku narzucili rywalowi swój styl gry i do pierwszej przerwy technicznej zbudowali dwupunktową przewagę. Gospodarze długo utrzymywali 2-3 punktowy dystans do rywala, ale kiedy w ataku pomylił się Xavier Kapfer ich prowadzenie zmalało do zaledwie jednego oczka (14:13). Kiedy oba zespoły dłuższą chwilę grały cios za cios zapowiadało się na zaciętą końcówkę inauguracyjnej odsłony spotkania, ale po asie serwisowym Miłosza Zniszczoła (w sumie w tym meczu miejscowi punktowali w polu zagrywki aż 11 razy) drużyna z Kielc powróciła do bezpiecznego prowadzenia (20:17). Chociaż końcówka partii byłą festiwalem błędów z jednej i drugiej strony, więcej zimnej krwi zachowali miejscowi, którzy po autowym ataku Bartosza Krzyśka mogli cieszyć się z prowadzenia w meczu 1:0.

Set drugi było kopią poprzedniego. Fart jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną odskoczył olsztynianom na dwa punkty, by w środkowej fazie partii powiększyć przewagę do trzech oczek (11:8). Kielczanie długo prowadzili taką właśnie różnicą punktową, ale goście nie powiedzieli w tym secie jeszcze ostatniego słowa i po bloku na Grzegorzu Kokocińskim doprowadzili do wyrównania (18:18). Reprymenda Grzegorza Wagnera podziałała jednak na gospodarzy jak kubeł zimnej wody. Fart dał rywalowi w tym secie zdobyć tylko jeszcze jedno oczko i wygrał pewnie, 25:19.

Partia trzecia była najbardziej wyrównana, ale w niej również gra toczyła się pod dyktando miejscowych. Kielczanie prowadzili już 9:5, ale wystarczyła chwila rozluźnienia, by rywale doprowadzili do remisu 10:10. Bardzo długo gra toczyła się cios za cios, ale nie była to siatkówka najwyższych lotów, gdyż jedni i drudzy popełniali sporo błędów, zwłaszcza w polu serwisowym. Końcówka seta była prawdziwą wojną nerwów. Prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie, ale żadna z drużyn nie była w stanie uzyskać nawet dwupunktowej przewagi. W grze na przewagi szczęście uśmiechnęło się tym razem do przyjezdnych, którzy po autowym ataku Marcusa Nilssona zwyciężyli 26:24, po trwającym ponad pół godziny secie.

Taki obrót sprawy wyraźnie rozzłościł kielczan, którzy najwidoczniej nastawiali się na trzysetowe spotkanie. W partii czwartej gospodarze nie dali rywalom najmniejszych szans. Po serii bloków momentalnie odskoczyli na 5:1 i mogli spokojnie kontrolować przebieg seta. W pewnym momencie prowadzili już 13:7, ale dwa zepsute przez Kapfera ataki z rzędu zniwelowały różnicę między drużynami do trzech oczek. Jak się jednak później okazało, była to najmniejsza strata Akademików w tej partii. Fart włączył piąty bieg, momentalnie "odjechał" na 17:10, rozstrzygając tym samym losy tej partii i całego seta.

Fart Kielce - Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (25:21, 25:19, 24:26, 25:20)

Fart: Zniszczoł, Pawliński, Kapfer, Kokociński, Nilsson, Kozłowski, Żurek (libero) oraz Kamiński, Pujol

AZS Olsztyn: Hernan, Ferens, Gaca, Gunia, Siezieniewski, Krzysiek, Mierzejewski (libero) oraz Stelmach, Winnik

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×