Wyszarpali zwycięstwo - relacja ze spotkania AZS PW - Lokomotiw Charków

Osłabieni brakiem Grzegorza Szymańskiego i Patricka Steuerwalda przystąpili do meczu z Lokomotiwem Charków zawodnicy AZS Politechniki Warszawskiej. Pierwszy co prawda wziął udział w rozgrzewce, ale robił raczej za straszaka, bo w wyjściowym składzie Inżynierów nie pojawił się. Szymańskiego zabrakło nawet w kadrze meczowej.

Wrażenie budzić mogli natomiast kibice Lokomotiwu Charków. Z ukraińskiego miasta do Warszawy wcale nie jest blisko, tymczasem do stolicy przyjechało około 50 fanów drużyny rywali. I to fanów głośnych, nie siedzących grzecznie w fotelach i zagryzających orzeszki.

Na parkiecie tymczasem spotkały się dwie grające fizyczną siatkówkę zespoły. Po zawodnikach Lokomotiwu, które – co ciekawe, występuje w lidze rosyjskiej widać było już na rozgrzewce, że krzepy w rękach im nie brakuje, a siatkarze nie należą do ułomków.

Od początku obie ekipy ryzykowały w polu zagrywki, waląc ile wlezie w rywali. Momentami niektórzy brali powyższą taktykę za bardzo do siebie. Krzysztof Wierzbowski w jednej z akcji włożył w serwis chyba całą siłę, ale piłka zatrzymała się ...na głowie jego kolegi z drużyny Ardo Kreeka. W ataku było podobnie. Gracze albo wbijali siatkarskie gwoździe, albo w ogóle nie zdobywali punktów. Słabi fizycznie po prostu nie radzili sobie.

W końcu godnego rywala na środku siatki znalazł Marcin Nowak,  bo jego vis a vis w przeciwnej drużynie Wadim Lichoszestrow mierzył dokładnie tyle samo, czyli 215 centymetrów. W pierwszym secie przez długi okres to Politechnika goniła rywala. W pewnym momencie jej sytuacja była niemal beznadziejne, bo przegrywała już sześcioma punktami. Udana końcówka, mozolne odrabianie strat – doprowadziła do wyrównania i wyszła na prowadzenie. No i wygrała, chociaż wykorzystała dopiero siódmą piłkę setową.

Świetny mecz rozgrywał Paweł Mikołajczak. Swoimi zagrywkami siał popłoch w ekipie rywali, atakował skutecznie, na początku drugiego seta wykorzystał nawet kompletnie nieudaną wystawę Macieja Gorzkiewicza. A rozgrywający Politechniki zastępujący Steuerwalda radził sobie więcej niż dobrze. Z pewnością nie zawodził. W drugim secie coś się jednak popsuło. Gdy serwować zaczął Wołodymir Tatarincew, to skończył wtedy, gdy wyprowadził swój zespół na trzypunktowe prowadzenie. Sporo problemow gospodarzom robił też atakujący Sergij Tutlin. Silny jak tur, mierzący aż 204 centymetry atakował z wielką łatwością. Doskonale radził sobie również w zagrywce. Drugi set był łatwą wygraną dla Lokomotiwu. W trzecim, który był bliźniaczo podobny do pierwszego, walka trwała dłużej.

I znowu Politechnika wyszarpała zwycięstwo. Niewiele brakowało jej do porażki, ale w kluczowych momentach blok gospodarzy funkcjonował, jak należy. Tymczasem kolejna partia rozpoczęła się od pięciopunktowej przewagi Inżynierów. Udane obrony Damiana Wojtaszka zaprocentowały. W dodatku nadal świetnie w polu zagrywki radził sobie Mikołajczak, a skuteczna była para Wojciech Żaliński - Krzysztof Wierzbowski. W końcówce atakujący Politechniki przeszedł samego siebie, dzięki swoim świetnym zagraniom.

AZS Politechnika Warszawska – Lokomotiw Charków 3:1 (31:29, 20:25, 27:25, 25:19) 

AZS:
Gorzkiewicz, Mikołajczak, Wierzbowski, Żaliński, Kreek, Nowak, Wojtaszek (libero) oraz Zajder
Lokomotiw:

Tjutlin, Storożylow, Tatarincew, Kapajew, Tierjomenko, Rudnicki, Fomin (libero) oraz Lichoszestrow, Harmasz, Tomin, Jereszczenko, Storożyłowe

Źródło artykułu: