Wierzbowski przewrotnie: Lepiej przyjmować zagrywkę Lokomotiwu niż Resovii czy ZAKSY!

Nie milkną głosy zachwytu nad postawą siatkarzy AZS Politechniki Warszawskiej w potyczce z Lokomotiwem Charków. Sami zawodnicy tonują jednak euforyczne nastroje i podkreślają, że w odniesieniu zwycięstwa pomogła im nieco słabsza dyspozycja samych rywali. Co ciekawe, Krzysztof Wierzbowski uważa, że łatwiej jest przyjmować serwis Ukraińców niż czołowych ekip PlusLigi!

Joanna Seliga
Joanna Seliga

Inżynierowie z AZS Politechniki Warszawskiej zrobili bardzo duży krok w stronę awansu do półfinału Challenge Cup - pokonali w środę faworyzowany Lokomotiw Charków. I choć zewsząd słychać tylko pochwały kierowane w ich stronę, sami nie popadają w hurraoptymizm. - Myślę, że przede wszystkim to rywale nie wykorzystali swojej szansy w trzecim secie. Prowadzili dość wysoko, nam jednak udało się ich dojść - tak Krzysztof Wierzbowski opisywał partię, w której inicjatywę przez większą część czasu mieli goście. - W czwartej przycisnęliśmy ich zagrywką, wywarliśmy na nich presję obroną. Ukraiński trener zaczął wtedy robić zmiany, co też nam pomogło, bo zmiennicy są troszeczkę gorsi od tych podstawowych siatkarzy... - nie ukrywał.

Przyjmujący stołecznej ekipy w rozmowie z naszym portalem był też bardzo samokrytyczny. - Wydaje mi się, że popełniliśmy za dużo błędów w zagrywce - powiedział. Trzeba jednak pamiętać, że mimo dużej liczby zepsutych serwisów, warszawiakom udało się w końcówkach poszczególnych partii postraszyć tym elementem swoich przeciwników.

- Gdybyśmy jednak na początku kolejnych setów - lub nawet w ich połowie - lepiej przyjmowali, to nie byłoby potem problemów w końcówkach - Wierzbowski przyznał, że wolałby, gdyby jego team nie musiał ratować się w decydujących fragmentach gry zagrywką. - Uważam, ze to nasi rywale mają ogromną presję zagrywki, która pozwala im potem w organizacji bloku. Ich serwis przyjmowało nam się naprawdę ciężko. Muszę jednak powiedzieć, że to i tak lepiej niż przyjmowanie zagrywki drużyn z Rzeszowa czy Kędzierzyna-Koźla! - stwierdził dość przewrotnie.
W meczu rewanżowym zagrywka może być elementem kluczowym dla losów rywalizacji. W meczu rewanżowym zagrywka może być elementem kluczowym dla losów rywalizacji.
Jak wyznał chwilę później popularny "Wierzba", sekretem Politechniki w tej konfrontacji było... siatkarskie cwaniactwo! - Trzeba przyznać, że sporo punktów zdobyliśmy dzięki naszej technice. Obicie, kiwka... Właśnie to tutaj przeważyło, bo było sporo piłek, których oni nie kończyli na potrójnych bloku, a nam udawało się gdzieś je splasować albo nabić na blok i wyprowadzić kontry na bloku pojedynczym. O to właśnie chodziło - wyjaśnił. - Wcześniej podkreślał to trener - aby pokonać ich sprytem, a nie siłą. Ciężko byłoby pójść z nimi na wymianę ciosów, bo jednak są chyba od nas silniejsi - doprecyzował.

Nie taki jednak diabeł straszny, jak go malują... Nawet pomimo preferowania przez Lokomotiw rosyjskiego stylu gry. - Można to porównać do meczów reprezentantów Rosji z Francuzami, którzy ich zawsze potrafili oklepać, obić. Dzięki temu właśnie wygrywali. Tak samo my wykonywaliśmy w tym meczu sporo nietypowych ataków, kiwek, które wpadały w boisko, a w PlusLidze tak naprawdę nie miałyby prawa wpaść - podkreślił walory polskiej ligi.

Inżynierów za wynik chwalić należy jednak nie tylko w kontekście mocnego rywala, ale i okoliczności. Przypomnijmy, że drużynę nękają spore problemy kadrowe. W meczu z Ukraińcami z powodu kontuzji nie zagrali Patrick Steuerwald i Grzegorz Szymański. - Pokazuje to naszą siłę, bo jeszcze w październiku i listopadzie wydawało się, że nie mamy w ogóle ławki rezerwowych. Teraz się okazało, że jednak mamy. Maciek Gorzkiewicz gra rewelacyjnie, nie mówię już nawet o Pawle Mikołajczyku, który przyszedł do Warszawy jako drugi atakujący, a w niektórych spotkaniach wyrasta na lidera tego zespołu. Możemy tylko się cieszyć, że tak to wygląda. Co też jest ważne, chorzy zawodnicy powoli wracają do zdrowia - powiedział nam Wierzbowski.

Mimo dobrej formy Macieja Gorzkiewicza, sporym utrudnieniem dla graczy ze stolicy jest mimo wszystko gorsze zgranie z drugim rozgrywającym. Warszawski przyjmujący nas jednak uspokoił. - Wszystko idzie w dobrym kierunku. Ciężko jest z biegu przejść do gry z drugim rozgrywającym, na pewno musimy się do tego przyzwyczaić. Fajnie, że graliśmy do tej pory z samymi mocnymi ekipami i tak naprawdę te porażki nic nas nie kosztowały. Teraz, przed meczami z AZS-em Częstochowa i Treflem Gdańsk, jesteśmy już zgrani - podkreślił.

Krzysztof Wierzbowski zwrócił też uwagę na znakomite przygotowanie taktyczne. - Mieliśmy przed tą potyczkę bardzo dużo materiałów. Udało nam się zdobyć zapisy ich meczów z ligi rosyjskiej, co nam bardzo pomogło. Dużo oczek zdobyliśmy dzięki naszej taktyce blokiem, nie pozwoliliśmy im grać środkiem... Tak miało właśnie być. Super, że zrealizowaliśmy nasze założenia - nie ukrywał zadowolenia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×