Częstochowianie, którzy nadal muszą sobie radzić bez kontuzjowanego Bartosza Janeczka, bardzo nerwowo rozpoczęli środowe spotkanie. Na początku meczu w przyjęciu nie najlepiej radził sobie Krzysztof Gierczyński, z czego skrzętnie korzystali zawodnicy z Belgii. Rywali nie po raz pierwszy w europejskich pucharach swoim serwisem przełamał Łukasz Wiśniewski. Po zagrywkach reprezentanta Polski Akademicy odrobili straty i wysforowali się na pierwsze prowadzenie 8:7. Zespół z Menen nie pozostawał dłużny gospodarzom, ale siły na nawiązanie wyrównanej walki starczyło im tylko do drugiej przerwy technicznej, gdy częstochowianie prowadzili 16:13. Od tego momentu dominacja drużyny Marka Kardosa nie podlegała już żadnej dyskusji, w czym duża zasługa graczy Prefaxisu, którzy nie grzeszyli skutecznością w ataku i zdecydowaną większość swoich ataków posyłali w aut. Seta udanym atakiem zakończył kapitan, Dawid Murek.
Druga odsłona długo miała podobny scenariusz do inauguracyjnej odsłony. Akademicy po udanych zagrywkach Łukasza Wiśniewskiego i Michała Kamińskiego, który ani przez chwilę nie wstrzymywał ręki szybko osiągnęli trzypunktowe prowadzenie 11:8. Później niespodziewanie do głosu doszli jednak podopieczni trenera Alaina Dardenne, którzy po zatrzymaniu blokiem Dawida Murka wyszli na prowadzenie 14:13. Walka rozgorzała na dobre, a po chwili ponownie inicjatywę przejęli goście. Przełomowym momentem dla losów tej odsłony okazały się dwa bloki na Krzysztofie Gierczyńskim, które sprawiły, że goście wypracowali sobie już pięciopunktowe prowadzenie (21:15), którego częstochowianie nie byli już w stanie zniwelować. Po chwili miejsce Gierczyńskiego na placu gry zajął Miłosz Hebda, który dwukrotnie pokazał się z dobrej strony w ataku, ale w końcowym rozrachunku na niewiele się to zdało. Przy piłce setowej dla belgijskiej drużyny w taśmę zagrywkę posłał bowiem Łukasz Wiśniewski. - W pierwszym secie rywale popełnili dużo błędów. W drugiej partii sytuacja się zmieniła i to my nie ustrzegliśmy się błędów. Popełniliśmy ich więcej od rywali i stąd przegrana - oceniał libero Akademików, Adrian Stańczak.
Przegrany set podziałał niczym zimny prysznic na Akademików, którzy w trzeciej odsłonie wyraźnie podkręcili tempo. Częstochowianie szybko wyszli na prowadzenie 4:1 i w miarę upływu czasu coraz bardziej uwidaczniała się ich przewaga. Belgowie byli bezsilni i nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Po asie serwisowym Jakuba Oczki, który wprowadził wiele ożywienia do gry Akademików i serii bloków Akademicy zwyciężyli gładko 25:15. Wysoka przegrana wcale nie podcięła jednak skrzydeł graczom Prefaxisu, który w czwartym secie podobnie, jak w drugiej partii zwietrzyli swoją szansę i po autowym ataku w wykonaniu Łukasza Wiśniewskiego prowadzili 12:10. Riposta gospodarzy była jednak natychmiastowa, a po ataku zza linii trzeciego metra Krzysztofa Gierczyńskiego i asie serwisowym Dawida Murka zrobiło się 18:15. Belgowie rzucili wówczas wszystko na jedną kartę i niespodziewanie doprowadzili do wyrównanej końcówki, w której mieli nawet szansę na doprowadzenie do piątej partii. Belgowie obronili bowiem piłkę setową i mieli w górze piłkę wyrównującą na 24:24. Szczęście uśmiechnęło się jednak do gospodarzy bowiem w aut zaatakował Holender, Brian Schouren i Akademicy mogli zapisać na swoim koncie wygraną.
Akademicy są zatem w połowie drogi do finału. Kropkę nad "i" muszą jednak postawić w sobotnim rewanżu w Menen. Mając w pamięci niedawne spotkania w Almerii i Rennes, gdzie losy awansu ważyły się w "złotych setach" ciężko tak naprawdę cokolwiek prorokować przed rewanżowym pojedynkiem. - Bardzo chętnie wziąłbym awans do finału po wygranym "złotym secie". Miejmy jednak nadzieję, że do takich nerwowych sytuacji nie doprowadzimy i zrobimy wszystko, by po raz drugi wygrać z Belgami - dodaje libero częstochowskiej ekipy. - Musimy być w pełni skoncentrowani, bo od finału dzieli nas tylko, a zarazem aż jeden mecz. Belgowie pokazali, że w rewanżu łatwo nie będzie. Postawili nam spory opór. Wierzę jednak, że odniesiemy tam kolejne zwycięstwo i znajdziemy się w finale - dodał atakujący gospodarzy, Michał Kamiński, występujący pod nieobecność kontuzjowanego Bartosza Janeczka.
Tytan AZS Częstochowa - Prefaxis Menen 3:1 (25:18, 20:25, 25:15, 25:23)
AZS: Drzyzga, Murek, Gierczyński, Sobala, Wiśniewski, Kamiński, Stańczak (libero) oraz Hebda, Oczko.
Prefaxis: Kust, Vandecaveye, Radović, Coolman, Ndango, Coucke, Dejonckheere (libero) oraz Wijk-Tegenrot, Schouren, Ver Eecke.