Podopieczni Marka Kardosa byli faworytem środowej potyczki i swoje zadanie wykonali, choć nie bez problemów. Ekipa z Menen postawiła bowiem częstochowianom spory opór i po gładkiej porażce w pierwszym secie Belgowie w drugiej odsłonie niespodziewanie doszli do głosu. - W pierwszym secie rywale popełnili więcej błędów. W drugiej partii natomiast sytuacja się zmieniła i to my nie ustrzegliśmy się błędów. Popełniliśmy ich więcej od rywali i stąd przegrana. Aczkolwiek w kolejnych dwóch setach wróciliśmy do naszej dobrej gry, która pozwoliła na wygraną w stosunku 3:1, zresztą tak, jak w poprzednich spotkaniach pucharowych. Ten wynik staje się powoli tradycją - podsumował libero częstochowskiej ekipy, Adrian Stańczak.
Poza bardzo kosztownym przestojem w drugiej partii Akademicy mieli w zasadzie pod kontrolą całe środowe spotkanie. Gdy zespół Marka Kardosa podkręcił tempo Prefaxis nie miał zbyt wiele do powiedzenia. - Poza tym drugim setem, to faktycznie tak było. Byliśmy drużyną lepszą. Myślę, że w naszej grze widoczne jest już zgranie i doświadczenie reprezentacyjne czy to Łukasza Wiśniewskiego, czy Fabiana Drzyzgi. Do tego mamy w swoich szeregach takich graczy, jak Dawid Murek i Krzysztof Gierczyński, których doświadczenie pozwoliło nam na wygraną z belgijskim zespołem - uważa Stańczak.
Zgodnie z przedmeczowymi prognozami najwięcej szkód częstochowianom wyrządzili słoweński środkowy, Dragan Radović oraz holenderski atakujący, Brian Schouren, który w drugim secie zastąpił zupełnie bezbarwnego Kameruńczyka, Jeana Pierra Ndongo. Gracz z kraju Tulipanów w czwartym secie miał nawet w górze piłkę na wagę remisu, ale przestrzelił. - Myślę, że mieliśmy ich dobrze rozpisanych. Wydaje mi się, że powoli daje o sobie znać zmęczenie. Gramy praktycznie, co trzy dni i nie mamy czasu na odpoczynek. Cały czas jesteśmy w grze. Cieszy to zwycięstwo, bo nie jest lekko - podkreśla były gracz Jadaru Radom. - Powoli zaczynają się kontuzje. Ostatnio wypadł ze składu Bartek Janeczek. Miejmy nadzieję, że szybko do nas wróci i w pełnym składzie będziemy walczyć zarówno z Belgami, jak i z Resovią w play-offach.
Częstochowianie pierwszą część zadania wykonali z nawiązką i od awansu do finału dzieli ich tylko jedno spotkanie. Kropkę nad "i" muszą jednak postawić w sobotę w rewanżu w Menen, który nie będzie dla ekipy Marka Kardosa spacerkiem. Mając na względzie ostatnie horrory, jakie częstochowianie zafundowali kibicom w Almerii i Rennes ciężko przewidzieć, co wydarzy się w Belgii. - Jeżeli mamy wygrać i awansować po "złotym secie", to bardzo chętnie. Na pewno będziemy się cieszyć, jeśli wygramy po tej dodatkowej partii, aczkolwiek postaramy się nie doprowadzić do tak nerwowych sytuacji. Zrobimy wszystko, by wygrać w trzech setach - zapewnia 25-letni zawodnik.
Konia z rzędem temu, kto jeszcze kilka tygodni temu przewidziałby, że tak potoczą się losy tegorocznej edycji Challenge Cup. Jeszcze niedawno finał częstochowsko-warszawski wielu traktowało z przymrużeniem oka. Wiele wskazuję jednak na to, że do takiej potyczki dojdzie, bo po pierwszych meczach półfinałowych obie ekipy są jedną nogą w finale. - To pokazuje tylko, jak silna jest polska liga. Zespoły ze środka tabeli potrafią miejmy nadzieję dojść do finału pucharowych rozgrywek. Życzę warszawianom, aby również u siebie pokonali rywala w trzech setach i żebyśmy spotkali się razem w finale. A tam postaramy się zrewanżować za porażki w lidze i zdobyć puchar – kończy Adrian Stańczak.
Już nie mogę się doczekać jutra, zaczynam nerwowo tupać nogami:)