- Kibiców posiadamy wcale nie gorszych niż Resovia - zapowiadał przed drugim półfinałem Pucharu CEV przyjmujący ACH Volley Lublana, Uros Kovaćević. Jak się jednak okazało, sobotnie spotkanie w Słowenii rozgrywane było przy niemal pustych trybunach, a przyjezdni kibice z Rzeszowa dopingiem nie ustępowali fanom gospodarzy. O legendarnym "bałkańskim kotle" nie mogło być mowy. Atmosfera meczu, który rozgrywany był na parkiecie, a nie na wykładzinie mondo, co jest już standardem, bardziej przypominała spotkanie II ligi (lub sparing) niż półfinał drugiego co do prestiżu europejskiego pucharu.
Niecodzienne otoczenie nie przeszkadzało jednak Asseco Resovii, która w inauguracyjnej odsłonie spotkania szybko odskoczyła na 10:6. Po serii błędów przyjezdnych ACH Volley doprowadził do remisu 10:10, ale był to ostatni wyrównany moment w tej partii. Zmotywowani na czasie przez trenera Andrzeja Kowala rzeszowianie momentalnie zaczęli "odjeżdżać" rywalowi i do drugiej przerwy technicznej powrócili do kilkupunktowej przewagi. W końcówce to już oni wyłącznie dyktowali warunki gry i zwyciężyli wysoko, 25:18.
Senna atmosfera potyczki nieco rozluźniła przyjezdnych, którzy w drugim secie grali bez dużej mobilizacji i długo pozwolili miejscowym toczyć wyrównaną rywalizację. Dopiero tuż przed drugą przerwą techniczną Resovia odskoczyła na trzy oczka, dowodzona przez nieomylnego Gyorgy Grozera, którego zbicia w sobotę nawet nie dotykały słoweńskiego bloku. Jeżeli ACH Volley marzył o dogonieniu rzeszowian, to seria bloków Marko Bojica skutecznie wybiła im to z głowy, rozstrzygając losy tej partii.
Początek trzeciego seta to najsłabszy w sobotnim meczu fragment gry Resovii. Rzeszowianie (a zwłaszcza Grozer) mieli ogromne problemy ze skończeniem pierwszego ataku, a wiele ich zbić było podbijanych przez drużynę z Lublany. Dodatkowo, dużo kłopotów drużynie z Podkarpacia sprawiła zagrywka Klemena Ćebulija i w efekcie ACH Volley prowadził już 13:9. Wielką formę w tym sezonie po raz kolejny potwierdził jednak Wojciech Grzyb, przy którego serwisie (w tym kilku asach) przyjezdni zdobyli osiem punktów z rzędu i odwrócili wynik na 17:14.
To osiągnięcie porównywalne do serii Grozera w drugim secie środowego meczu w Rzeszowie. Nic więc dziwnego, że Igor Kolaković na czasie na żądanie był wściekły na swoich siatkarzy i nie przebierał w słowach, ale na niewiele się do zdało. Chociaż Resovia w końcówce nie ustrzegła się błędów własnych i gra była na styku, ostatecznie ta partia również padła łupem przyjezdnych, którzy tym samym są kolejnym polskim zespołem, który awansował do finału europejskiego pucharu.
ACH Volley Lublana - Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (18:25, 19:25, 22:25)
ACH Volley: Flajs, Kovaćević, Vinćić, Kamnik, Ćebulj, Rasić, Fabjan (libero) oraz Komel, Klobućar
Resovia: Grzyb, Tichacek, Achrem, Nowakowski, Bojić, Grozer, Ignaczak (libero) oraz Kosok
Pierwszy mecz: 3:0 dla Resovii
Awans do finału: Asseco Resovia Rzeszów