Środowy mecz Farta z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle był wyjątkowym spotkaniem dla Sebastiana Świderskiego. Nie dość, że zadebiutował w roli szkoleniowca kieleckiej drużyny, to jeszcze po drugiej stronie siatki stanął zespół, którego jeszcze 2 tygodnie temu był zawodnikiem!
Jak widać, znajomość tajników ZAKSY popłaciła, bo miejscowa drużyna bardzo dobrze rozpoczęła potyczkę, do pierwszej przerwy technicznej uzyskując już cztery oczka przewagi. Gospodarze długo prowadzili kilkoma punktami, ale po drugiej przerwie technicznej ataki zepsuli zarówno Xavier Kapfer jak i Adam Kamiński i na tablicy wyświetlił się wynik 17:16. Wydawało się, że ZAKSA będzie w stanie odwrócić losy tej partii, ale w końcówce miejscowi zwarli szyki (a i goście ułatwili im zadanie, popełniając seryjnie błędy) i zwyciężyli różnicą pięciu oczek.
Porażka podziałała jak zimny prysznic na ZAKSĘ. Miejscowi byli chyba jeszcze myślami w zwycięskim secie pierwszym, kiedy po kilku minutach drugiej odsłony spotkania przegrywali już 3:8! Farciarze nie zamierzali jednak spisać tego seta na straty. Po pierwszej przerwie technicznej ruszyli do pościgu za rywalem, zwieńczonego sukcesem przy stanie 11:12, kiedy Patryk Czarnowski, który wrócił do składu kędzierzynian po dłuższej przerwie, zaatakował na aut. Przyjezdnym jednak nie mniej niż gospodarzom zależało na zwycięstwie w tym secie. Z Michałem Ruciakiem na zagrywce ZAKSA zdobyła pięć oczek z rzędu i odskoczyła na 19:14, rozstrzygając tym samym losy drugiej partii.
O ile w pierwszej i drugiej partii podopieczni Krzysztofa Stelmacha zdobyli łącznie tylko jeden punkt blokiem, o tyle w trzeciej odsłonie spotkania element ten zaczął świetnie funkcjonować w kędzierzyńskiej ekipie. ZAKSA na początku dwukrotnie zatrzymała Marcusa Nilssona i schodząc na pierwszą przerwę techniczną prowadziła 8:4. To właściwie ustawiło całą partię. W przeciwieństwie do poprzedniej odsłony spotkania, Fart nie tylko nie był w stanie dogonić rywala, ale wraz z przebiegiem gry przewaga przyjezdnych stawała się coraz większa. Ostatecznie wygrali oni 25:17.
Maciej Pawliński wyszedł w czwartym secie w podstawowym składzie Farta w miejsce Rafała Buszka, ale początkowo nie zmieniło to obrazu gry miejscowych. Znowu powtórzył się scenariusz dobrze znany z dwóch poprzednich odsłon spotkania, bo ZAKSA już na początku wypracowała sobie kilka punktów przewagi. Kielczanie byli jednak w środę wyjątkowo zdeterminowani. Przy zagrywce Nilssona zdobyli cztery oczka z rzędu i wyrównali na 10:10.
Końcówka tej partii była najciekawszym fragmentem całego spotkania. Kielczanie prowadzili już 17:14, ale podobnie jak w drugim secie, przy zagrywce Ruciaka, ZAKSA zniwelowała całe straty. Ponownie jednak do walki poderwali się miejscowi, którzy po autowym ataku Serhiya Kapelusa mieli dwa oczka przewagi (22:20). Chwilę później Fart mógł się cieszyć z wyrównania stanu meczu na 2:2.
Tie-break był niesamowicie wyrównany. Gra niemal przez cały czas toczyła się punkt za punkt. Tuż po zmianie stron dwa punktu z rzędu zdobyli kędzierzynianie i prowadzenia nie oddali już do końca partii. Chociaż Fart walczył heroicznie, to ZAKSA wygrała 3:2 i awansowała do półfinału PlusLigi.
Fart Kielce - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:20, 19:25, 17:25, 25:23, 12:15)
Fart: Kapfer, Zniszczoł, Kamiński, Nilsson, Buszek, Pujol, Żurek (libero) oraz Pawliński, Jungiewicz, Kozłowski, Kokociński
ZAKSA: Samica, Zagumny, Czarnowski, Kaźmierczak Rouzier, Ruciak, Gacek (libero) oraz Witczak
MVP: Rouzier
Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 3:0 dla ZAKSY
Awans: ZAKSA