Bez niespodzianki - relacja z meczu AZS PW - Skra Bełchatów

Skra Bełchatów pokonała 3:0 AZS Politechnikę Warszawską i awansowała do półfinału mistrzostw Polski. Podopiecznym Radosława Panasa pozostała walka o miejsca 5-8.

- Chcemy pokusić się o niespodziankę w środę, wygrywając z bełchatowskim zespołem lub przynajmniej zaprezentować przed kibicami dobre widowisko - zapowiadał na łamach portalu SportoweFakty.pl libero stołecznej drużyny, Damian Wojtaszek. Trzeci pojedynek broniącej tytułu Skry Bełchatów i Politechniki Warszawskiej został rozegrany przy komplecie widzów, jaki zasiadł w Arenie Ursynów. Mistrzowie Polski są niczym magnes na stołecznych kibiców - za każdym razem hala wypełnia się do ostatniego miejsca.

Jednakże podopiecznym Radosława Panasa w pierwszej odsłonie spotkania nie udało się zaprezentować dobrego widowiska, bowiem po początkowo wyrównanej grze, bełchatowianie szybko wyszli na prowadzenie 8:5 po asie serwisowym Mariusza Wlazłego. Inżynierowie zaczęli coraz częściej się mylić, a po trzech z rzędu błędach szkoleniowiec stołecznej drużyny poprosił o czas (7:12). Przerwa nie odniosła jednak pożądanego efektu, a goście kontynuowali akcję pognębiania Politechniki blokiem – rzadko kiedy atakujący stołecznego klubu przedzierali się przez mur, jaki stawiali zawodnicy w żółto-czarnych strojach. Pojedyncze ataki Krzysztofa Wierzbowskiego czy Grzegorza Szymańskiego nie robiły wrażenia na przyjezdnych, którzy bardzo pewnie wygrali partię 25:14.

Podobny przebieg do premierowej odsłony meczu miał set numer dwa. Początkowo Inżynierowie próbowali trzymać się blisko Skry, lecz ataki Mariusza Wlazłego i Michała Winiarskiego sprawiały, że przyjezdni niemalże z każdą akcją powiększali swój dorobek punktowy. Kiedy na tablicy świetlnej widniało odpowiednio 11 punktów dla Politechniki i 18 dla Skry, Radosław Panas zareagował. Podobnie jak w pierwszym secie, bezskutecznie: ręki nie zwalniał ani Winiarski, ani Wlazły, który 20. oczko zapewnił swojej drużynie zagrywką. Gospodarzom nie udało się odwrócić losów drugiej partii, mimo desygnowania do gry w pole zagrywki Pawła Mikołajczaka.

Sytuacja zaczęła się zmieniać po gwizdku sędziego obwieszczającym trzeci set: Politechnika trzymała się blisko podopiecznych Jacka Nawrockiego, często wyrównując stan rywalizacji. Przy stanie 13:13 w polu zagrywki pojawił się Krzysztof Wierzbowski - kąśliwa zagrywka przyjmującego Inżynierów pozwoliła na objęcie pierwszego w tym meczu prowadzenia przez gospodarzy (14:13), a następnie na zwiększenie przewagi do trzech oczek, 16:13. Tym razem to bełchatowianie musieli gonić, a Politechnika najwyraźniej postanowiła tanio skóry nie sprzedać. Rozgorzała walka punkt za punkt, w której ostatecznie lepsi okazali się goście zdobywając ostatni punkt blokiem na Wojciechu Żalińskim.

AZS Politechnika Warszawska - PGE Skra Bełchatów 0:3 (14:25, 16:25, 23:25)

Politechnika: Steuerwald, Zajder, Żaliński, Szymański, Nowak, Wierzbowski, Wojtaszek (libero) oraz Kreek, Krzywiecki, Mikołajczak, Gorzkiewicz.

Skra: Falasca, Pliński, Kurek, Wlazły, Kłos, Winiarski, Zatorski (libero) oraz Woicki, Atanasijević, Bąkiewicz.

MVP: Falasca.

Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 3:0 dla Skry.

Źródło artykułu: