Konrad Pakosz: Od najlepszych lig dzieli nas niewiele

Tegoroczny sezon w europejskich pucharach przejdzie do historii klubowej siatkówki w naszym kraju. W każdym z pucharów w finale znalazły się bowiem polskie zespoły, a w najniższym rangą Pucharze Challenge finałową parę stworzą Politechnika Warszawska oraz Tytan AZS Częstochowa. - Od ligi rosyjskiej czy włoskiej dzieli nas naprawdę niewiele - podkreśla prezes częstochowskiego klubu, Konrad Pakosz.

Tegoroczny sezon w europejskich pucharach zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubowej siatkówki w naszym kraju. Na arenie międzynarodowej w bieżącym sezonie polskie zespoły zdeklasowały wręcz rywali i znalazły się w finałach każdej z trzech pucharowych rozgrywek. W walce o medale z najcenniejszego kruszcu w Lidze Mistrzów siatkarze PGE Skry Bełchatów ulegli jak wiadomo Zenitowi Kazań 2:3, a niedługo finałowa potyczka w ramach Pucharu CEV czeka siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów. Rywalem drużyny Andrzeja Kowala będzie kolejny rosyjski potentat, Dynamo Moskwa, w którym roi się od znanych nazwisk.

Przedstawiciele PlusLigi zdominowali także rozgrywki o Puchar Challenge. W finale spotkają się bowiem debiutant na arenie międzynarodowej Politechnika Warszawska oraz Tytan AZS Częstochowa. Lepszego zwieńczenia fantastycznej pucharowej przygody obie ekipy nie mogły sobie wymarzyć. - Rozgrywki PlusLigi to produkt, który jest budowany od ponad 10 lat. W tym czasie budżety klubów zwiększyły się wielokrotnie, poprawiła się organizacja, a kibice są świadkami pasjonujących widowisk z udziałem najlepszych zawodników. Efektem tego są sukcesy na arenie międzynarodowej - uważa prezes częstochowskiego klubu, Konrad Pakosz, którego zdaniem PlusLiga coraz bardziej depcze po piętach lidze rosyjskiej i włoskiej, która zawsze stawiana była za wzór. - Może nie co roku gramy w finałach europejskich pucharów, ale od ligi rosyjskiej czy włoskiej dzieli nas naprawdę niewiele. O ile w ogóle są jakieś różnice.

Swoje "pięć minut" na europejskiej arenie mają w tym sezonie siatkarze Tytanu AZS Częstochowa. Częstochowianie śrubują pokaźny rekord i już od ponad 20 lat co roku reprezentują nasz kraj w Europie. W tym czasie Akademicy zdołali awansować m.in. do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, a także wywalczyć trzecie miejsce w Pucharze Top Teams. Przepustki do ścisłego finału rozgrywek częstochowianie nigdy jednak nie uzyskali. - Od blisko ćwierć wieku AZS Częstochowa gra nieprzerwanie w europejskich pucharach. Kilka razy nasz klub był sprawcą niespodzianek na dużą skalę, ale jeszcze nigdy nie awansował do ścisłego finału. To na pewno duży sukces, ale do pełni szczęścia jeszcze daleka droga. Chcielibyśmy po tylu latach gry z najlepszymi stanąć na najwyższym stopniu podium - dla naszego tytularnego sponsora oraz dla wspaniałej publiczności w Częstochowie - dodaje prezes.

Finałowy dwumecz ze stołecznym zespołem zapowiada się niezwykle interesująco. W tym sezonie ligowym mecze pomiędzy obiema drużynami dostarczyły nie lada emocji. - To będą dwa fantastyczne mecze. Mam taką nadzieję. Przed rozpoczęciem rywalizacji szanse są równe. Nie da się porównać finału Pucharu Europy do rozgrywek PlusLigi. Osobiście jestem przekonany, że to będzie kawał siatkówki na najwyższym poziomie - kończy Konrad Pakosz.

Komentarze (0)