Nie mamy problemów finansowych - rozmowa z Grzegorzem Ziębą, dyrektorem sportowym Atomu Trefla Sopot

Happy-endem zakończył się poprzedni sezon dla Atomu Trefla Sopot. Drużyna zdobyła mistrzostwo kraju, odbierając tytuł Bankowi BPS Muszyniance Fakro, pomimo ogromnych trudności organizacyjno-finansowych. M.in. o nich opowiada dyrektor sportowy sopockiego klubu specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.

Paweł Sala
Paweł Sala

Paweł Sala: Przy tej ilości problemów organizacyjno-finansowych, jakie miał klub, Atom Trefl ostatecznie wywalczył mistrzostwo Polski, a teraz z pompą rozpoczął budowanie drużyny na kolejny rok. Czy to oznacza, że klub kłopoty ma za sobą?

Grzegorz Zięba, dyrektor sportowy Atomu Trefla Sopot: Uporządkujmy pewne fakty. Klub był w poważnych tarapatach. Ja nie spowodowałem tych tarapatów, ani prezes Tomasz Słodkowski. Realizujemy teraz program naprawczy i staramy się to wszystko uporządkować. Nie mamy problemów finansowych. Zaległości mieliśmy dwa, trzy miesiące temu, ale zostały one uregulowane. Wiarygodność finansowa klubu wzrosła. Zawodniczki, które teraz są w klubie wiedzą, że jesteśmy rzetelnym płatnikiem i co miesiąc otrzymują wynagrodzenia. Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Były trzy miesiące ciężkie, ale żeśmy się pozbierali. Pokazaliśmy klasę i charakter. Byli ludzie, którzy wstrzymali finanse, którzy podpisywali kontrakty, a później nie wywiązali się ze zobowiązań. Przyszła nowa ekipa i zrealizowaliśmy jakiś cel. Było wejście do finału Pucharu Polski, było mistrzostwo Polski. Same fakty świadczą o tym, że ta nowa ekipa wykonała dobrą pracę. Sztab szkoleniowy został uszczuplony, również sztab zawodniczy został uszczuplony o bardzo ważne zawodniczki. Zrealizowaliśmy poważne cele w takim składzie, jaki mieliśmy, a cała Polska nam kibicowała.

Komu zatem w pierwszej kolejności sopoccy kibice powinni dziękować za poprawę sytuacji klubu? 

- Prezes Słodkowski, właściciel Kazimierz Wierzbicki - to oni wykonali ogromną pracę. Tym się po prostu można chwalić. Proszę wszystkich, aby mieli troszeczkę wiary w to, co robimy, w założenia, jakie przyjęliśmy. Przyszedł prezes Słodkowski i pokazał klasę. Również pan Wierzbicki.

Z klubu odeszło już kilka kluczowych zawodniczek. Jak na razie do Sopotu przenoszą się Mariola Zenik i Dorota Pykosz. Mistrz Polski będzie miał zupełnie inne oblicze w nowym sezonie? 

- Oczywiście powinniśmy kontynuować w tym samym składzie. Mistrz Polski powinien kontynuować grę w tym samym zestawieniu. Ale wiemy w jakich realiach żyjemy. Ja, uczciwie mówiąc, przeprowadziłem z każdą zawodniczką rozmowę. Zaproponowałem warunki nowych kontraktów, ale już nie mam wpływu na to, że zawodniczka nie chce realizować swoich celów w Atomie Treflu.

Zespół poprowadzi ostatecznie doświadczony Jerzy Matlak, o którego biło się wiele klubów. To gwarant sukcesu? 

- Od dłuższego czasu sygnalizowaliśmy w klubie temat tego, że trener Chiappini jest dogadany z Azerrail Baku. Do tego się szykowaliśmy. Poczyniliśmy ogromny sukces zatrudniając trenera Matlaka. Przecież on miał wiele innych ofert. Był praktycznie dogadany z wieloma klubami. Ale moja osoba przekonała go do realizowania się w Atomie. Przekonałem go, że jest dobrze w naszym klubie. 21 medali trenera Matlaka świadczy o tym, że jest najbardziej utytułowanym szkoleniowcem i właściwą osobą na właściwym miejscu. Nieraz pokazywał, że potrafi walczyć jak Dawid z Goliatem, że to dobry trener.

Czy jednak zatrudnienie Doroty Pykosz, która ma za sobą nieudany sezon, to najwłaściwsze rozwiązanie? Może można było rzetelniej rozejrzeć się na rynku transferowym za odpowiednią zawodniczką na środek siatki? 

- Wydawało się, że myśmy na rynku transferowym nieco przysnęli. Myśmy jednak nie spali. Tak naprawdę wykonaliśmy ogromną pracę. Te zawodniczki, które mogą, już zaczęły pod okiem trenera Grabowskiego przygotowania do nowego sezonu. Potrwają one najpierw do 15 czerwca. Od tego dnia zawodniczki dostaną urlop, a 9 lipca już spotykamy się na treningach. Ułożyliśmy już plan, gdzie będziemy trenowali.

Ubiegłoroczny sezon był dla was wymarzony - mistrzostwo Polski, finał Pucharu Polski. Można było pokusić się o dublet?

- Nie odpuściliśmy mistrzostwa Polski, a przecież skazywano nas na porażkę. Pokazaliśmy charakter. W Pucharze Polski się nie udało, i oczywiście byliśmy bardzo zawiedzeni. Ale było bardzo blisko. Mieliśmy atuty, żeby wygrać z Tauronem MKS, co pokazała liga. Różne rzeczy zadecydowały jednak, że się nie udało. Tego drugiego miejsca w Pucharze Polski w zeszłym sezonie nie uważam za porażkę, jednak byliśmy w stanie wygrać finałowy mecz. Chcemy w kolejnym roku zdobyć Puchar Polski.

Jednak to mistrzostwo Polski jest cenniejsze od trofeum za Puchar Polski. Obrazuje ono - przynajmniej w jakiejś mierze - jak prezentował się zespół w przeciągu całego sezonu. 

- Zdobycie mistrzostwa Polski to nie jest dzieło przypadku. Zdobyciem mistrzostwa kraju pokazaliśmy, że wykonana została praca przez cały sezon. Nie w jednym meczu wygraliśmy z Bankiem BPS Muszyną, nie w jednym spotkaniu ograliśmy Tauron MKS Dąbrowę Górniczą, a to są przecież doskonałe ekipy. Wygraliśmy po ciężkiej walce ze znakomitymi zespołami. Pokazaliśmy, jak klasową drużyną jesteśmy.

Ponownie przed zespołem zostaną postawione najwyższe cele, w tym obrona tytułu? 

- Na tyle chcemy wzmocnić zespół - po to przecież zatrudnialiśmy trenera Matlaka! - żebyśmy nie grali o piąte miejsce, lecz szykujemy się bardzo poważnie na obronę tytułu i walkę w europejskich pucharach. Na pewno w przyszłym sezonie pokażemy się z dobrej strony. A zawsze człowiek ma troszeczkę nadziei. Myślę, że skład personalny pozwala patrzeć z optymizmem w przyszłość. W Lidze Mistrzyń ważne będzie losowanie - to jest wielka loteria. Celem w europejskich pucharach jest Final Four.

O problemach w Atomie Treflu można już zatem zapomnieć? 

- Decyzje, które podjęliśmy odnośnie do zawodniczek, odnośnie do sztabu szkoleniowego są bardzo przemyślane. Realizujemy strategię bardzo skrupulatnie. Jesteśmy wiarygodni, o czym świadczą wypłaty dla zawodniczek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×