LŚ grupa C: Amerykanie i Francuzi wciąż na czele

Reprezentacje Stanów Zjednoczonych i Francji wciąż przewodzą tabeli grupy C Ligi Światowej. Obie drużyny bardzo zgodnie, bo w czterech setach, wygrały swoje piątkowe mecze w koreańskim Gwangju.

Pierwsi na parkiet wyszli gospodarze oraz ekipa Trójkolorowych. Jedynie dwa pierwsze sety przyniosły emocje. Chociaż aż 22 punkty zdobył Park Chul-Woo, nie pomogło to jego drużynie ograć Europejczyków.

W dwóch premierowych partiach oba zespoły spisywały się bardzo dobrze w defensywie. Koreańczycy lepiej serwowali i szybko rozgrywali akcje, wobec czego problemy w bloku mieli Francuzi. Trzecia część przyniosła zamianę ról - przyjezdni wreszcie zaczęli ustawiać szczelny blok, przez który rywale nie potrafili się przedrzeć. Wyróżniali się zwłaszcza Antonin Rouzier i Earvin Ngapeth.

Czwarty set wyglądał podobnie do poprzedniego. Spotkanie zakończyło się gładkim i zasłużonym zwycięstwem Francji. - Byliśmy zbyt nerwowi jak na mecz u siebie. Graliśmy dobrze w pierwszej i drugiej partii. Przeciwko Włochom będziemy chcieli pokazać się ze znacznie lepszej strony - powiedział po zakończeniu pojedynku Kwon Young-Min, kapitan Korei. - Wystawiłem dzisiaj młodych zawodników, ale niestety przed koreańską publicznością nie zaprezentowali oni tego, na co ich stać - żałował trener Park Ki-Won. - Jestem zadowolony z wygranej, ponieważ rywal to mocna drużyna, dobra w defensywie - podkreślił z kolei Pierre Pujol, kapitan Francuzów.

Korea Południowa - Francja 1:3 (21:25, 25:23, 16:25, 15:25)

Korea: Jeon Kwang-In, Han Sun-Soo, Lee Sun-Kyu, Park Chul-Woo, Ha Kyoung-Min, Song Myung-Geun, Yeo Oh-Hyun (libero) oraz Kwon Young-Min, Choi Hong-Suk, Kim Jeong-Hwan, Lee Kang-Joo, Choi Min-Ho

Francja: Trefle, Hardy-Dessources, Toniutti, Moreau, Ngapeth, Tuia, Grebennikov (libero) oraz Rouzier, Samica, Pujol

***

Zdecydowanie bardziej wyrównany przebieg miało drugie piątkowe starcie. Choć rozpoczęło się po myśli Amerykanów, którzy objęli prowadzenie, to jednak nie zdołali utrzymać go do końca i premierowa odsłona padła łupem Italii.

W drugim secie mistrzowie olimpijscy poprawili przyjęcie, ponadto Donald Suxho rozgrywał ciekawiej i bardziej różnorodnie od swojego vis-a-vis. Co więcej, Włosi popełniali wiele niewymuszonych błędów, wobec czego ekipa z Ameryki Północnej kontrolowała przebieg wydarzeń na parkiecie.

Trzecia część to wyrównana walka punkt za punkt od pierwszej do ostatniej piłki. Sporo dobrego dała Włochom zmiana na pozycji rozgrywającego. Silnej zagrywce, mocnym atakom i wysokiemu blokowi USA rywale przeciwstawili solidne przyjęcie. Emocjonującą grę na przewagi ostatecznie rozstrzygnęli na swoją korzyść Jankesi.

Później Amerykanie dopełnili dzieła. Ekipa z Półwyspu Apenińskiego nie znalazła na tyle motywacji, aby powalczyć o przedłużenie meczu. - Zaczęliśmy dobrze, od wygranego seta. Jednak pierwszy błąd przyniósł kolejne, zgubiliśmy nasz rytm - zaznaczył na konferencji prasowej Simone Buti, kapitan Italii. W podobnym tonie wypowiadał się trener Paolo Montagnani. - Dzisiejsze spotkanie było wyrównane przez pierwsze dwie partie, od trzeciej lepiej serwowaliśmy i blokowaliśmy - podał przyczynę zwycięstwa kapitan USA, Clayton Stanley.

Włochy - USA 1:3 (25:22, 21:25, 27:29, 16:25)

Włochy: Kovar, De Togni, Maruotti, Buti, Baranowicz, Sabbi, Rossini (libero) oraz Falschi, De Marchi, Lanza, Vettori

USA: Anderson, Lee, Suxho, Priddy, Stanley, Smith, Lambourne (libero) oraz Rooney, Holmes, McKenzie.

W sobotę Korea podejmie Włochów, zaś Francja zmierzy się z USA.

Komentarze (0)