WGP grupa J: Argentynki rozbite przez gospodynie, USA na prowadzeniu

Szybko zakończyły się dwa piątkowe starcia w grupie J. Najpierw Serbki nie miały większych szans z Amerykankami. Jeszcze mniej nadziei pozostawiły Argentynkom gospodynie turnieju w Bangkoku.

Megan Hodge i Kristin Richards poprowadziły swoje koleżanki do zwycięstwa w starciu z Serbią. Trzeba jednak przyznać, że wkład w piątkowy sukces miały wszystkie zawodniczki reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Podopieczne Hugh McCutcheona poradziły sobie nawet bez swojej kapitan, Danielle Scott-Arrudy.

Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej walki punkt za punkt. Przed drugą przerwą techniczną na 3 "oczka" odskoczyły Amerykanki, przede wszystkim dzięki skutecznej postawie w ataku Nancy Metcalf. Co prawda Sanja Starović starała się odwrócić losy pierwszego seta, ale na niewiele to się zdało.

Otwarcie drugiej partii przebiegło po myśli Serbek, które prowadziły już 5:1 i 10:3. Reprezentantki USA popełniły w tym fragmencie kilka niewymuszonych błędów, m.in. w polu serwisowym. Ekipa z Ameryki Północnej wykorzystała moment rozprężenia w szeregach rywalek i błyskawicznie wyrównała (13:13). Dostała "wiatru w żagle", zachowując więcej "zimnej krwi" w decydujących momentach.

Trzecia i, jak się później okazało, ostatnia część, była dopełnieniem formalności. - Mamy wiele do nauki po takim spotkaniu. Grałyśmy wolno i bez energii. Moment lepszej postawy w drugim secie nie wystarczył - przyznała na pomeczowej konferencji prasowej Jovana Vesović, kapitan Serbii. - Nie mogliśmy przeciwstawić się ich atakom. W ofensywie prezentowały się zdecydowanie lepiej - podkreślił trener Branko Kovacević.

Serbia - USA 0:3 (19:25, 23:25, 18:25)

Serbia: Zivković, Vesović, Ninković, Stevanović, Starović, Mihajlović, Molnar (libero) oraz Malesević, Bjelica, Blagojević

USA: Glass, Bown, Metcalf, Harmotto, Hodge, Richards, Davis (libero) oraz Haneef-Park, Miyashiro, Thompson

***

Ku uciesze swoich fanów, gładkie zwycięstwo odniosła również reprezentacja Tajlandii. Argentynki nie odniosły jeszcze ani jednej wygranej w fazie interkontynentalnej. Wilavan Apinyapong zdobyła 22 punkty dla swojej drużyny.

W każdej z partii gra od pierwszej do ostatniej akcji przebiegała pod dyktando gospodyń. Niesione dopingiem kilkutysięcznej publiczności, nie dały ekipie z Ameryki Południowej żadnych szans. Dominowały w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła.

- Właściwie to wiemy jak grać przeciwko Tajlandii. Dzisiaj grały bardzo szybko, dobrze atakowały. Musimy poprawić wiele elementów - nie ma wątpliwości Emilce Sosa, kapitan Argentyny. - Próbowałyśmy zmniejszyć ilość naszych niewymuszonych błędów. Argentyna jest bardzo mocna. Nasze przyjęcie nie jest najlepsze - zaznacza z kolei Wilavan Apinyapong. - To był jeden z naszych najlepszych występów w tych rozgrywkach World Grand Prix. Życzę Tajlandii awansu do finału w Ningbo - nie ukrywa Horacio Bastit, trener przyjezdnych.

Tajlandia - Argentyna 3:0 (25:15, 25:16, 25:13)

Tajlandia: Thinkaow, Sittirak, Apinyapong, Hyapha, Kanthong, Tomkom, Buakaew (libero), Pannoy (libero) oraz Chaisri, Guedpard, Keawbundit

Argentyna: Fernandez, Nizetich, Fresco, Sosa, Busquets, Castiglione, Gaido (libero) oraz Boscacci, Curatola.

Komentarze (0)