Po wygranej 3:0 nad reprezentacją Serbii, zawodniczki Stanów Zjednoczonych nie miały większych problemów z ograniem słabej Argentyny. Tym razem trener Hugh McCutcheon dał odpocząć swoim najlepszym siatkarkom, które zagrały w pierwszym meczu turnieju w Bangkoku. Do boju posłał jednak równie uznane zawodniczki, jak kapitan Danielle Scott-Arrudę czy Tayyibę Haneef-Park. Na rozegraniu od początku wystąpiła świeżo upieczona siatkarka Budowlanych Łódź, Courtney Thompson.
Nie mając nic do stracenia, z animuszem rozpoczęły Argentynki. Prowadziły nawet 12:9. Znów klasę pokazała jednak Megan Hodge. Najlepiej punktująca przeciwko Serbii, również w sobotę była najlepszym strzelcem meczu (19 punktów). Za sprawą jej ataków Stany Zjednoczone prowadziły 24:20. Rywalki obroniły jeszcze trzy piłki setowe i były bliskie doprowadzenia do gry na przewagi. Decydujący cios zadała tym razem Cynthia Barboza.
W kolejnych odsłonach było już dużo gorzej. Siatkarki USA dominowały na parkiecie i wygrały je do 17 oraz 12. Tym samym odniosły ósme z rzędu zwycięstwo w World Grand Prix 2012 - pozostają niepokonane - przy sumarycznym bilansie setów 24:2!
- Bardzo trudno gra się przeciwko reprezentacji USA. Ona nie jest po prostu silną drużyną, ale również jedną z najlepszych ekip na świecie. Graliśmy dobrze w pierwszym secie, jednak gra w bloku Stanów Zjednoczonych oraz ich defensywa były znacznie lepsze od naszej - skomentował na gorąco trener Argentyny, Horacio Bastit. Z kolei trener McCutcheon już wybiegał w najbliższą przyszłość. - Teraz musimy skupić się na pozostałym spotkaniu z Tajlandią. W 2009 roku ta drużyna pokonała nas po pięciu setach. Mimo, że zagramy przeciwko niej i jej kibicom zgromadzonym w hali, to nie czujemy większego ciśnienia - przyznał opiekun lidera tabeli WGP 2012.
USA - Argentyna 3:0 (25:23, 25:17, 25:12)
USA: Thompson, Hodge, Barboza, Bown, Haneef-Park, Scott-Arruda, Davis (libero) oraz Glass, Metcalf, Miyashiro, Richards.
Argentyna: Fernandez, Nizetich, Sosa, Boscacci, Busquets, Castiglione, Gaido (libero) oraz Fresco, Carlotto, Curatola, Cossar.
***
Reprezentacja gospodarzy turnieju, Tajlandia okazała się za mocna dla byłych mistrzyń Europy z 2011 roku. Serbki poniosły drugą porażkę podczas rozgrywanego w Bangkoku turnieju, dzień wcześniej ulegając w trzech setach Stanom Zjednoczonym.
Tajki, które zapewniły sobie udział w turnieju finałowym World Grand Prix 2012 w Ningbo, zaczęły fatalnie sobotnie spotkanie. Pierwszego seta praktycznie oddały rywalkom. Serbki zwyciężyły tę odsłonę do 12. Roszady w składzie dokonane przez trenera Branko Kovacevicia - m.in. posadzenie na ławce Sanji Starović - do tego momentu zdały egzamin.
Gospodynie szybko zapomniały jednak o fatalnej pierwszej partii i w kolejnych odwróciły losy meczu. Skuteczna w ataku była Onuma Sittirak (17 "oczek") i Tajlandia zwyciężyła w drugim secie do 16. Trzecia i czwarta odsłona wyglądały podobnie i gospodynie mogły się cieszyć z siódmej wygranej w WGP 2012.
- Mecz przeciwko Serbii umocni moje zawodniczki przed konfrontacjami z jeszcze silniejszymi rywalami w niedalekiej przyszłości - skomentował szkoleniowiec Tajlandii, Kiattipong Radchatagriengkai.
Serbia - Tajlandia 1:3 (25:12, 16:25, 19:25, 21:25)
Serbia: Zivković, Mihajlović, Vesović, Bjelica, Ninković, Stevanović, Molnar (libero) oraz Starović, Blagojević, Malesević.
Tajlandia: Thinkaow, Sittirak, Apinyapong, Hyapha, Tomkom, Kanthong, Buakaew (libero), Pannoy (libero) oraz Chaisri, Guedpard, Kongyot.