Anna Kossabucka: Zakończyły się mistrzostwa Europy juniorów. Jak pan ocenia te zawody? Było blisko czwórki, ale ostatecznie zajęliście 6. miejsce.
Jacek Nawrocki:
Ten turniej był dla nas udany. Uważam, że to dobre miejsce. Zrobiliśmy postęp, co jest najistotniejsze dla tej drużyny. Chłopaki byli blisko czwórki, ale to byłoby coś ponad nasze możliwości. Nie jesteśmy jeszcze na tym etapie - zarówno pod względem fizycznym jak i technicznym. Dla mnie najważniejsze było to, by oni mogli zebrać jak najwięcej doświadczenia, gdyż niezbędna jest dla nich gra. Jest w tej grupie kilku zawodników, którzy mogą trafić do seniorskiej reprezentacji, ale ważne jest to, by grali dużo już teraz. I to jest największe zmartwienie, bo chłopcy z innych reprezentacji występują już w ligach i zdobywają ogranie. U nas jest z tym ciężko. Dlatego tak bardzo cieszyłem się, że mogliśmy zagrać o 5. miejsce, z reprezentacją Rosji, gdyż to zawsze mecze, które mobilizują dodatkowo a od Rosjan można się wiele nauczyć. Na pewno jednak turniej oceniam pozytywnie, bo złapaliśmy kontakt z czołówką europejską.
Nie może też zabraknąć pytania o to, co czeka tę reprezentację?
- No właśnie to jest dobre pytanie. Teraz na pewno trzeba by tym zawodnikom zapewnić jak najlepszą drogę rozwoju i tutaj mam pewne obawy. Niektórzy chłopcy trafiają do klubów, jednakże może się tak zdarzyć, że zabraknie dla nich miejsca w podstawowym składzie. A oni tego potrzebują - gry na wysokim poziomie. Bo to jest jedyna gwarancja, by ten zespół mógł pójść do przodu. Zrobiliśmy w tym sezonie olbrzymi postęp, co umożliwiło nam nawiązanie walki z najlepszymi. Mam nadzieję, że to nakręci także chłopaków do dalszej gry i ciężkiej pracy. No ale doświadczenie muszą zbierać, bo nie ruszymy dalej bez tego. Część na pewno zostanie w SMS-ach, część zagra w klubach i na pewno będziemy musieli kontaktować się także indywidualnie, próbować zbierać ich na wspólne konsultacje.
To jaka jest różnica między prowadzeniem kadry a klubu?
- Dużo by mówić, bo różnice są, ale wydaje mi się jednak, że jest więcej cech wspólnych. Tak samo daje się serce i duszę, poświęca się dla dobra drużyny, tak samo przeżywa. To są na pewno niezwykłe momenty.
Ale juniorska kadra to na pewno już coś innego?
- Tak, w juniorach brakuje na pewno tej konsekwencji, którą seniorzy wykorzystują z zimną krwią. Tutaj czasami odczytanie taktycznie zespołu nie daje tyle, co w zespołach starszych. Wszystko opiera się o walkę i entuzjazm, to są głównie elementy decydujące o wyniku spotkania, a taktyka pozostaje gdzieś na dalszym planie. Dużo jest falowania, ale to jest wszystko normalne. Ja pracowałem długo z juniorami, więc wiem, czego mogę oczekiwać po tych młodych zawodnikach. Ale tak wracając do pytania, to ogólnie rzecz biorąc, widzę więcej cech wspólnych niż różnic. Obie prace są fantastyczne.
Teraz wraca pan do Bełchatowa, nie ma chwili wytchnienia. Zawodnicy już trenowali pod okiem sztabu, zgodnie z wytycznymi. Co więc zamierza pan zastać na miejscu?
-
Jestem spokojny o to, co tam zastanę. Jestem w ciągłym kontakcie telefonicznym ze sztabem. Pracują tam wszyscy pod okiem Maćka Bartodziejskiego, Daniela Lecouny, Tomasza Kuciapińskiego i Fabio Stortiego. Są to bardzo doświadczone osoby, które znają ten zespół od podszewki i doskonale wiedzą co robią. Tak więc nie sądzę, aby zastały mnie na miejscu jakieś niespodzianki. Jestem tylko osobiście niezwykle ciekawy postaw nowych zawodników, którzy pojawili się w klubie.
No właśnie, transfery jakich dokonała Skra - jest pan z nich zadowolony? Bo dla grona kibiców są to osoby mniej znane, rzec by można - egzotyczne. A po Skrze zawsze spodziewa się największych hitów transferowych.
-
Chyba to okno transferowe najlepiej pokazuje jak trudno jest dokonać transferów, które będą satysfakcjonowały kibiców, które będą gwarantowały uzyskanie dobrego wyniku. To jest niezwykle trudne zadanie. My zrobiliśmy to, na co było na stać a teraz musimy z tych zawodników wyciągnąć co najlepsze, wprowadzić w zespół i przygotować do gry w Skrze. Czy to nam się uda - zobaczymy. Ciężko jest zastąpić Bartosza Kurka, Marcina Możdżonka czy Miguela Falaskę. Powinienem raczej powiedzieć, że jest to niemożliwe. Takiej klasy zawodników nie znajduje się łatwo, tak więc będziemy próbować wzmocnić ten zespół w inny sposób - może systemem gry, może zespołowością. Zobaczymy.
Lucciano de Cecco. Był on bliski Skry czy też nie?
-
Zarówno on, jak i inni zawodnicy, o których mówiło się w trakcie tego okna transferowego można powiedzieć, że byli blisko ... Ale skoro ich nie ma, to należy powiedzieć, że byli na tyle daleko, że nie udało się ich ściągnąć.
To co czeka teraz Skrę? Dużo grania przed wami?
-
Minął okres przygotowania typowo motorycznego, od czwartku zaczynamy sparingi meczem charytatywnym w Pionkach przeciwko Resovii, później turnieje w Oleśnicy, memoriał Ambroziaka. Dużo grania przed nami, jesteśmy zajęci niemal w każdy weekend praktycznie. Myślę więc, że będzie czas na zgranie zespołu. Czekamy tylko na przyjazd Kooistry i Vincicia, którzy grają jeszcze kwalifikacje mistrzostw Europy. Wtedy będziemy w komplecie, by wszystko już w pełni skonstruować i ustawić. Natomiast ja się bardzo cieszę, że mogę już wrócić z powrotem do pracy i ponownie się nakręcać przebywając z tymi ludźmi, bo to jest naprawdę cudowna sprawa.
Mówi się, że obrona mistrzostwa jest trudniejsza niż jego zdobycie. Skra zostaje postawiona w roli tego co goni po raz pierwszy od wielu lat. Będzie to miało jakieś znaczenie? Będzie ciut mniejsza presja?
-
Myślę, że presja będzie podobna. Sądzę, iż cztery drużyny kandydują do mistrzostwa i konia z rzędem temu, kto przewidzi wynik rywalizacji. Według mnie olbrzymi potencjał ma drużyna z Kędzierzyna, Rzeszowa. My, podobnie jak i Jastrzębski, także będziemy walczyć. To wszystko może rozbić się o przysłowiową dyspozycję dnia. Natomiast najważniejsze jest to, by wykonać dobrą, solidną pracę, której nie będziemy żałować. Zrobić wszystko tak, by po zakończonym sezonie powiedzieć sobie, że zrobiliśmy wszystko jak tylko najlepiej potrafiliśmy, by osiągnąć dany rezultat. Nigdy nie mówimy sobie, że musimy coś zrobić, że musimy obronić tytuł, że mamy go zdobyć. Nie, podchodzimy do sezonu z takim nastawieniem, by jak najlepiej wykonać pracę, jak najskuteczniej rozegrać sezon i wtedy jak ocenimy, że zrobiliśmy wszystko jak najlepiej potrafiliśmy, to my jesteśmy z siebie zadowoleni.
A czy pan widzi siebie kiedyś w przyszłości poza Skrą - w koszulce z orzełkiem, ale prowadzącego reprezentację seniorów?
- Koszulka z orzełkiem zawsze pozostanie koszulką z orzełkiem i jestem bardzo usatysfakcjonowany, że dano mi szansę współpracy z tą reprezentacją i że mogłem prowadzić tych chłopców. Wiadomo, że praca w koszulce z orzełkiem jest marzeniem każdego trenera, ale co do seniorów to nie wiadomo jak to się potoczy. Były już różne przeżycia, na razie nie ma co do tego wracać. Należy się koncentrować na tym, co przed człowiekiem a teraz przede mną kolejny sezon ze Skrą, a ponieważ jest to bardzo trudne zadanie, by zagrać dobrze, to na tym się obecnie skupiam. Tak samo dużym wyzwaniem będzie zakwalifikowanie się z juniorami do mistrzostw świata, tak więc mam na razie nad czym myśleć i pracować, tak że temat reprezentacji na razie odkładam na dalszą półkę.