Reprezentacja Italii miała otwartą drogę do strefy medalowej, wystarczyło tylko pokonać Koreę w ćwierćfinale. Jak jednak pokazało życie, to "tylko" okazało się dla Włoszek za trudne. Ekipa Massimo Barboliniego poległa w starciu z Koreankami 1:3.
Po porażce nikt we włoskiej drużynie nie zdecydował się otwarcie mówić o przyczynach klęski. Dopiero teraz w szczerej rozmowie z gazetą La Stampa zdecydowała się o wszystkim powiedzieć Francesca Piccinini, która nie ukrywa swojego rozgoryczenia z powodu porażki na IO. - Rozczarowanie - nie ma innego określenia. Nie byłyśmy grupą, nie było harmonii i nic nie zrobiono, aby ten problem rozwiązać, to było smutne. Ile miesięcy minęło od igrzysk? Nawet dziś nie przeprowadzono żadnej analizy, nie ma nikogo, kto by wziął na siebie odpowiedzialność lub wyjaśnił nasz występ. To jest dziwne - stwierdziła doświadczona przyjmująca.
Legenda Foppapedretti Bergamo choć sama przyznaje, że jej rola w zespole była marginalizowana, to starała się zachowywać profesjonalnie i nadal ma ochotę bronić barw Italii. - Wciąż czuję, że mogę dać dużo drużynie i cieszę się też, że pojawiają się dziewczyny zdolne przejąć pałeczkę - dodała w wywiadzie dla La Stampy.
O ile Piccinini nie miała problemów z młodszymi zawodniczkami w kadrze i nie ma nic przeciwko konkurencji, to jej zdaniem nie można tego samego powiedzieć o niektórych reprezentantkach Włoch. Z jej słów wynika, iż część jej koleżanek nie akceptowała młodych siatkarek w drużynie narodowej, co wpłynęło na postawę reprezentacji na igrzyskach. - W Londynie atmosfera była zła, ale nie będę podawać nazwisk i oceniać te osoby - stwierdziła nowa przyjmująca klubu [color=#000000]Duck Farm Chieri Torino.
[/color]