Jesteśmy dobrej myśli - rozmowa z Wojciechem Kaźmierczakiem, środkowym Lotosu Trefla Gdańsk

- Cały czas zdarza nam się sporo nieporozumień na siatce. Wierzymy jednak w to, że z biegiem czasu będzie coraz lepiej - stwierdził Wojciech Kaźmierczak po meczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.

Maciej Szeniawski: W przeciwieństwie do większości drużyn PlusLigi mających w swoich szeregach wyraźnego lidera w ataku, Trefl raczej takiego bombardiera nie posiada. Myśli pan, że na przestrzeni sezonu może się to okazać atutem Trefla, czy też pewnym problemem?

Wojciech Kaźmierczak: Ciężko powiedzieć. Wydaje mi się, że to jednak nie jest problem. Jesteśmy drużyną, będziemy starać się grać razem. Nie chcemy kreować jednego zawodnika, bo jednym zawodnikiem meczu na pewno nie wygramy. Uważam, że mamy bardzo ciekawy zespół.

Konkurencja w drużynie jest praktycznie na każdej pozycji. Nie inaczej sytuacja wygląda na środku siatki, gdzie Trefl ma trzech zawodników, z których każdy jest żądny gry. Z obserwacji można jednak wywnioskować, że rywalizacja w zespole jest jak najbardziej zdrowa.

- Na pewno tak. Tu nikt nikomu nie ma za złe, kiedy ktoś kogoś zmienia. Po to mamy dwunastu zawodników, żeby się uzupełniać. Możemy się tylko cieszyć, kiedy jeden z nas wchodzi z ławki rezerwowej i gra lepiej niż ten, którego zastąpił.

W porównaniu z zeszłym sezonem Trefl ma praktycznie nową drużynę. Choć na papierze wyglądacie naprawdę solidnie, to pierwsze mecze pokazały, że potrzebujecie jeszcze trochę czasu, by zmniejszyć liczbę własnych błędów, wypracować automatyzm.

- Mamy praktycznie całą nową podstawową szóstkę. Musimy się dotrzeć. Szkoda, że nie udało nam się tego dokonać przed rozpoczęciem ligi. Cały czas zdarza nam się sporo nieporozumień na siatce. Wierzymy jednak w to, że z biegiem czasu będzie coraz lepiej. Musimy po prostu w pewnym momencie odpalić. W końcu ten moment na pewno nadejdzie. Mamy przed sobą niemal całą ligę, więc jest jeszcze czas.

Tydzień temu, w meczu ze Skrą, w waszej grze można było zauważyć spore problemy na linii rozgrywający-środkowi. Przeciwko ZAKSIE wyglądało to tylko troszeczkę lepiej. W czym tkwi problem?

- To są dwie najbardziej newralgiczne pozycje. Środkowi z rozgrywającym potrzebują dużo czasu, żeby się zgrać. Musimy na to poświęcić sporo godzin. A że z ZAKSĄ nie graliśmy zbyt wiele środkiem, to rezultat tego, że siatkarze z Kędzierzyna-Koźla byli czujni i ciągle skakali do naszych środkowych. Dlatego Grzegorz Łomacz posyłał większość piłek na skrzydła.

Czego wam zabrakło, by ugrać z ZAKSĄ choćby jednego seta?

- W trzecim secie mieliśmy kolejne przestoje. Prowadziliśmy kilkoma punktami, po czym ZAKSA nas doszła. Chwilę później ta sytuacja się powtórzyła. Niestety, nie zachowaliśmy wystarczająco dużo zimnej krwi. W końcówce trzeciego seta popełniliśmy zbyt dużo błędów własnych.

Miał pan okazję zagrać przeciwko drużynie, w której spędził pan ostatnie cztery sezony. Czy konfrontacja ta wywołała w panu jakieś dodatkowe emocje?

- Nie. To jest nasza praca. Raz się jest w jednym miejscu, raz w innym. Zwiększonej mobilizacji raczej więc nie było. Zawsze wychodzi się na boisko po to, by zagrać jak najlepsze zawody. Bez względu na to, kto jest rywalem.

Wojciech Kaźmierczak przez cztery sezony reprezentował barwy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Tym razem stanął po przeciwnej stronie siatki.
Wojciech Kaźmierczak przez cztery sezony reprezentował barwy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Tym razem stanął po przeciwnej stronie siatki.

Odbył pan z ZAKSĄ wiele treningów, większość zawodników tej drużyny poznał praktycznie na wylot. Czy w związku z tym, trener Luks pytał się pana przed meczem o jakieś szczegóły związane na przykład ze sposobem prowadzenia gry przez Pawła Zagumnego?

- Wiadomo, zawsze można coś podpowiedzieć, jednak sztab szkoleniowy ma tyle materiału do dyspozycji, że my tylko dostajemy gotowce na kartkach. Mamy bardzo dużo informacji o każdym zawodniku. W meczu z ZAKSĄ niestety nie udało się wykorzystać tej wiedzy.

Trzeba przyznać, że terminarz na początku rozgrywek was nie rozpieszcza. W przyszły weekend czeka was starcie z kolejnym gigantem PlusLigi, Jastrzębskim Węglem. Co możecie przez nadchodzący tydzień poprawić w swojej grze, by spróbować urwać drużynie Lorenzo Bernardiego jakieś punkty?

- Wyszło tak, że na początku musimy mierzyć się z tymi najmocniejszymi zespołami. Pozostaje nam tylko walczyć. Po to wychodzimy na boisko. Jeśli nie uda nam się urwać najsilniejszym punktów, to trudno. Na początku najważniejsze jest to, żeby pokazać walkę i charakter. Po to ciężko trenujemy. A co możemy zrobić, żeby poprawić swoją grę? Wyciągnąć wnioski po ostatnim meczu i spróbować zagrać jeszcze lepiej. Wszystko idzie do przodu i jesteśmy dobrej myśli.

Źródło artykułu: