Nikt z nas nie jest przyzwyczajony do pustych trybun. W Polsce siatkówkę się kocha i na nią się chodzi. Dlatego przeraża obraz hali świecącej pustkami, w której echo roznosi każdy poważniejszy odgłos. Przecież to arena zmagań o Klubowe Mistrzostwo Świata. Stolica Kataru nie pierwszy raz gości drużyny walczące o to trofeum, zainteresowanie kibiców jest jednak ciągle takie samo, czyli praktycznie go nie ma. Można się zatem zastanowić, czy propagowanie volleya w tym regionie świata ma sens. Okazuje się, że siłą, nawet pieniądza, niewiele można zdziałać.
Nie jest to jedyny problem, który rzuca się mocno w oczy. Kolejnym jest bardzo niewygodny termin wspomnianego turnieju. Ten już w bardziej znaczący sposób, niż piękne lecz puste siodełka na trybunach, wpływa na postawę zawodników. Ekipy, które dopiero co rozpoczęły rywalizacje na krajowych podwórkach, musiały się udać w daleką podróż, do bardzo ciepłej strefy klimatycznej. Będą tam zresztą ładnych parę dni, bo organizatorzy postanowili wydłużyć nieco imprezę i rozgrywki żeńskie oraz męskie zaplanowali w tym samym terminie. Miejmy nadzieję, że siatkarze PGE Skry Bełchatów zrekompensują sobie wszelkie niedogodności zdobyciem medalu z najcenniejszego kruszca, bo ileż można jeździć taki szmat drogi po srebro.
Rywali do miejsca na podium wicemistrzowie Polski mają zacnych, bo zespołów z Trentino czy Kazania przedstawiać nie trzeba. W turnieju biorą udział jednak również drużyny egzotyczne oraz całkiem sztuczne twory, jak obie ekipy katarskie. Na gościnne występy dali się w tym roku namówić między innymi Dante Bonifante, Christian Pampel, czy bracia Oivanen. Podpisywanie miesięcznych kontraktów, aby wziąć udział w jednym turnieju, mija się jednak z celem. To brak szacunku dla samego siebie i powoduje znaczne obniżenie prestiżu całej imprezy.
Uważam, że obecnie walka o medale KMŚ jest smutna, bez należytej oprawy i rangi. Przecież to powinno być ogromne siatkarskie święto, a nie jest. Warto więc się zastanowić nad organizacją turnieju o klubowe mistrzostwo świata w innym miejscu i z inną formułą rozgrywek. Póki jednak pieniądze będą najistotniejszym elementem, nic się nie zmieni, bo czego jak czego, ale kasy w Doha nie brakuje.
Marek Knopik