Kolejna bitwa dla warszawskiej Politechniki

- Przez pół meczu bardzo dobrze zagrywaliśmy i to przesądziło. Później zadecydowała przede wszystkim determinacja - powiedział po niedzielnym meczu Krzysztof Wierzbowski.

Spotkania AZS Politechniki Warszawskiej z zespołem ze Śląska od dawna wzbudzają wiele emocji. Nie inaczej było w niedzielę. Można rzec, że Inżynierowie mogą u siebie przegrać z każdym, ale z nie z Jastrzębskim Węglem.

Przed rokiem działacze obu klubów pokłócili się o kartę zawodniczą Michała Kubiaka, który wybrał transfer do śląskiego klubu. O wyniku afery zadecydować musiał ostatecznie wyrok Sądu Polubownego. W styczniu włodarze warszawskiego klubu dawali do zrozumienia, że i niemiecki rozgrywający Patrick Steuerwald miał być obiektem nieczystych zagrywek pod koniec okna transferowego, zachęcających do zmiany barw klubowych. W dodatku spotkania pomiędzy drużynami zawsze w ostatnich latach stały na wysokim poziomie.

Przed niedzielnym meczem było kilka dodatkowych smaczków. W lipcu do Kubiaka zdecydował się dołączyć kolejny zawodnik Inżynierów - Damian Wojtaszek. W Jastrzębskim Węglu grali natomiast niegdyś trener Jakub Bednaruk i Maciej Pawliński, który - co ciekawe, został wybrany MVP spotkania. A czy według Krzysztofa Wierzbowskiego były jakieś dodatkowe emocje w warszawskiej drużynie przed pierwszym gwizdkiem? - Wręcz przeciwnie, jako zespół lubimy grać z Jastrzębskim Węglem. W tej ekipie jest dwóch fajnych chłopaków, z którymi się lubimy. A przynajmniej ja, bo znam się z nimi od wielu, wielu lat. Sympatycznie jest zmierzyć się z Małym i Miśkiem po dwóch stronach siatki. Szkoda tylko, że nie gramy już w jednej drużynie. Przez pół meczu bardzo dobrze zagrywaliśmy i to przesądziło o wyniku pierwszych dwóch setów. Później, w czwartej partii, kluczowa była przede wszystkim nasza determinacja.

Damian Wojtaszek również docenił dyspozycję stołecznego zespołu w polu zagrywki. Jak powiedział, był na to przygotowany, bo w grze Politechniki od dawna typowe było ryzyko w tym elemencie. - Drużyna z Warszawy świetnie serwowała. Po wygraniu trzeciej partii, mieliśmy szansę powalczyć jeszcze o czwartego seta, ale się nie udało. Mamy sporo elementów do poprawienia. Zimny prysznic dobrze nam zrobi - powiedział "Mały".

W następnej kolejce Jastrzębski Węgiel podejmie Lotos Gdańsk, z którym musi wygrać za trzy punkty. Potem podopiecznych Lorenzo Bernardiego czekają spotkania z ligową czołówką, kolejno z Resovią, Skrą i ZAKSĄ, więc łatwo nie będzie. Zwłaszcza, że siatkarze Bernardiego wydają się słabsi od wielkiej trójki. Politechnika natomiast w najbliższym czasie pojedzie do Bydgoszczy i jeżeli utrzyma dyspozycję, może pokusić się o kolejną niespodziankę. - Trzy punkty przed spotkaniem z Jastrzębskim Węglem bralibyśmy w ciemno. Szkoda straconych w pierwszej kolejce w Kędzierzynie-Koźlu, bo mogliśmy mieć co najmniej jeden punkt więcej. ZAKSA jednak wytrzymała presję. Zobaczymy, jak będzie w Bydgoszczy - zakończył Wierzbowski.

Źródło artykułu: