Marcin Olczyk: W ostatniej kolejce siatkarki Budowlanych Łódź do samego końca deptały wam po piętach. Jak pani myśli, czemu Impel zawdzięcza końcowe zwycięstwo?
Makare Wilson: Cóż, to bardzo dobre pytanie. Wydaje mi się, że obie drużyny osiągały przewagę w różnych momentach. Kiedy miałyśmy szansę skończyć mecz w trzech setach, po prostu tego nie zrobiłyśmy. Wtedy coś się stało i ostatecznie musiałyśmy grać pięć partii, co przecież tak bardzo lubimy… (śmiech).
Co pani pomyślała w momencie kiedy rywalki wyrównały stan gry na 2:2 i o końcowym zwycięstwie zadecydować miał tie-break? Nadal wierzyła pani w końcowy sukces?
- Jasne. Oczywiście! Pracowałyśmy niezwykle ciężko na treningach w tygodniu, skupiając się na różnych szczegółach oraz na tym, by móc walczyć do samego końca i potrafić przejmować kontrolę w kluczowych momentach. W końcu przyniosło to efekt. Wreszcie pokazałyśmy na co nas stać, zwłaszcza w ostatnim secie. Udowodniłyśmy w nim, że należy nam się zwycięstwo. Wygraliśmy tie-breaka zdecydowanie, nie było już takiego horroru jak chociażby w inauguracyjnej partii, gdzie potrzeba było 29 punktów do końcowego zwycięstwa.
Czy wygrana z Budowlanymi może być dla was przełomem?
- Myślę, że na pewno jest to bardzo ważne zwycięstwo. Trenowałyśmy piekielnie mocno, żeby pokazać nasze prawdziwe możliwości i udowodnić wszystkim w klubie i na trybunach, że potrafimy grać dobrą siatkówkę. Początek sezonu nam nie wyszedł, ale żeby zgrać zespół potrzeba czasu. My cały czas się poznajemy. Gramy z różnymi rozgrywającymi, zmieniamy ustawienia. Na pewno jest coraz lepiej i zaczynamy się rozumieć na boisku.
Czy w takim razie wyniki dwóch pierwszych meczów sezonu były spowodowane tylko i wyłącznie brakiem czasu na zgranie?
- Możliwe. Trudno powiedzieć. My staramy się skupiać na przyszłości, a nie przeszłości, bo tego co było zmienić się już nie da. Nie ma co się nad tym dłużej zastanawiać. Trzeba iść do przodu i próbować być coraz lepszym. Taki jest nasz cel i to właśnie staramy się robić każdego dnia.
Jak podoba się pani Polska i Wrocław?
- Bardzo mi się tu podoba. Jest wspaniale. Słyszałam wcześniej, że tak jak w innych krajach są miejsca wspaniałe i te znacznie gorsze, ale ja czuję jakbym wygrała los na loterii. Trafiłam do świetnego miejsca i pięknego miasta, więc jestem naprawdę zadowolona.
Wcześniej grała pani w bardzo silnych ligach. Czy może pani porównać do nich Orlen Ligę?
- Wydaje mi się, że polska liga bardzo szybko się rozwija. Jest w niej dużo zawodniczek z bardzo różnych zakątków świata, a wiele innych coraz częściej spogląda w tę stronę. Polska stała się atrakcyjnym miejscem, zarówno do gry w siatkówkę jak i zarabiania pieniędzy, a to są właśnie argumenty najważniejsze dla zagranicznych zawodniczek. Proszę spojrzeć na Turcję, która nagle stała się jednym z najbardziej pożądanych miejsc do gry. Niewątpliwie również Polska ma olbrzymi potencjał rozwojowy. Jest u was sporo wielkich firm, które chcą oglądać dobrą siatkówkę, co przynosi pożytek klubom, lidze, ale i całemu krajowi. Wierzę, że tendencja ta się utrzyma.
W meczu z Budowlanymi pani rywalką była inna Amerykanka Courtney Thompson. Znacie się?
- Pewnie, że tak. Chodziłyśmy na ten sam uniwersytet! Jestem jej wielką fanką. Śledziłam jej występy na igrzyskach olimpijskich i jestem pod wrażeniem rozwoju jej kariery.
Miałyście okazję porozmawiać przed meczem?
- Zamieniłyśmy kilka słów, choć oczywiście przygotowując się do gry nie ma zbyt dużo czasu na pogaduszki. Zdążyłam się jednak dowiedzieć, że bardzo jej się podoba w Polsce. Mówiła mi też, że podobnie jak w Impelu, również w Budowlanych potrzeba jeszcze odrobinę czasu, żeby scementować drużynę. Zwłaszcza w jej sytuacji, czyli będąc rozgrywającą pracy na początku jest naprawdę dużo.
Czy jako rodaczki staracie się utrzymywać bliższy kontakt w Polsce?
- Na pewno będziemy w kontakcie. Mam nadzieję, że nadarzy się okazja, aby spotkać się poza boiskiem. Nasze terminarze się oczywiście różnią i są mocno napięte, a Courtney nie jest aż tak blisko. Z drugiej strony zbyt daleko też jednak nie jest (śmiech). Zobaczymy jak nam to wyjdzie, ale liczę, że uda się wygospodarować trochę wspólnego czasu.
W następnej kolejce ligowej pójdzie wam w końcu łatwiej?
- Mam taką nadzieję. Nie twierdzę, że teraz zaczniemy już wygrywać mecz za meczem, bo jest to raczej nierealne przy tak nieobliczalnej dyscyplinie jaką jest siatkówka. Wszystko może się zdarzyć. Na pewno chcemy jeszcze ciężej pracować i marzymy o kolejnych zwycięstwach.
Jak ocenia pani potencjał Impela?
- Myślę, że dysponujemy dużymi pokładami mocy i energii. Naszą mocną stroną jest silna ławka rezerwowych z naprawdę dobrymi siatkarkami. Jestem przekonana co do każdej naszej zawodniczki, niezależnie czy gra ona akurat w pierwszym składzie czy jest rezerwową i wchodzi na boisko już w trakcie gry. Razem jesteśmy w stanie wiele osiągnąć.
Naszym atutem jest silna ławka - rozmowa z Makare Wilson, środkową bloku Impela Wrocław
Była reprezentantka Stanów Zjednoczonych w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl chwali poziom Orlen Ligi i wskazuje jej najmocniejsze strony. Przekonuje również, że jej zespół wielu jeszcze zaskoczy.