Akademikom z Olsztyna przyszło przełknąć gorzką pigułkę. Zespół Effectora Kielce, sklasyfikowany dotąd o jedno oczko niżej w tabeli, w półtorej godziny rozprawił się z gospodarzami. Zespół AZS-u pauzował w ostatniej kolejce z uwagi na wyjazd jego przeciwnika, PGE Skry Bełchatów do Kataru i najwyraźniej nie podziałało to najlepiej na olsztynian. Kielczanie mają w swoim składzie kilku doświadczonych zawodników, jednak jest to zespół całkowicie nowy, powstały dość pospiesznie na bazie nie istniejącego już Farta. To dawało podstawy młodej, ale bardzo ambitnej olsztyńskiej drużynie, aby w niedzielnym meczu myśleć o zwycięstwie, choćby nawet za trzy punkty.
Nic takiego się nie zdarzyło. Ku wielkiej konsternacji tłumnie zgromadzonej publiczności, zespół Indykpolu AZS-u praktycznie nie był w stanie nawiązać walki w tym meczu. Jednak początek, o dziwo, zupełnie na to nie wskazywał. To gospodarze szybko i łatwo uzyskali sporą przewagę, prowadząc już nawet 10:5 w pierwszym secie. I wtedy obraz gry zaczął się zmieniać. Pojawiło się kilka przedłużonych akcji, w których górą byli kielczanie. Punkt po punkcie zbliżali się do rywali, aby w końcu doprowadzić do remisu 11:11. Na drugiej przerwie technicznej prowadzili już dwoma punktami. Znakomicie po stronie gości prezentował się Kubańczyk Armando Danger, który mocnymi zbiciami nie dawał szans obrońcom AZS-u. Zupełnie odwrotnie wyglądał obraz gry gospodarzy. Dopadła ich niemoc w ataku, która - jak się potem okazało - trwała do końca meczu. Bartosz Krzysiek nie miał swojego dnia, a na przeciwległym skrzydle Łukasz Szarek zupełnie nie mógł się przebić przez blok. Został zmieniony w końcówce seta przez Jakuba Urbanowicza, ale ta zmiana nic nie wniosła do gry AZS-u. Kielczanie wygrali tę partię wyraźnie i swobodnie.
Urbanowicz pozostał na boisku w drugim secie. W jego zespole działo się jednak coraz gorzej. Trwała całkowita niemoc w ataku. Błąd poganiał błąd, a niedokładne przyjęcie nawet nietrudnych zagrywek także nie ułatwiało sprawy. Kielczanie z miejsca uzyskali sześciopunktową przewagę. Goście grali bardzo skoncentrowani, nie pozwalali sobie na żadne błędy, wybierając kolejne piłki w obronie i spokojnie wyprowadzając kontrataki. Zespół AZS-u momentami zbliżał się do przeciwników na trzy punkty, ale na więcej nie było go stać. Zniecierpliwiony trener Radosław Panas zdjął z boiska Krzyśka, ale Łukasz Szarek także nie był wzmocnieniem. Problemów kadrowych nie miał za to Dariusz Daszkiewicz, bo jego zawodnicy starannie wypełniali wszystkie zadania. Pod koniec seta na podwójnej zmianie z Grzegorzem Pająkiem pojawił się na boisku były zawodnik AZS-u Tomasz Józefacki, miło przywitany przez publiczność. Nie było za to miło dla gospodarzy na boisku, bowiem nie udało się wyeliminować największych bolączek - niemocy w ataku i słabego przyjęcia. Seta zakończył atakiem ze środka Grzegorz Kokociński.
Jeśli kibice gospodarzy liczyli na przełamanie swoich pupili w trzecim secie, szybko musieli porzucić te nadzieje. Obraz gry zupełnie nie ulegał zmianie. Kielczanie od początku ponownie budowali swoją przewagę. Akademicy w dalszym ciągu nie byli w stanie skończyć pierwszej akcji. Trener Panas rozpoczął istny festiwal zmian, szukając optymalnego składu, ale tego dnia żaden z jego zawodników nie był w stanie pociągnąć gry. Na boisku pojawiali się i z niego schodzili już prawie wszyscy zawodnicy z "dwunastki". Natomiast Effector Kielce grał stabilnym składem, do końca skoncentrowany i niemal bezbłędny. Po uzyskaniu siedmiopunktowej przewagi stało się jasne, że w tym meczu wszystko jest już rozstrzygnięte. W końcówce kielczanie jeszcze tę przewagę powiększyli, a gospodarze musieli przełknąć bardzo gorzką pigułkę.
Najlepszym zawodnikiem meczu wybrano Kubańczyka Armando Dangera, imponującego przez wszystkie trzy sety siłą fizyczną i skutecznością.
Indykpol AZS Olsztyn - Effector Kielce 0:3 (20:25, 20:25, 15:25)
AZS: Hernan, Krzysiek, Szarek, Hain, Sobala, Ferens, Żurek (libero) oraz Urbanowicz, Da Silva, Kvalen, Gunia
Effector: Staszewski, Kokociński, Milczarek, Danger, Zniszczoł, Kozłowski, Sufa (libero) oraz Pająk, Józefacki
MVP: Armando Danger (Effector)