W drugiej rundzie Challenge Cup kobiet niemiecki USC Munster walczył o awans do dalszej fazy rozgrywek z Hapoel Kfar-Saba z Izraela. Mecz rozegrany w Niemczech wygrały gospodynie 3:0 i to one były zdecydowanym faworytem rewanżowego spotkania, jednak w przypadku tej rywalizacji sportowa walka zeszła na drugi plan. W ostatnich dniach przybrał na sile konflikt izraelsko-palestyński, dlatego władze klubu postanowiły odmówić przylotu do Izraela w trosce o bezpieczeństwo zawodniczek. Klub poinformował o swojej decyzji CEV, który zareagował dość niespodziewanie na wiadomość.
Europejska federacja siatkówki, zamiast np. wyznaczyć neutralny teren rozegrania rewanżowego starcia, postanowiła podjąć stanowcze kroki wobec "niezdyscyplinowanych" władz klubu z Munster. CEV oznajmił, że jeżeli zespół nie rozegra nadchodzącego spotkania w Challenge Cup, zostanie zdyskwalifikowany na 3 lata w europejskich pucharach, ponadto zostanie nań nałożona wysoka kara finansowa. W obliczu aktualnej sytuacji na Bliskim Wschodzie decyzja władz europejskiej siatkówki wydaje się, mówiąc delikatnie, nierozsądna. - Według CEV możemy grać mecz w Izraelu, dopóki nie pojawi się oficjalnie ostrzeżenie, które na razie dotyczy obszaru 40 kilometrów od Strefy Gazy. To naprawdę frustrująca sytuacja! Zastanawiam się, jak w dzisiejszych czasach może zdarzyć się coś takiego - zastanawiała się na swoim Twitterze Laura Dijkema, siatkarka USC Munster.