Jacek Nawrocki na niedzielny mecz przygotował kilka niespodzianek w pierwszym składzie. Przede wszystkim na boisku jednocześnie znaleźli się trzej nominalni środkowi (Wytze Kooistra zaczął jako... atakujący!), a na pozycji przyjmującego spotkanie rozpoczął Michał Bąkiewicz. Odpoczywali za to Michał Winiarski i Aleksandar Atanasijević. Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej gry punkt za punkt. Gospodarze przyspieszyli dopiero po pierwszej przerwie technicznej i szybko uciekli na 12:8. Siatkarze PGE Skry bez większych problemów kontrolowali przebieg inauguracyjnej partii i nie pozwalali przyjezdnym na zmniejszanie dystansu. Po asie serwisowym Kooistry zrobiło się już 21:16. Effector Kielce próbował gonić wynik, ale gospodarze byli bardzo dobrze dysponowani i ostatecznie oddali przeciwnikowi tylko 19 oczek.
Kolejna odsłona zaczęła się od bardzo długiej i efektownej wymiany, która padła łupem gości. Potem do roboty wzięli się gospodarze i, dzięki serii dobrych serwisów Wlazłego, wyszli na prowadzenie 6:2. Świetnie na skrzydle radził sobie Kooistra, z kolei kielczanie mieli problemy z kończeniem własnych ataków. W połowie seta podkręcili jednak tempo i po dobrym zbiciu Armando Dangera i podwójnym bloku jego kolegów przewaga bełchatowian stopniała do dwóch punktów (14:12). Dogonić rywala nie pozwoliła mocna zagrywka bełchatowian, a dzięki dwóm kolejnym asom Kooistry na tablicy świetlnej pojawił się wynik 20:14 i losy drugiego seta były już praktycznie przesądzone. W samej końcówce Effector zdołał jeszcze skrócić dystans, wygrywając trzy kolejne akcje, ale ze zwycięstwa w tej partii cieszyli się gospodarze (25:22).
W następnym secie Dariusz Daszkiewicz zdecydował się na zmiany. Od początku na parkiecie znaleźli się Adrian Staszewski i Tomasz Józefacki, a do kwadratu dla rezerwowych powędrowali Danger i Robert Milczarek. Roszady przyniosły efekt i drużyna z Kielc szybko wyszła na prowadzenie. Po asie serwisowym Grzegorza Pająka i zablokowaniu jednego z siatkarzy Skry Effector miał już nawet trzy punkty przewagi (7:4). Gdy kilka akcji później gospodarze nie podbili kolejnej zagrywki (tym razem Nikołaja Penczewa) Nawrocki musiał ratować się czasem. Rozmowa ze swoimi podopiecznymi jednak nie poskutkowała i chwilę później - przy stanie 14:9 dla gości - trener Skry wykorzystał swoją drugą przerwę na żądanie. Słowa nie pomogły, więc trzeba było sięgnąć po zmienników. Po tym, jak kielecki blok powstrzymał Kooistrę (19:14), na parkiecie pojawili się w końcu Atanasijević i Winiarski, a po chwili również Konstantin Cupkovic. Goście dalej grali jednak jak natchnieni i zdołali doprowadzić tego seta do szczęśliwego dla nich zakończenia, ostatni punkt zdobywając potrójnym blokiem.
Czwartą partię Skra rozpoczęła już w najmocniejszym składzie. Z początku goście nic sobie jednak z tego nie robili i wykorzystywali każdy moment dekoncentracji gospodarzy, dzięki czemu wynik przez chwilę oscylował wokół remisu. Na niewiele się to zdało. Bełchatowianie przyspieszyli jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną i, za sprawą dwóch bloków i asa serwisowego, szybko wypracowali sobie czteropunktowe prowadzenie (8:4). Mimo ambitnej postawy Effectora zespół Nawrockiego wydawał się kontrolować wydarzenia na parkiecie. Przez większość seta przewaga Skry wahała się między dwoma a czterema punktami różnicy. Przy wyniku 23:19 Daszkiewicz poprosił jeszcze o czas, co pozwoliło kielczanom na zryw i odrobienie trzech punktów, ale ostatnie słowa należało tego dnia do gospodarzy. Mecz zakończył dobrym atakiem z lewego skrzydła Michał Winiarski.
PGE Skra Bełchatów - Effector Kielce 3:1 (25:19, 25:22, 20:25, 25:22)
Skra: Woicki, Pliński, Bąkiewicz, Wlazły, Kłos, Koositra, Zatorski (libero) oraz Vincic, Atanasijević, Winiarski, Cupkovic
Effector: Kozłowski, Zniszczoł, Milczarek, Danger, Kokociński, Penczew, Sufa (libero) oraz Staszewski, Józefacki, Pająk, Warda
MVP spotkania: Daniel Pliński