Trudne początki Eriki Coimbry w Polsce

W brazylijskim portalu sportowym ukazał się wywiad z siatkarką Atomu Trefla Sopot. Coimbra przyznała, że aklimatyzacja w nieznanym kraju przebiega lepiej, niż oczekiwała.

Jak się okazuje z wywiadu umieszczonego na stronie Globo Esporte, jedną z najtrudniejszych przeszkód, przez które musiała przebrnąć Erika Coimbra w Polsce, były... spódniczki, stały element strojów siatkarek Atomu Trefl Sopot. - Dostałam krótką spódniczkę i pomyślałam, że to trochę dziwne. Wiedziałam, że są one popularne w tenisie, ale nie w siatkówce. Przez jakiś czas miałam obsesję zaciągania spódniczki w dół przy każdym odbiorze, ponadto miałam wrażenie, że wszyscy patrzą się na nas i komentują nasze stroje w nieprzyjemny sposób. Teraz jednak nie mam z tym problemu, pokochałam spódniczki. Są kobiece, czarujące i wygodne. Myślę, że mogłyby odnieść spory sukces w Brazylii - zachwalała Brazylijka.

Kolejną ważną zmianą w życiu utytułowanej zawodniczki był system pracy z trenerem Jerzym Matlakiem. Początkowo Atomówki praktykowały ośmiogodzinny dzień pracy na hali (dwie dzienne sesje), jednak po rozmowie ze szkoleniowcem wymiar godzin treningu został zmniejszony. Coimbra przyznała, że praca z trenerem Matlakiem jest dla niej wyzwaniem, nie tylko ze względu na brak komunikacji w języku angielskim. - Trener jest człowiekiem zimnym i wybuchowym. Teraz już rozumiem niektóre sprawy, niektórzy natomiast nie chcą wciąż zrozumieć, że nie doszło do żadnych kontrowersji. To już starszy człowiek, ma ponad 70 lat (to pomyłka zawodniczki, trener Matlak ma 67 lat - przyp.red.), nie jest to jednak temat do większych dyskusji - zakończyła wątek przyjmująca.

- Początki były trudne, przez długi czas nie miałam możliwości praktyki, a jeszcze nigdy w karierze nie musiała tak długo pracować na treningach. Potem, po redukcji godzin zajęć, stało się to łatwiejsze. Gdybyśmy utrzymali taki system pracy, żadna z nas nie byłaby w dobrej dyspozycji na play-offy - tłumaczyła brazylijska siatkarka.

Źródło artykułu: