Horror z happy endem dla gości - relacja z meczu Indykpol AZS - Asseco Resovia

Emocjami i zwrotami akcji w tym meczu można by obdzielić kilka. Dopiero po pięciu setach AZS zszedł z boiska pokonany przez mistrzów Polski, choć przegrywał już 0:2 w setach, a w piątym prowadził 7:2.

Edyta Gwóźdź
Edyta Gwóźdź

Wypełniona do ostatniego miejsca hala Urania była świadkiem największych emocji w tym sezonie. Miejscowi Akademicy i mistrzowie Polski z Rzeszowa dostarczyli ich aż w nadmiarze, mimo że po dwóch pierwszych setach niewiele wskazywało na taki przebieg spotkania.

Asseco Resovia Rzeszów wyszła na boisko z powracającym po kontuzji Oliegiem Achremem oraz Jochenem Schopsem na ataku. Indykpol AZS Olsztyn rozpoczął w swoim tradycyjnym ostatnio ustawieniu, z Łukaszem Szarkiem na przyjęciu. Podobnie jak w poprzednich spotkaniach olsztynianie od pierwszych piłek starali się grać z pełnym entuzjazmem i emocjami. Przez dłuższy czas udawało się tym zaskakiwać Resovię, bo to AZS do połowy pierwszego seta był stroną dominującą. Zespół prezentował się nieźle w ataku, a dzięki sporej ilości podbijanych piłek w obronie, dawał sobie szanse w kontratakach. Na drugiej przerwie technicznej AZS prowadził 16:12, a potem… stanął. Trudno wytłumaczyć ten stan rzeczy zagrywką Łukasza Perłowskiego, bo nie za każdym razem utrudniała ona wyprowadzenie akcji gospodarzom. Faktem jednak jest, że środkowy Resovii zszedł z pola serwisowego dopiero przy stanie 21:17 dla swojego zespołu. O ile gospodarze dotąd grali odważnie, o tyle podczas tego przestoju mnożyły się bojaźliwe zagrania i punktowe bloki gości. Olsztynian stać było jeszcze na ostatni zryw, bo po bloku na Zbigniewie Bartmanie, który w międzyczasie wszedł na podwójną zmianę, wyrównali na 22:22. W ostatniej akcji seta wyblokowany jednak został atak Bartosza Krzyśka, a kontrę natychmiast wykorzystał Schöps.

W drugiej partii na boisku pozostał Piotr Gruszka, który w połowie pierwszego seta zmienił Szarka. Przez pierwszą połowę tej odsłony gospodarze starali się trzymać kontakt punktowy z renomowanym rywalem. Co prawda to Resovia utrzymywała jedno-dwupunktową przewagę, ale olsztynianie nie pozwalali na jej powiększenie. Pomagała w tym mocna i celna tego dnia zagrywka, m. in. Guillermo Hernana i Wojciecha Ferensa. Obraz gry zaczął się zmieniać w drugiej części seta. To z kolei Olieg Achrem i Nikola Kovacević wzmocnili swój serwis i przewaga Resovii urosła. Nieliczne w tym meczu ataki ze środka po stronie AZS-u okazywały się do tego nieskuteczne, co jeszcze powiększyło dystans pod koniec seta. Resovia, uzyskawszy bezpieczną przewagę, spokojnie dokończyła drugą partię.

Kiedy wicelider tabeli prowadzi z przedostatnią drużyną 2:0, mogłoby się wydawać, że w takim meczu nic już nie ma prawa się zdarzyć. Nic bardziej mylnego. Gospodarze nie zwiesili głów, co czasem im się zdarzało w innych meczach. Do gry powrócił Bartosz Krzysiek, który dostał trochę czasu na odpoczynek w trakcie drugiego seta. W trzeciej odsłonie gospodarze znowu starali się przejąć inicjatywę. Skuteczne bloki najpierw na Achremie, potem na Schöpsie pozwoliły na prowadzenie 10:8. W kolejnej akcji nieporozumienie w przyjęciu na linii Kovacević - Krzysztof Ignaczak dało gospodarzom już trzy punkty przewagi. Zastosowana drugi raz w tym meczu przez trenera Andrzeja Kowala podwójna zmiana nie poprawiła gry rzeszowian. Ponownie słabo w ataku i na zagrywce wypadł Bartman. Za to jego vis a vis Bartosz Krzysiek całkowicie odżył. AZS grał znakomicie w obronie, a on kończył kolejne kontrataki. Gospodarze powiększali przewagę. W końcówce swoją rolę odegrał także trudny float Wojciecha Sobali, a seta zakończył as serwisowy atakującego olsztynian. W ten sposób AZS wygrał pierwszego seta przed własną publicznością od 13 października.
Bartosz Krzysiek toczył ciężkie boje z rzeszowskim blokiem Bartosz Krzysiek toczył ciężkie boje z rzeszowskim blokiem

W pierwszych akcjach kolejnej partii wydawało się, że tylko na tyle będzie stać gospodarzy. Rzeszowianie wyraźnie zwarli szyki i szybko wyszli na dwa punkty przewagi. W dalszym ciągu słabo funkcjonował olsztyński środek, Gruszka był niewidoczny, a grę napędzali w ataku Ferens i Krzysiek. Lukas Tichacek mógł sobie pozwolić na bardziej równomierny rozkład ataku. Przez większą część seta stroną przeważającą byli goście. Olsztynianie w dalszym ciągu podbijali sporo piłek w obronie, ale nie potrafili skutecznie rozwiązywać kontrataków. Im bliżej końca, tym emocje wzrastały, bo i kuriozalnych sytuacji nie brakowało. Przypadkowy blok Krzyśka dał AZS-owi remis 19:19, a zablokowany atak Schöpsa pozwolił im wreszcie wyjść na prowadzenie 22:21. Kiedy Wojciech Ferens zakończył długą wymianę skutecznym punktem, wyprowadzając swój zespół na 24:22, hala Urania już wrzała. Upragniony jeden punkt w meczu z mistrzem wisiał w powietrzu. As serwisowy Nikoli Kovacevicia, wyrównujący stan seta na 24:24, zachwiał tą nadzieją. Dwie ostatnie akcje należały jednak do olsztynian, a dokładnie do Wojciecha Sobali. Najpierw skończył atak z krótkiej, a następnie tak sprytnie wykonał zagrywkę, że piłka ześliznęła się z rąk serbskiego przyjmującego Resovii. Trybuny szalały.

Ten stan najwyższych emocji przełożył się na tie-breaka. Zawodnicy AZS-u wyszli na niego pełni chęci do gry, po każdej akcji zachęcając halę do jeszcze lepszego dopingu. Do stanu 7:2 trwał "Ferens show", bo to przyjmujący olsztynian kończył kontratak za kontratakiem. Rzeszowianie wydawali się już zmęczeni, bo ich ataki raz po raz były podbijane. Jednak po zmianie stron mistrz Polski pokazał swoją klasę. Niepostrzeżenie zaczął odrabiać punkt po punkcie. Skuteczność odzyskał Bartman, który wszedł za Schöpsa. Rzeszowianie popisywali się kolejnymi skutecznymi blokami, a Akademicy popełnili kilka błędów w ataku i w walce na siatce. W samej końcówce goście wyszli na dwupunktowe prowadzenie, a Bartman dopełnił dzieła ostatnim atakiem. Podział punktów to z pewnością sprawiedliwy wynik, choć u gospodarzy pozostał niedosyt z uwagi na wysokie prowadzenie przez większość seta.

Indykpol AZS Olsztyn - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (23:25, 21:25, 25:19, 26:24, 13:15)

Indykpol AZS: Hernan, Krzysiek, Ferens, Szarek, Hain, Sobala, Żurek (libero) oraz Gruszka, Skup, Mariański.

Resovia: Tichacek, Schops, Kovacević, Achrem, Perłowski, Grzyb, Ignaczak (libero) oraz Bartman, Dobrowolski, Kosok, Lotman.

MVP: Lukas Tichacek (Asseco Resovia).

Sędziowie: Wojciech Kasprzyk (pierwszy), Andrzej Kuchna (drugi).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×