- Wynik był do przewidzenia. Byliśmy faworytem i zdobyliśmy ważne trzy punkty. Wynik nie oddaje jednak emocji i walki, jaką toczyliśmy z miejscowym zespołem. Wygranych się nie ocenia, więc pozostawię naszą grę bez komentarza - napisał na swoim blogu Krzysztof Ignaczak na gorąco tuż po zakończeniu wtorkowej potyczki.
Libero rzeszowian, z właściwym sobie humorem, podsumował również pobyt w Rumunii. - Nic ciekawego nie zobaczyłem ani nie zjadłem. A szkoda, bo wiele dobrego słyszałem o tym kraju. Wampir mnie nie ugryzł wiec nie zagram w kolejnych odcinkach sagi zmierzch, a już miałem nadzieję - napisał.