Zaczęło się bardzo dobrze, bo gospodarze wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Wydawało się, że będzie tak, jak kilka dni wcześniej, gdy AZS Politechnika Warszawska sprawiła ogromną niespodziankę, ogrywając bełchatowską Skrę 3:2. Tymczasem goście szybko odrobili straty, a potem nie dali żadnych szans gospodarzom. Znowu, bo z reguły ZAKSA nie ma problemów z ogrywaniem Inżynierów.
- To jakiś ewenement. Politechnika zawsze potrafi powalczyć ze Skrą, mimo że to najlepszy zespół ostatnich lat. Natomiast co roku mój zespół przegrywa gładko w Rzeszowie z Resovią i w obecnym sezonie reguła znowu się potwierdziła. Podobnie jest z ZAKSĄ. Nieważne kto gra akurat na boisku. Może to tkwi w psychice? Zawsze dostajemy z nimi wciry. Szkoda tym bardziej, że ZAKSA przyjechała na mecz z nami poważnie osłabiona, bez Gacka, Zagumnego, Fontelesa i Wiśniewskiego - zastanawia się libero Michał Potera.
A różnice pomiędzy oboma spotkaniami? Odbyły się na przestrzeni kilku dni. - Spotkanie ze Skrą lepiej wyglądało. Przede wszystkim znacznie lepiej zaczęliśmy, a w starciu z ZAKSĄ wszystko było jakby senne. Chyba każdy to zauważył. No i co ważne, atmosfera w meczu z bełchatowianami była inna, byliśmy wówczas bardziej pobudzeni. Pomimo porażki 0:3 z ZAKSĄ, mecz był do wygrania. Oczywiście pod warunkiem, że zagralibyśmy na 100 procent naszych możliwości - twiedzi Potera, który nie miał problemów z zastąpieniem w stolicy Damiana Wojtaszka.