Marcin Olczyk: PlusLiga wciąż bez Skry

Bełchatowianie zdążyli ostatnio przegrać już siódmy ligowy mecz w sezonie, ale też pokonać Arkas, zbliżając się do najlepszej szóstki Ligi Mistrzów. Które oblicze Skry bliższe jest rzeczywistości?

Prowadzona przez Jacka Nawrockiego drużyna ma za sobą bardzo trudne tygodnie. Niemal cały jej krajowy autorytet rozsypał się błyskawicznie, a ograć ją potrafiła już nie tylko odważnie wkraczająca do ligowej czołówki Delecta Bydgoszcz, ale również znacznie uboższa AZS Politechnika Warszawska. Co więcej, akademicy ze stolicy do siedmiokrotnego mistrza Polski tracą w tabeli tylko jeden punkt.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

O ile w PlusLidze bełchatowianom bardzo dawno nie szło tak źle (więcej niż 7 porażek w fazie zasadniczej zanotowali ostatnio w sezonie 2002/2003, czyli dokładnie dekadę temu!), o tyle w Champions League PGE Skra Bełchatów nigdy nie radziła sobie tak dobrze. Wygrała wszystkie siedem dotychczasowych meczów i jedną nogą jest już w najlepszej szóstce turnieju. Oczywiście znajdą się specjaliści wypominający chociażby Dynamu Moskwa plagę kontuzji, ale wygrana za trzy punkty w stolicy Rosji, niezależnie od okoliczności, musi budzić uznanie. Można też podnosić argument, że ostatni rywal Skry Arkas Izmir za potentata europejskiego nie uchodzi, jednak ekipa Glenna Hoaga w coraz silniejszej lidze tureckiej radzi sobie znakomicie (komplet zwycięstw), a w minionym sezonie w niemal identycznym składzie doszła do Final Four najważniejszych europejskich rozgrywek.

Czy Daniel Pliński i spółka znów zagrają w final four Ligi Mistrzów?
Czy Daniel Pliński i spółka znów zagrają w final four Ligi Mistrzów?

Czemu tak się dzieje? Odpowiedź jest akurat wyjątkowo prosta. Skra nie dysponuje już takim potencjałem sportowym jak w poprzednich sezonach. Nie znaczy to jednak, że nie może być groźna. Wręcz przeciwnie, cały czas może nawiązywać równą walkę z najlepszymi. Różnica w stosunku do poprzednich lat jest jednak taka, że nie jest w stanie dokonywać tego co trzy dni. W takiej sytuacji konieczne jest określenie priorytetów. W przypadku bełchatowian hierarchia wydaje się być oczywista.

W tej chwili liczy się tylko i wyłącznie Champions League. Z czegoś zrezygnować trzeba było. Nie bez powodu wybór padł na Puchar Polski, którego prestiż przed sezonem europejska centrala siatkarska niemal obróciła w pył. W tej chwili nie wiadomo jeszcze ani czy Polska dostanie dziką kartę w kolejnej edycji LM, ani czy przypadnie ona akurat zdobywcy krajowego pucharu. PlusLiga to zupełnie inna sprawa. Tutaj poszczególne mecze fazy zasadniczej w ostatecznym rachunku są praktycznie nieistotne. Dlaczego więc mocno eksploatowani siatkarze Skry mieliby dawać z siebie 110% skoro przy ścisku panującym obecnie w czubie tabeli już w play-offach każdy będzie miał szansę wygrać nie tylko z każdym, ale i wszędzie? Wcale nie jest powiedziane, że w fazie pucharowej prowadzące w tabeli ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Delecta będą łatwiejszymi rywalami niż Asseco Resovia Rzeszów czy Jastrzębski Węgiel.

Obecnie bełchatowianie w PlusLidze grają tylko i wyłącznie dlatego, że muszą. Trener Nawrocki nie ma oporów przed desygnowaniem do gry w pierwszym składzie Konstantina Cupkovicia, Michała Bąkiewicza czy Karola Kłosa, którzy jednak od podstawowych zawodników są w tej chwili zdecydowanie słabsi. Szansę ogrania w lidze otrzymuje również młodziutki Maciej Muzaj. Wszyscy oni mogą być przydatni w decydującej części sezonu, ale teraz przede wszystkim dają odsapnąć swoim kolegom. Mimo to Skra pokazała już w meczach z najlepszymi (dwumecz ligowy z ZAKSĄ), że na krótkim dystansie potrafi zdominować silnego rywala. Umiejętnościami wciąż więc dysponuje sporymi. W kluczowych momentach hitowych meczów ligowych czegoś jednak brakowało. Koncentracji, determinacji, woli walki, może szczęścia? Jakakolwiek nie byłaby prawda, wynikać będzie ona przede wszystkim z faktu, że te mecze są po prostu dla Skry w tym momencie nieważne. W końcu w obecnej sytuacji kadrowej PGE wielką nieodpowiedzialnością byłoby ryzykowanie zdrowia przez kluczowych zawodników Skry w momencie gdy zmienników brak, a stawką jest pojedynczy punkt w jednym z 18 meczów decydujących tylko i wyłącznie o rozstawieniu w fazie play-off.

Bełchatowianie w Pluslidze radzą sobie póki co słabo. Czy play-off znów będą groźni?
Bełchatowianie w Pluslidze radzą sobie póki co słabo. Czy play-off znów będą groźni?

W Lidze Mistrzów margines błędu ograniczony jest do minimum. Każda akcja decydować może o "być albo nie być" w turnieju. W PlusLidze zaś Skra o udział w dalszej rundzie martwić się nie musi. Polskie play-offy zaczną się mniej więcej w tym samym czasie, w którym wyłonieni zostaną uczestnicy final four Champions League. Wtedy zacznie się prawdziwa gra w kraju. Wtedy też okaże się czy Skra słusznie zaryzykowała, stawiając na europejskie puchary.

Na osobną dyskusję zasługuje niewątpliwie niezbyt udana polityka transferowa klubu i nie do końca zrozumiałe dla obserwatorów decyzje personalne trenera Nawrockiego. Warto jednak pamiętać, że tego ostatniego rozliczać będzie można dopiero na koniec sezonu. O tym, że przegrał Puchar Polski za dwa miesiące wszyscy zapomną. Jeśli jednak bełchatowianie skończą rozgrywki bez krajowego lub europejskiego medalu, wtedy żadne tłumaczenia szkoleniowcowi nie pomogą. Tymczasem pogłoski o upadku Skry są jeszcze mocno przedwczesne...

Marcin Olczyk

Źródło artykułu: