Michał Ruciak: Momentami ręce opadały

Przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle przyznaje, że w pierwszym meczu play-off Ligi Mistrzów Noliko Maaseik zaskoczyło jego drużynę postawą w defensywie.

Brązowi medaliści mistrzostw Polski przed dwumeczem z zespołem z Belgii, przynajmniej w naszym kraju, uważani byli za faworyta. Wynik pierwszego spotkania to potwierdził, ale okazało się, że ekipa przyjezdna może ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle sprawić poważne problemy. - Noliko to mocny przeciwnik. Udowodnili to wygrywając wszystkie mecze w swojej grupie eliminacyjnej. Być może późna godzina rozgrywania spotkania sprawiła, że dziwnie się ono zaczęło. My mieliśmy bardzo dobry początek, z kolei rywale zaczęli słabiej. Wiedzieliśmy jednak, że czeka nas twarda walka i to się potwierdziło. Emocje były do końca. Była gra akcja za akcję. Cieszymy się, że wytrzymaliśmy do końca i potrafiliśmy wygrać te zacięte dwa sety - przyznaje Michał Ruciak.

Przyjmujący ZAKSY był pod wrażeniem postawy Noliko Maaseik w defensywie. - Czasami, gdy były to naprawdę dobre ataki, jak choćby w końcówce, kiedy Antek uderzył piekielnie mocno po skosie i ktoś obronił to jedną ręką, a za moment powtarzaliśmy akcję, tym razem środkiem, i znów bronili - ręce mogły opaść z bezsilności. To się jednak zdarza i w takich momentach trzeba walczyć dalej - wyjaśnia reprezentant Polski.

Źródło artykułu: