Siatkarze Jastrzębskiego Węgla na koniec rundy zasadniczej uznali wyższość tylko Delekty Bydgoszcz. O zajęciu drugiego miejsca przez podopiecznych Lorenzo Bernardiego, tuż przed ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, zdecydowało minimalnie lepsze ratio setów z zasadniczej części sezonu.
- Podczas tych osiemnastu kolejek rundy zasadniczej mieliśmy wzloty i upadki. W niektórych spotkaniach graliśmy fantastyczną siatkówkę, w innych prezentowaliśmy się gorzej. Ogólnie mówiąc, możemy być z siebie zadowoleni. Uważam, że drugie miejsce to dobry wynik - podsumowuje fazę zasadniczą Rob Bontje, środkowy Jastrzębskiego Węgla.
Górnicza ekipa z Jastrzębia zanotowała podczas tej części rywalizacji o mistrzostwo Polski znakomitą serię ośmiu zwycięstw z rzędu. Na własnym parkiecie Michał Łasko i spółka ponieśli tylko jedną porażkę. W play-off jastrzębianom będzie z pewnością bardzo trudno powtórzyć taki wynik.
- Jeśli chcemy zdobyć złoto, musimy pokonać silnych rywali w półfinale i finale. Również w ćwierćfinale rywalizacja nie będzie łatwa. To drugie miejsce da nam w pierwszych dwóch rundach przewagę własnego boiska, ale na koniec i tak wygra zespół najlepszy w tym sezonie, bez względu na to, na którym miejscu skończył sezon zasadniczy. W play-off nie ma przypadku. Gra się do trzech zwycięstw i by wygrywać, trzeba rozegrać dużo spotkań na wysokim poziomie - zaznacza reprezentant Holandii.
Bontje broni barw Jastrzębskiego Węgla już drugi sezon. W tym czasie miał jednak spore problemy, by na dłużej zagościć w pierwszej szóstce śląskiej drużyny. W ostatnich spotkaniach Holender znalazł jednak uznanie w oczach szkoleniowca Jastrzębskiego Węgla. Były to zresztą mecze bardzo udane dla tego sympatycznego zawodnika. Zbierał znakomite recenzje, a jego wzrastająca forma może okazać się bezcenna podczas trudnej dla każdej drużyny fazy play-off.
- Czuję się teraz bardzo dobrze. Dla mnie istotną sprawą jest to, że zespół mnie potrzebuje. Niezmiernie się cieszę, że znów mogę prezentować swoje umiejętności na dłuższym dystansie - mówi z uśmiechem na twarzy Rob Bontje.