Johannes Cornelius Bontje, bardziej znany jako Rob Bontje, urodził się 12 maja 1981 roku w Grevenbicht. Pierwszym jego klubem była ekipa z Sittard, którą reprezentował od 1996 roku. W 2003 roku zadebiutował w reprezentacji Holandii i występuje w niej do chwili obecnej, zaś rok później rozpoczął siatkarską przygodę na obczyźnie. Wybrał słoneczną Italię.
Kilka dobrych sezonów we Włoszech w wykonaniu tego zawodnika zaowocowało związaniem się z jednym z najsłynniejszych siatkarskich klubów świata - Sisleyem Treviso. Wszystko, co najlepsze siatkarze z Treviso mieli jednak w tym okresie już za sobą. Holenderski środkowy skorzystał więc z okazji i postanowił wyjechać do Polski. Został zawodnikiem Jastrzębskiego Węgla - być może klubu, który w przyszłości dorówna osiągnięciom Sisleya. Jako Polak jestem za.
To tylko mały historyczny wstęp, bo nie o tym chciałem. Bardziej interesuje mnie postawa tego holenderskiego profesjonalisty, który przez prawie dwa sezony dzielnie walczy o pierwszą szóstkę górniczej drużyny. Były oczywiście momenty, kiedy to Rob zaznał szczęścia występów od pierwszego gwizdka, lecz nigdy w tym czasie nie można było jednoznacznie twierdzić, iż jest to pierwszoplanowa postać ekipy z Jastrzębia.
Taki obrót sprawy może nieco dziwić. Wszak Holender zawitał do Polski nie jako anonimowy siatkarz, lecz jako zawodnik europejskiej klasy. W pierwszym sezonie pobytu w Jastrzębiu Bontje walczył o wyjściowy skład z Bartoszem Gawryszewskim, zaś w kolejnym z Patrykiem Czarnowskim. Przez cały ten okres prym wśród środkowych Jastrzębskiego Węgla wiódł Russell Holmes.
Znaczącą rolę w takim a nie innym obrocie sprawy ma również limit obcokrajowców w składzie na rozgrywki PlusLigi, a furtkę dla środkowego z Kraju Tulipanów otworzył charakter Matteo Martino. Włoch sprawia obecnie wrażenie zawodnika nieco zagubionego w siatkówce halowej i coraz głośniej mówi o całkowitym poświęceniu się od przyszłego sezonu plażowej odmianie tej dyscypliny sportu. Trener Lorenzo Bernardi postanowił więc postawić na Krzysztofa Gierczyńskiego na pozycji przyjmującego, co w konsekwencji dało miejsce w składzie dla kolejnego "obcego". Zajął je Rob Bontje.
Holender wykorzystuje obecnie swoją szansę w 100 procentach, zaś jego ostatni występ przeciwko Effectorowi Kielce można uznać za fantastyczny. Jeden as serwisowy, sześć bloków oraz 85-procentowa skuteczność w ataku (13 ataków - 11 punktów), dało temu siatkarzowi w sumie aż 18 oczek w tym spotkaniu. Trudno uwierzyć, że komisarz zawodów tego nie dostrzegł i nagrodę MVP przyznał innemu graczowi... Ale człowiek to istota grzeszna, więc wypada temu panu wybaczyć.
Postawa sportowca na boisku jest bardzo istotna, lecz równie ważna jest ona poza areną sportową. Rob Bontje może w tej kwestii być przykładem. W jednej z ostatnich rozmów z naszym portalem środkowy Jastrzębskiego Węgla oraz reprezentacji Holandii mówi wprost, że to jest jego praca i musi być gotowy na grę oraz na stanie w kwadracie, zaś ostateczne słowo i tak należy do trenera. Z jego strony nigdy jednak nie padły złe słowa pod adresem kogokolwiek, nie ma też narzekania na zrządzenia losu. Siatkarz całą energię zużywa na pracę, by w razie otrzymania szansy zaprezentować się najlepiej, jak to tylko możliwe. Czyni to zresztą w sposób bardzo skuteczny.
Mimo iż Holender do tej pory nie był pierwszoplanową postacią Jastrzębskiego Węgla, o czym już wspominałem, uważam go za jedną z największych gwiazd naszej ligi, a jego postawę za godną naśladowania. Typ niepokorny ma w czasach obecnych znacznie większe "wzięcie", a bycie dobrym nie jest modne. Rob Bontje wybrał jednak inną, własną drogę do sukcesu i chwała mu za to. To prawdziwy profesjonalista. Miło być ważnym, ważniejsze być miłym - nie wszyscy to rozumieją, bo w naszej lidze zdarzają się przykłady zachowań zgoła odmiennych, a szkoda.
Marek Knopik