Robert Prygiel: Wyniki sparingów nie są ważne

Przygotowania do rozgrywek PlusLigi nabierają tempa. Oprócz pracy na siłowni i mozolnego szlifowania techniki, zespoły rozgrywają coraz więc sparingów. Jastrzębski Węgiel w miniony weekend brał udział w turnieju o Puchar Prezydenta Krosna. Siatkarze Roberto Santillego wygrali tylko jeden mecz, ale jak mówi kapitan zespołu Robert Prygiel, na wygrywanie przyjedzie jeszcze czas.

- Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że wyniki przedsezonowych sparingów nie są ważne. Pamiętam przypadki, kiedy zespoły przed sezonem wygrywały wszystko, a potem walczyły o utrzymanie - uspokaja kibiców klubu z Szerokiej Robert Prygiel.

Zawodnik przekonuje, że nie należy się martwić przegranymi meczami kontrolnymi, nawet jeśli wpadka przydarzy się tydzień przed startem PlusLigi. Ważna bowiem jest jakość gry i postawa na boisku. - Można przegrać mecz, ale przy tym mieć świadomość co już jest dobre, a co trzeba poprawić - po to są sparingi. Na wygrywanie przyjdzie czas, gdy rozpoczną się rozgrywki ligowe.

W porównaniu z poprzednim sezonem Jastrzębski Węgiel dokonał dość gruntownych przemeblowań w składzie. Niebagatelne znaczenia miała dla ekipy włoskiego szkoleniowca przede wszystkim zmiana rozgrywającego. Po bardzo doświadczonym, ale schematycznym i zbyt wolnym Bułgarze nastał młody, finezyjny i grający niezwykle szybko Holender Nico Freriks. - Wiem, że część dziennikarzy i obserwatorów obwiniała Nikołaj Iwanowa za słabszy wynik zespołu. W rzeczywistości jednak Niki sporo dla nas robił, a przegrywa bądź zwycięża nie jeden zawodnik, a cały zespół. Miał doświadczenie, znał drużynę od wewnątrz i naprawdę rozsądnie nią kierował - broni swojego kolegi Robert Prygiel.

Nico Freriks to diametralnie inna, jak mówią siatkarze z Jastrzębia, kompletnie zwariowana osobowość. Nie jest tak wyrafinowany jak Iwanow, ale ma więcej fantazji i gra bardziej widowiskowo. Gra szybką piłkę i nie posługuje się schematami. Taki rozgrywający jest niezwykle cenny, ale zespół potrzebuje znacznie więcej czasu, by nauczyć się z nim współpracować. - Za to jak już się zgramy, to na pewno rozegranie będzie jednym z większym atutów Jastrzębskiego Węgla. W moim przekonaniu zespół zupełnie zmieni swój styl - twierdzi atakujący czwartej drużyny poprzednich rozgrywek.

Zawodnik niechętnie porównuje obecną ekipę z poprzednią. Uważa, że wszystko wyjdzie w trakcie sezonu, bo ludzi i ich charaktery poznaje się w ekstremalnych warunkach - kiedy się wygrywa lub przegrywa mecz, gdy pojawiają się kłopoty lub wymierne sukcesy. Wtedy też poznaje się prawdziwą moc zespołu.

- Nie mamy, przynajmniej na razie, takiego wyraźnego lidera jakim był Dawid Murek. Ale może to nie jest takie złe, bo opieranie gry na jednym zawodniku bywa ryzykowne. Zwłaszcza, gdy przytrafi mu się słabszy dzień - wtedy drużyna siada mentalnie - zauważa nowy kapitan jastrzębian.

Pojawił się za to, zapowiadany jako jedna z największych gwiazd PlusLgi Francuz Guillaume Samica, który zdaniem Roberta ma wszelkie predyspozycje, by odegrać znaczącą rolę w śląskiej ekipie. - Z miejsca poczuł się integralną częścią drużyny. Jest wyluzowany, nie robi z byle czego problemu i czuje się tutaj jak w domu. Jeśli nie wyrośnie na takiego frontmana jakim był Dawid, to przynajmniej wpłynie na doskonałą atmosferę w zespole.

Jest jeszcze jedna, mająca kolosalne znaczenie dla Roberta Prygla zmiana - wreszcie ma równorzędnego zmiennika, który wspomoże go w trudnych momentach i zapewni większy komfort pracy. W poprzednich rozgrywkach był najbardziej obciążanym atakującym z PLS-ie. Tak w lidze, jak i w europejskich pucharach Jastrzębski Węgiel grał dość długo, a Prygiel w każdym spotkaniu musiał być na boisku od początku do końca, bo jego zmiennik Michał Kamiński doznał kontuzji i spędził sezon na ławce. - Moi konkurenci na tej pozycji, Grzesiek Szymański, Mariusz Wlazły czy Brook Billings mieli zastępstwo i mogli rozsądnie gospodarować swoimi siłami. Ja nie. Mimo ogromnego ducha walki i chęci zwycięstwa, w tych decydujących pojedynkach zabrakło mi mocy. Organizmu niestety nie da się oszukać.

Źródło artykułu: