To już drugi taki przypadek w bydgoskim sporcie. Pod koniec zeszłego tygodnia z rozgrywek pucharowych wycofali się działacze koszykarskiego Artego. Tutaj chodziło głównie o powody finansowe. Natomiast szefowie Delecty, poza czynnikiem finansowym, przedstawili również szereg innych przyczyn. Także organizacyjnych oraz kłopotów z prawidłowymi decyzjami sędziów.
- To, w jaki sposób zostaliśmy potem potraktowani, jest jedną z przyczyn naszej rezygnacji z udziału w pucharach. Nie liczyłem na uwzględnienie protestu, ale sama odpowiedź była na żenującym poziomie. CEV traktuje polskie kluby jak bogaczy, od których można wymagać nie wiadomo czego. Sprawdzają hale, wszystko biorą pod lupę i wlepiają kary. Gdzie indziej jest inaczej. Podam przykład z Ankary. CEV każe wyznaczać miejsce dla przedstawicieli rywala. Nie tylko ich nie było, a kiedy zapytaliśmy, gdzie mamy usiąść, usłyszeliśmy: Siadajcie, gdzie chcecie - mówi na łamach Gazety Wyborczej prezes klubu Piotr Sieńko.
W minionym sezonie bydgoski zespół po odpadnięciu w rywalizacji o Puchar CEV, później występował też w znacznie mniej prestiżowym turnieju Challenge Cup. Tutaj rewelacja PlusLigi dotarła do półfinału rozrywek, jednak po zaciętej walce musiała uznać wyższość znacznie silniejszego Uralu Ufa. Dla Delekty był to pierwszy sezon spędzony na europejskich parkietach. Teraz jej miejsce zajmie PGE Skra Bełchatów.