Od Archangielskiej do Zawieracza, czyli alfabet Orlen Ligi sezonu 2012/2013

Minione rozgrywki Ligi Siatkówki Kobiet to nie tylko niesamowite emocje, ale też wiele zaskakujących zwrotów akcji. Które hasła Wam najbardziej kojarzą się z poszczególnymi literami alfabetu?

A - Archangielskaja Irina, czyli "wytrawne wino" z dalekiego Taszkientu

Mająca nie tylko polskie obywatelstwo, ale również mecze w biało-czerwonych barwach na koncie rozgrywająca w trakcie sezonu dołączyła do PTPS-u Piła, zastępując aż 18-lat młodszą (!) Marinę Katić, która - o ironio - została odprawiona z klubu z powodu problemów zdrowotnych. O ile w całej sprawie z odejściem Chorwatki pozostało wiele niedomówień, o tyle zbliżająca się powoli do 50-tki Irina Archangielskaja godnie zastąpiła koleżankę po fachu i udowodniła, że z metryki wszystkiego wyczytać się nie da. Czy w przyszłym sezonie urodzona w Taszkiencie rozgrywająca kontynuować będzie aktywne uprawianie sportu?

Rozgrywająca PTPS ma już na swoim koncie pierwsze doświadczenia trenerskie. Czy w Pile jej wiedza była równie cenna co umiejętności?
Rozgrywająca PTPS ma już na swoim koncie pierwsze doświadczenia trenerskie. Czy w Pile jej wiedza była równie cenna co umiejętności?

B jak blogowanie Rachael Adams

Młoda Amerykanka przybyła do Bydgoszczy prosto z jednej z teksańskich drużyn uniwersyteckich i szybko pokazała jaki drzemie w niej potencjał sportowy. Sympatię miejscowych kibiców zaskarbiła sobie jednak nie tylko znakomitą postawą na parkiecie, ale również… prowadzeniem bloga, o wdzięcznym tytule: "Życie w mieście, którego nazwy nie umiem nawet wymówić". Jej przemyślenia odnośnie pobytu w Polsce, podróży czy nowych doświadczeń, takich jak chociażby świętowanie "tłustego" czwartku podbiły serca wielu czytelników. Czy jako zawodniczka Tauronu MKS Rachael Adams dalej będzie blogować? I przede wszystkim czy wymowa nazwy Dąbrowa Górnicza pójdzie jej lepiej niż w przypadku poprzedniego miejsca pobytu?

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

C - Coimbra Erika, czyli Sopot w rytmie samby

Ściągnięcie brązowej medalistki olimpijskiej z Sydney do targanego problemami finansowymi Atomu Trefla było jednym z hitów transferowych poprzedniego lata. Brazylijka początki w Polsce miała trudne. Aklimatyzacja nie szła jej najlepiej, w czym nie pomagał na pewno wrzeszczący na nią i jej koleżanki Jerzy Matlak, który w dodatku nie był w stanie porozumieć się z "Kiki" z powodu nieznajomości języka angielskiego (o portugalskim już nie wspominając). Byłego selekcjonera na Pomorzu od dawna już jednak nie ma, a rewelacyjna w końcówce sezonu Coimbra była jednym z motorów napędowych obrońcy tytułu w drodze po kolejne złoto. Klub i zawodniczka ze współpracy są zadowoleni i wszystko wskazuje na to, że Erika pozostanie nad polskim morzem na kolejny sezon. Poziom sportowy Orlen Ligi na pewno na tym nie straci!

D - dymisja, czyli jasny przekaz w tajemniczych okolicznościach

Według królowej podpowiadaczy - Wikipedii dymisja to "zwolnienie lub rezygnacja kogoś z zajmowanego stanowiska lub urzędu". W minionym sezonie obserwowaliśmy oba przypadki, choć niemal każda zmiana na pozycji szkoleniowca miała inne podłoże. Jerzy Matlak osiągał dobre wyniki w Atomie, ale ponoć stwarzał problemy zupełnie innej natury (o co konkretnie poszło nigdy się pewnie nie dowiemy). Za Rafałem Błaszczykiem włodarze Impela po kolejnych porażkach stali murem, aż do momentu, gdy w oczy zajrzało im widmo walki o utrzymanie w lidze. Wojciech Lalek "poleciał" również za wyniki, choć na jego obronę przemawia fakt, że trenował beniaminka, którego osobiście do OL wprowadził. Jest jeszcze Mirosław Zawieracz, ale do niego wrócimy trochę później...

E - europejskie puchary, czyli polski klub wreszcie wśród najlepszych

Sukces Banku BPS Muszynianki Fakro Muszyna w postaci zdobycia Pucharu CEV to wyczyn historyczny, który na pewno długo będzie wspominany z sentymentem. Trudno spodziewać się, żeby któryś z rodzimych klubów przy wzmocnieniach czynionych regularnie przez rosyjskie, tureckie i azerskie zespoły mógł w najbliższym czasie o takim sukcesie choćby pomarzyć. W przypadku Muszynianki wydaje się, że drużyna Bogdana Serwińskiego wygrywając z Fenerbahce Stambuł doszła jednak do kresu swoich możliwości. Po odniesieniu historycznego triumfu w Europie na krajowym podwórku straciła cały impet, przegrywając w półfinałach Pucharu Polski i Orlen Ligi. I to właśnie brak zdobywcy Pucharu CEV w finale krajowych rozgrywek można uznać za największą niespodziankę zakończonego sezonu klubowego nad Wisłą.

F - finałowy roller-coaster, czyli sopocko-dąbrowska huśtawka nastrojów

Czy można w decydującym momencie rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzić 2:0 w meczach oraz 14:11 w tie-breaku kolejnego spotkania i nie zdobyć złota? Odpowiedź na to pytanie znają doskonale w Dąbrowie Górniczej… Jak z kolei czuły się Atomówki w chwili, gdy jednego dnia musiały obronić trzy piłki mistrzowskie, kolejnego znów walczyć pięć setów, a niespełna tydzień później, po przegraniu dwóch inauguracyjnych partii, nóż mieć już niemal wbity w gardło? Ten sezon zapamiętany zostanie przede wszystkim z uwagi na pasjonujący finisz rozgrywek. Tylu emocji i takich zwrotów akcji nie powstydziłby się najlepszy reżyser…

Niewiele osób wierzyło, że po dwóch wyraźnych porażkach Atom może jeszcze podnieść się z kolan
Niewiele osób wierzyło, że po dwóch wyraźnych porażkach Atom może jeszcze podnieść się z kolan

[nextpage]G - Grabowski Adam, czyli mistrz w odwrocie

Były asystent Matlaka przejął zespół w niezbyt sprzyjających okolicznościach. Atmosfera w drużynie daleka była od idealnej, wyniki też nie powalały z nóg, a do tego Atom wciąż był osłabiony kontuzjami. Adam Grabowski pozbierał zawodniczki do kupy i poprowadził je do dwóch małych siatkarskich "cudów". Najpierw sopocianki w półfinale Orlen Ligi pokonały po pięciu piekielnie trudnych bojach faworyzowaną Muszyniankę, a następnie w nieprawdopodobnych okolicznościach wyszarpały rywalkom z Dąbrowy Górniczej złote medale. W nowym sezonie Grabowskiego na Pomorzu już raczej nie będzie. Czyżby klub i (lub?) trener doszli do wniosku, że dotychczasowy układ osiągnął już swój szczyt i potrzebne jest nowe rozdanie?

H - hegemonia, czyli dwa lata Atomówek na tronie

Atom Trefl w sezonie 2011/2012 zdobył mistrzostwo Polski, ale okupił je poważnymi problemami organizacyjnymi i utratą płynności finansowej. Ze składu zdobywczyń złotych medali zostały w Sopocie tylko Izabela Bełcik i Dorota Wilk. Wokół nich udało się zbudować dużo tańszy w utrzymaniu zespół, który jednak posiadał wystarczająco duży potencjał, by rzucić wyzwanie najmożniejszym w lidze. W decydujących momentach okazało się, że nie tylko umiejętności i doświadczenie są atutem Atomówek. Podopieczne Adama Grabowskiego wykazały się nerwami ze stali i, mimo niesprzyjających okoliczności, sięgnęły po tytuł najlepszego zespołu w Polsce. Tym samym zupełnie nowy zespół Atomu zdołał "obronić" tytuł sprzed roku. Czapki z głów!

I - Impel Wrocław, czyli trenerska zmiana z dawna wyczekiwana

Przed sezonem nadzieje w stolicy Dolnego Śląska były spore. Wzmocniony latem zespół miał włączyć się do walki o ligowe medale i pokrzyżować szyki faworytom. Kolejne porażki zbliżały jednak Impel do strefy play-out, a nie miejsc na ligowym podium. Włodarze klubu wykazali się nie lada cierpliwością i na zmianę szkoleniowca zdecydowali się dopiero w styczniu 2013 roku, kiedy do końca rundy zasadniczej zostało raptem 6 kolejek. Na szczęście we Wrocławiu pojawił się Tore Aleksandersen i niemal stracony sezon uratował miejscem gwarantującym występy w europejskich pucharach. Wiadomo już, że waleczny Wiking zostaje w Polsce na kolejny sezon. Marzenia włodarzy Impela w końcu mogą się ziścić.

Działacze z Wrocławia długo wstrzymywali się ze zmianą trenera
Działacze z Wrocławia długo wstrzymywali się ze zmianą trenera

J - Jagieło Aleksandra, czyli kapitan z powrotem na okręcie

Kapitan Muszynianki wróciła do gry po przerwie i nie miała problemu, żeby wkomponować się w gwiazdorską obsadę zespołu. W przeciągu całego sezonu ligowego zanotowała ponad 30% bardzo dobrego przyjęcia i skuteczności w ataku, więc miniony rok może spokojnie zaliczyć do udanych. Zapisała też na swoim koncie Puchar CEV, dlatego decyzji o wznowieniu kariery na pewno na żałuje. Czy, w obliczu niepewnej przyszłości ekipy z Muszyny, również po wakacjach stanowić będzie podporę zespołu?

K - kontuzje, czyli los nie zawsze łaskawy

W tym sezonie urazy miały duży wpływ na postawę poszczególnych zespołów. O największym pechu mówić można chyba w przypadku Atomu Trefla, który już na starcie stracił dwie podstawowe środkowe. Kontuzje Sylwii Wojcieskiej i Doroty Pykosz, postawiły pod ścianą trenera Matlaka, ale jednocześnie pozwoliły rozbłysnąć talentowi Justyny Łukasik. W podobnych okolicznościach więcej okazji do gry miała Anna Grejman w Bydgoszczy, pod nieobecność Rity Liliom i Mayvelis Martinez Adlum. Gorzej sytuacja wyglądała w Tauronie MKS, który w meczu decydującym o złocie nie mógł skorzystać ze swojej kluczowej zawodniczki - Elżbiety Skowrońskiej i w opinii wielu właśnie z powodu jej absencji w Dąbrowie Górniczej zadowolić musiano się "tylko" srebrem.

L - libero, czyli selekcjonera nadmiar bogactwa

Na liście kadrowiczek na 2013 rok znalazły się: Paulina Maj, Krystyna Strasz, Agata Durajczyk i Dorota Medyńska. To jednak na pewno nie wszystkie godne uwagi libero w polskiej lidze. Nie można zapomnieć o Agacie Sawickiej, "złotej" Marioli Zenik  czy Magdalenie Saad, która miała spory udział w uratowaniu ekstraklasy dla Legionowa. Siedem naprawdę wartościowych zawodniczek na jedną, ale za to bardzo newralgiczną pozycję, w dziesięciodrużynowej lidze? Selekcjoner Piotr Makowski ma w czym wybierać, a my możemy głośno zakrzyknąć, że Polska libero stoi!

20-letnia Dorota Medyńska już zyskała uznanie w oczach selekcjonera. Czy w przyszłości może być następczynią Pauliny Maj?
20-letnia Dorota Medyńska już zyskała uznanie w oczach selekcjonera. Czy w przyszłości może być następczynią Pauliny Maj?
Komentarze (0)