Można śmiało powiedzieć, że piątkowe zwycięstwo nad Argentyną ma dwóch ojców. To Bartosz Kurek i wchodzący z ławki rezerwowych Jakub Jarosz poprowadzili zespół do wygranej. Pierwszy z nich zapisał na swoim koncie 27 oczek, a jego mocne zagrywki okazały się kluczowe dla przebiegu czwartego i piątego seta. - Faktycznie udało mi się zdobyć sporo punktów, ale najważniejszy jest wynik zespołu. Wreszcie wygraliśmy i przełamaliśmy tę serię porażek. Dawno nie osiągaliśmy tak słabych rezultatów i wszyscy musimy się odnaleźć w nowej sytuacji. Zareagowaliśmy dobrze i myślę, że teraz będzie już tylko lepiej - stwierdził optymistycznie lider reprezentacji Polski.
Niezwykle istotna dla przebiegu spotkania była także zmiana Jarosza. Atakujący zastąpił w trzecim secie słabo spisującego się Zbigniewa Bartmana i zdobył 18 punktów. - Chciałem pokazać, że jestem już zdrowy. Miałem problemy z barkiem, ale nie takie, żeby opowiadać, że nadaję się do operacji! Nie jestem osobą, która miałaby coś na siłę trenerowi udowadniać. Przede wszystkim chciałem pomóc chłopakom, którym nie szło i drużynie, żeby mogła odnieść zwycięstwo.
Czy nowy zawodnik Lotosu Trefl Gdańsk liczy, że w niedzielę, przed własną publicznością, znajdzie się w wyjściowym składzie? - Oczywiście, to byłoby dla mnie bardzo miłe. Na pewno dam z siebie wszystko, bez względu na to, czy pojawię się w pierwszej szóstce czy wejdę z ławki. W naszym zespole nie ma chorej rywalizacji. Pomagamy sobie, bo to wyrównana dwunastka stanowi naszą siłę.
Polacy w piątek pokonali podopiecznych trenera Webera, choć po drugim i trzecim secie wielu zwątpiło w końcowy sukces. - Argentyńczycy dobrze serwowali, a my nie potrafiliśmy dokładnie przyjąć i wyprowadzić skutecznej akcji, dlatego te dwa sety wyglądały tak, a nie inaczej. Dobrze, że udało nam się to odwrócić i mimo wszystko odnieść zwycięstwo - stwierdził Kurek.
- Najważniejszy był moment, w którym drużyna zaczęła dawać z siebie więcej energii na boisku. Chęci mamy zawsze, ale czasami brakuje jakiejś małej iskry. W czwartym secie ona się pojawiła i do końca meczu graliśmy bardzo dobrze. W tym, co pokazaliśmy w czwartej i piątej partii niewiele już można poprawić. Bartek Kurek zrobił niesamowitą serię na zagrywce. Jeżeli ma się takiego zawodnika, to gra się znacznie lżej - analizował przebieg spotkania Jarosz.
Kluczową dla drużyny rolę przyjmującego Lube Banci Macerata podkreślał także Andrea Anastasi. Zawodnik doskonale rozumie, jak ważną postacią jest w reprezentacji. - Cieszę się, że trener tak we mnie wierzy. Zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności i mam nadzieję, że nie zawiodę.
Polacy mają za sobą dopiero połowę fazy interkontynentalnej Ligi Światowej. W niedzielę ponownie zmierzą się z Argentyną. Czy tym razem będzie łatwiej? - Piątkowym zwycięstwem zapewniliśmy sobie nieco spokoju. Nie wybiegamy za daleko w przyszłość. Skupiamy się na następnym meczu, bo to kolejna szansa na poprawę naszej gry. Może na awans do turnieju finałowego Ligi Światowej będzie za późno. Najważniejsze żebyśmy wrócili do optymalnej dyspozycji i zaczęli grać swoją siatkówkę - podkreślił najlepiej punktujący spotkania.
- Zwycięstwo bardzo się przyda, ale nie sądzę żeby to miało być jakieś wielkie przełamanie. W następnym meczu powalczymy już o całą pulę! - zapewnił na koniec drugi z bohaterów ostatniego pojedynku.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)