Słynne przysłowie mówi, że szczęście sprzyja lepszym. W ostatnich dniach biało-czerwoni na jego brak bez wątpienia nie mogli narzekać. Wygrana w piątkowy wieczór po fatalnym w wykonaniu naszego zespołu meczu oraz komplet punktów Brazylii w spotkaniach z Bułgarią sprawiły, że podopieczni Andrei Anastasiego mogli nareszcie na poważnie myśleć o awansie do Final Six. Warunkiem minimum było zwycięstwo w starciu z Amerykanami.
W porównaniu z pierwszym spotkaniem selekcjoner reprezentacji Polski nie zdecydował się na żadne roszady. Nieco inaczej postąpił John Speraw, który w pierwszej szóstce desygnował do gry duet David Smith - Antonio Ciarelli. Zastąpili oni Davida Lee i Paula Lotmana.
Już pierwsze minuty pokazały, że spotkanie może być bardzo zacięte. Gra od początku toczyła się punkt za punkt i dopiero skuteczne kontrataki w wykonaniu Jakuba Jarosza oraz Michała Winiarskiego sprawiły, że tuż przed pierwszą przerwą techniczną biało-czerwoni odskoczyli swoim przeciwnikom na dwa oczka, a chwilę później po błędzie w przyjęciu Antonio Ciarelliego i asie serwisowym Bartosza Kurka dystans wzrósł do czterech oczek (11:7). W tym momencie po raz pierwszy o przerwę zdecydował się poprosić szkoleniowiec gości mając nadzieję wybić z rytmu naszych siatkarzy. Polacy nie dali się jednak zdekoncentrować przez dłuższy czas utrzymując bezpieczną przewagę. Nieco nerwowości wkradło się do polskiego obozu, kiedy przy prowadzeniu gospodarzy 17:13 w polu zagrywki pojawił się Maxwell Holt. Środkowy zza oceanu serią trzech udanych zagrywek poderwał swoich kolegów do walki, zmniejszając straty zespołu do jednego punktu. W decydującym momencie seta więcej zimnej krwi zachowali Polacy, którzy nie pozwolili przeciwnikom przejąć inicjatywy. Sukces po emocjonującej końcówce zapewnił naszemu zespołowi Carson Clark serwując przy stanie 24:23 w siatkę.
Polacy dobrze rozpoczęli także drugiego seta, szybko odskakując przeciwnikom na trzy punkty (3:0). Spory udział w tym fakcie miał Łukasz Żygadło, który kilkakrotnie zaskoczył rywali rozegraniem na środek siatki do Piotra Nowakowskiego. W efekcie na pierwszą przerwę biało-czerwoni zeszli prowadząc 8:6. Po powrocie na plac gry inicjatywę przejęli jednak rywale. Amerykanie po kilku skutecznych atakach w wykonaniu Matthewa Andersona i serii dobrych zagrywek Davida Smitha odrobili straty doprowadzając do remisu 11:11, a nawet objęli prowadzenie (16:14). Po krótkiej przerwie zdołaliśmy doprowadzić jeszcze doprowadzić do remisu 16:16, ale seria nieskutecznych kontr w wykonaniu podopiecznych Andrei Anastasiego i bardzo niedokładne rozegranie Łukasza Żygadły pozwoliły gościom ponownie odskoczyć na bezpieczny dystans (16:21). Włoski szkoleniowiec starał się reagować na boiskowe wydarzenia wpuszczając na plac gry Zbigniewa Bartmana, Grzegorza Kosoka i Krzysztofa Ignaczaka jednak roszady w ustawieniu nie przyniosły rezultatu. Amerykanie zwyciężyli 25:17 i doprowadzili do meczowego remisu.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Po dłuższym przestoju i przegranej w drugiej partii, biało-czerwoni w bojowych nastrojach przystąpili do trzeciego seta. Skuteczne ataki ze środka Piotra Nowakowskiego oraz dobra dyspozycja Jakuba Jarosza sprawiły, że gospodarze na pierwszą przerwę techniczną zeszli z trzypunktowym prowadzeniem (8:5). Amerykanie co prawda chwilę później zmniejszyli straty po skutecznym ataku Antonio Ciarelliego i błędzie w przyjęciu Bartosza Kurka, jednak kolejne akcje w wykonaniu Jakuba Jarosza pozwoliły odbudować bezpieczną przewagę (10:7), którą utrzymaliśmy już do końca seta. John Speraw przez dłuższy czas biernie obserwował przebieg boiskowych wydarzeń i dopiero przy czteropunktowym prowadzeniu biało-czerwonych zdecydował się poprosić o czas (18:22 i 19:23). To jednak nie wytrąciło z rytmu niesionych dopingiem kompletu publiczności podopiecznych Andrei Anastasiego, którzy przypieczętowali zwycięstwo w trzecim secie po ataku z lewego skrzydła Michała Winiarskiego.
Wygrana reprezentacji Polski w trzecim secie sprawiła, że Amerykanie chcąc pozostać w grze o awans do turnieju finałowego musieli rozpocząć odrabianie strat. Niestety dla podopiecznych Johna Sperawa po raz kolejny okazało się, że ich największym problemem w dalszym ciągu pozostaje skuteczność w polu zagrywki. Trzy zepsute serwisy i błędy w ataku sprawiły, że na pierwszą przerwę techniczną to gospodarze zeszli z minimalną przewagą (8:7). Chwilę później po błędach w ataku naszych rywali i skutecznej kontrze w wykonaniu Zbigniewa Bartmana przewaga biało-czerwonych wzrosła do trzech oczek (11:8) i o przerwę poprosić musiał szkoleniowiec drużyny zza oceanu. Jak się okazało krótka narada taktyczna przyniosła efekt, bowiem goście zniwelowali straty po punktowych akcjach Carsona Clarka i Maxwella Holta, jednak odpowiedź gospodarzy była natychmiastowa i na kolejną przerwę techniczną to Mistrzowie Europy z 2009 roku zeszli z czteropunktowym prowadzeniem (16:12). Szkoleniowiec gości starał się wytrącić nasz zespół z rytmu dokonując zmian w swoim zespole i wpuszczając na parkiet Paula Lotmana i Davida Lee. W końcówce przy stanie 24:19 poderwali się jeszcze Amerykanie, jednak niesieni "Pieśnią o małym rycerzu" nie zmarnowali swojej szansy i przypieczętowali zwycięstwo za trzy punkty, które szeroko otworzyło drzwi do walki o awans na turniej finałowy w Mar del Plata!
Polska - USA 3:1 (25:23, 17:25, 25:21, 25:23)
Polska: Nowakowski, Kurek, Jarosz, Żygadło, Możdżonek, Winiarski, Zatorski (libero) oraz Ignaczak, Kosok, Bartman, Kubiak
USA: Anderson, Caldwell, Holt, Ciarelli, Smith, Clark, Shoji (libero) oraz K. Shoji, Lee, Lotman
MVP: Paweł Zatorski
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)