Po fantastycznym ćwierćfinale Serbki wydawały się głównym faworytem turnieju. Rosjanki błyskawiczne jednak pozbawiły je złudzeń i dosłownie rozniosły ekipę Terzicia. Brązowe medalistki World Grand Prix musiały przełknąć gorycz porażki i przygotować się do walki o trzecie miejsce. Swój dramat w piątek przeżyły także Belgijki, które prowadziły z Niemkami już 2:0. Mimo to pozwoliły gospodyniom się odrodzić i nie wywalczyły awansu do wielkiego finału.
W sobotę od początku inicjatywa była po stronie faworytek. As serwisowy Jeleny Nikolić zapewnił im prowadzenie 11:7. Trener Vande Broek robił co mógł, by pomóc swoim podopiecznym. Czasy i zmiany długo nie przynosiły skutku, a straty rosły. Dopiero kilka trudnych zagrywek Vandesteene i błąd Mileny Rasić doprowadziły do stanu 17:19. Gra Belgijek poprawiała się z każdą akcją, a Serbkom wyraźnie brakowało sił. Mimo to Plavi zdołały szczęśliwie zakończyć pierwszą partię, po ataku Krsmanović (23:25).
Dobrej dyspozycji z końcówki nie udało się Belgijkom przenieść na otwarcie kolejnego seta. Na pierwszej przerwie technicznej przegrywały aż pięcioma oczkami. Forma ich rywalek też pozostawiała jednak wiele do życzenia. Błędy obrończyń tytułu sprawiły, że Charlotte Leys i jej koleżanki wkrótce doprowadziły do remisu 12:12. Gra Serbek kompletnie się rozsypała, na co nie reagował Terzić. Po jego podstawowych zawodniczkach wyraźnie było widać, że nie są w sobotę w stanie zaprezentować choćby siedemdziesięciu procent swoich możliwości. Wkrótce na tablicy pojawił się wynik 18:12. Dokończenie dzieła nie było dla Lisy Van Hecke żadnym problemem (25:21).
Po zmianie stron męczarnie faworytek trwały. Przebicie się przez blok przeciwniczek sprawiało im ogromne trudności, co zaowocowało wynikiem 5:0. Niewytłumaczalne serie punktów były jednak normą, w stojącym na niskim poziomie meczu o brązowy medal. Na pierwszą przerwę techniczną siatkarki zeszły przy stanie 7:8. Od tego momentu walczyły punkt za punkt, a zmęczenie wyraźnie dawało się we znaki obu zespołom. Losy trzeciej odsłony pojedynku ważyły się do samego końca. O wyniku zadecydowała dopiero długa gra na przewagi, zakończona atakiem Brakocević w siatkę (28:26).
Ten rezultat nie złamał oporu wycieńczonych Serbek. Plavi nie składały broni i kontynuowały rywalizację punkt za punkt. Na przerwie technicznej zameldowały się z minimalnym prowadzeniem. Podobnie jak w poprzedniej partii, żadna z drużyn nie była w stanie wypracować sobie bezpiecznej przewagi. Dopiero błąd Frei Aelbrecht doprowadził do stanu 15:18. Van Hecke w pojedynkę nie odwróciła losów seta. Jovana Brakocević doprowadziła do tie-breaka.
Dla Belgijek oznaczało to drugą z rzędu pięciosetową batalię. Od pierwszej piłki robiły wszystko, by ich półfinałowy koszmar się nie powtórzył. Mocne zbicie Vandesteene zapewniło im cztery oczka przewagi (6:2). Na faworytkach kolejny raz nie zrobiło to wrażenia. Podczas zmiany stron to już one były bliżej zwycięstwa. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo. Gdy od bloku rywalek odbiła się Krsmanović, na tablicy pojawił się wynik 13:10. Błąd Mai Ognjenović zakończył spotkanie.
Belgijki do historycznego zwycięstwa poprowadziła Lise Van Hecke, która zapisała na swoim koncie aż 35 oczek. Po przeciwnej stronie siatki ciężar gry wzięła na siebie Brakocević, która zdobyła tylko dwa punkty mniej.
Belgia - Serbia 3:2 (23:25, 25:21, 28:26, 21:25, 15:11)
Belgia: Dirickx, Van Hecke, Leys, Rousseaux, Aelbrecht, Heyrman, Courtois (libero) oraz Vandesteene, Coolman, Van De Vyver, Bland.
Serbia: Ognjenović, Brakocević, Nikolić, Molnar, Rasić, Krsmanović, Cebić (libero) oraz Malagurski, Żivković, Veljković.