Mecz o Superpuchar Polski rozegrany w poznańskiej Arenie był niezwykle zaciętym widowiskiem na zaskakująco wysokim, jak na początek sezonu, poziomie. O ostatecznej porażce ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zadecydowało kilka piłek w piątym secie. - Walczyliśmy do końca, kilka kontrataków na początku tie-breaka powinniśmy byli skończyć i mieć trzy, cztery punkty przewagi, które może udałoby się dowieźć nam do końca. A tak graliśmy na styku, daliśmy się rozwinąć Resovii i to się na nas zemściło. Mieliśmy swoje okazje w tym meczu, ale ich nie wykorzystaliśmy - żałował Paweł Zagumny.
Innej z przyczyn przegranej wicemistrza Polski można upatrywać w problemach z zagrywką, dużo więcej serwisów kędzierzynian było nieudanych, również w kluczowych momentach meczu, a tylko cztery punkty zdobyli bezpośrednio z zagrywki. - Stosunek asów do błędów był zdecydowanie za duży i na pewno nad tym elementem musimy popracować - przyznał rozgrywający ZAKSY.
Przy piłce meczowej dla Resovii sędzia nie pozwolił na dokonanie zmiany powrotnej w zespole wicemistrza Polski i nie wpuścił Kooya, skutkiem czego przy tej kluczowej akcji na boisku znajdowało się dwóch rozgrywających, w tym jeden na pozycji przyjmującego. Wielu podopiecznych trenera Świderskiego, z Kooyem na czele, miało potem ogromne pretensje do sędziów o tę decyzję, które po ostatnim gwizdku dość otwarcie wyrażali. Także doświadczony rozgrywający był poirytowany decyzjami sędziowskimi. - Praca sędziów w dzisiejszym meczu pozostawiała wiele do życzenia, w ogóle nie wiem, skąd się wziął drugi sędzia. Może to jakiś nowy awans do PlusLigi, ale wielkiej kariery mu nie wróżę. Mam nadzieję, że obaj panowie szybko odejdą na wcześniejszą emeryturę - skwitował w swoim stylu.
Choć Superpuchar jest najmniej istotnym z możliwych do zdobycia w polskiej lidze trofeów, to oba zespoły podeszły do spotkania z maksymalnym zaangażowaniem i dużymi emocjami. - Każda porażka boli, po takiej dwuipółgodzinnej walce na pewno jutro będzie bolało bardziej, bo masę zdrowia zostawiliśmy na boisku - nie ukrywał Paweł Zagumny, który po meczu schodził z boiska krzywiąc się z bólu.
ZAKSA po dzisiejszym meczu nie powodów do wstydu, bo zagrała dobre spotkanie na wysokim poziomie, a wszyscy spodziewają się, że z czasem będzie lepiej. - To jest początek sezonu, jesteśmy na etapie poznawania się z niektórymi zawodnikami, jeszcze nie wszyscy mogli się dzisiaj zaprezentować. Mamy dobrą drużynę, jak będziemy porządnie trenować i zdrowie nie zawiedzie, to wyniki same przyjdą. Jeszcze nie miałem okazji grać z Boćkiem , ale liczę na to, że w przyszłości nie raz w ważnych momentach on nam pomoże, bo właśnie po to go ściągnęliśmy. - wyraził nadzieję były kapitan kędzierzynian.
Już w sobotę ZAKSĘ czeka kolejny ważny mecz, ligowy w hali Urania, gdzie w ostatnich latach bardzo ciężko się grało wicemistrzom Polski i regularnie tracili punkty na rzecz Indykpolu AZS Olsztyn. - Myślę, że w tym roku przełamiemy naszą złą passę w Olsztynie. Jedziemy mocno skoncentrowani na ten mecz, mam nadzieję, że nie będzie żadnych kontuzji , zagramy wszyscy na dobrym poziomie i wrócimy z kompletem punktów - przewiduje były zawodnik olsztyńskiego AZS.