Po nie najlepszym występie Legionovii w Bielsku-Białej, podopieczne Macieja Kosmola i Jolanty Studziennej potrzebowały dobrego spotkania, by odbudować morale. Zadanie jednak nie było wcale łatwe, bowiem do Legionowa zawitały niepokonane dotąd Impelki. Co więcej, siatkarki ze stolicy Dolnego Śląska do tej pory nie przegrały żadnej partii w Orlen Lidze.
Dobre otwarcie spotkania zanotowały gospodynie, które objęły prowadzenie 8:5. Po przerwie technicznej niezłą serią zagrywek popisała się Berenika Tomsia, a punkty atakiem zdobywała Tamara Rakić i Siódemki miały już pięć oczek przewagi (10:5). Przez dłuższy czas miejscowe zawodniczki utrzymywały - zdawałoby się - bezpieczną, kilkupunktową przewagę. Po serii ataków Tomsi i Anny Rybaczewskiej (18:12) coś w grze legionowianek zacięło się. Podopieczne Tore Aleksandersena zaczęły szybko odrabiać straty i po kilku minutach doprowadziły do remisu, po 20. W kluczowym momencie to Legionovia zachowała więcej zimnej krwi, a przyjezdne musiały przełknąć gorycz porażki pierwszego przegranego seta w tym sezonie.
Zawodniczki Siódemki SK bank Legionovii poszły za ciosem. Nerwowe wprowadzenie w drugą odsłonę zrekompensowały szybko przed drugą przerwą techniczną, na której prowadziły 16:12 po bloku na Maren Brinker. Szkoleniowiec Impela, by ratować wynik, próbował rotować składem, jednakże zmiany nie przynosiły większych rezultatów. Legionowianki nabrały rezonu, a rywalki nie były w stanie przebijać się przez ich blok. Grą dobrze dyrygowała Olga Raonić, często obarczając skrzydłowe odpowiedzialnością za zdobywanie punktów. Na Impelki taki styl gry okazał się wystarczający, bowiem gospodynie pewnie wygrały drugą partię.
Wielką niewiadomą była dyspozycja obu zespołów po 10-minutowej przerwie, co do której zarówno trenerzy, jak i zawodniczki, mają mieszane uczucia. Nie brakuje zwolenników teorii, że tak długa przerwa działa na niekorzyść drużyny, która prowadzi po dwóch setach. I rzeczywiście, po wznowieniu gry to wrocławianki lepiej prezentowały się na boisku (4:6). Taki stan nie trwał jednak długo, bowiem blok Lauren Barfield i Rakić dał gospodyniom wyrównanie. Od pierwszej przerwy technicznej (8:6) warunki na placu gry dyktowały Siódemki. Kilkupunktowa przewaga stopniała w momencie, kiedy set wkraczał w decydującą fazę, Impelki miały tylko oczko straty (18:17). Wówczas na plac boju oddelegowane zostały Kinga Bąk i Marta Łukaszewska.
Nerwowo zrobiło się w końcówce, kiedy to wrocławianki doprowadziły do stanu 22:22 z 22:19. Wówczas w grze Legionovii pojawiły się grzechy z poprzednich spotkań a rozkojarzenie i niedokładność spowodowały, że trzeciego seta na swoje konto zapisały rywalki.
Nerwowa i szarpana gra była kontynuowana w czwartej odsłonie. Początkowo to Impelki grały z minimalną przewagą, ale z upływem czasu gospodynie zaczęły popełniać mniej błędów i piłka była po ich stronie. Do czas. Od połowy seta rozgrzała walka punkt za punkt, pełna chaotycznych akcji i zmian stron prowadzących. Legionowianki uciekły rywalkom spod topora, gdy te miały 20 punktów przy ich 18. Końcówka, pełna nerwów, przypominała zawody w ping-ponga, gdzie piłkę do gry wprowadzały strony naprzemiennie. W ostateczności, po grze na przewagi, ostatnią piłkę w górze wykorzystały Siódemki i to one zgarnęły komplet punktów!
Siódemka SK bank Legionovia - Impel Wrocław 3:1 (25:23, 25:16, 23:25, 26:24)
Legionovia: Raonić, Jóźwicka, Rybaczewska, Tomsia, Barfield, Rakić, Saad (libero) oraz Bąk, Łukaszewska, Wójcik, Sołodkowicz.
Impel: Dirickx, Kąkolewska, Brinker, Kaczor, Wilson, Pyziołek, Medyńska (libero) oraz Mroczkowska, Konieczna, Gryka, Dozier, Sieczka.
MVP: Berenika Tomsia (Legionovia)
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!