Gorzką pigułkę musieli w niedzielny wieczór przełknąć siatkarze AZS-u Częstochowa. Podopieczni Marka Kardosa nie mieli wiele argumentów, by skutecznie przeciwstawić się BBTS-owi Bielsko-Biała i w hali pod Dębowcem polegli 0:3. To bardzo bolesna porażka, która szczególnie wśród częstochowskich kibiców przelała czarę goryczy. Fani, którzy udali się na Podbeskidzie w bardzo ostrych słowach dali wyraz swemu rozczarowaniu.
- Inaczej to sobie wyobrażaliśmy. Popełniliśmy ten sam błąd, co po meczu w Bydgoszczy. Wygraliśmy mecz wyjazdowy na ciężkim terenie, a potem wracamy do treningów przez cały tydzień i przyjeżdżamy tutaj i gramy fatalnie. Niestety, to co pokazaliśmy w tym meczu, to nie jest nawet 10% tego, co potrafimy i trenujemy w przeciągu całego tygodnia. Zespół z Bielska był zdecydowanie od nas lepszy i zasłużenie wygrał. Nam pozostaje tylko się odblokować, bo umiejętności są, ale dziwne sytuacje dzieją się na boisku. Musimy to wyeliminować. Musimy być cierpliwi i walczyć do samego końca. Za nami dopiero sześć kolejek, ale doskonale wiemy, że nie mamy za dużo punktów. Na pewno nie będzie tak, że wrócimy ze spuszczonymi głowami. Wyciągniemy wnioski i będziemy walczyć dalej – zapewnia środkowy częstochowskiej ekipy, Wojciech Kaźmierczak.
Akademicy przeplatają ostatnio bardzo dobre mecze ze słabymi i nie potrafią ustabilizować swojej dyspozycji. W Bielsku-Białej częstochowianie kompletnie nie przypominali zespołu, który zaledwie dziewięć dni wcześniej rozbił na wyjeździe Lotos Trefl Gdańsk. Skąd biorą się takie wahania formy częstochowskiej ekipy? - Gdybyśmy znali odpowiedź na to pytanie, to wygralibyśmy cztery mecze więcej. Na razie mamy dwa zwycięstwa na koncie. Ciężko cokolwiek powiedzieć. Nie będziemy rozpaczać. Musimy się wziąć do pracy, bo potrafimy grać. Pokazaliśmy to w Bydgoszczy i Gdańsku. Trzeba wrócić do Częstochowy i zakasać rękawy, bo jest potencjał w tym zespole, tylko trzeba go wydobyć - dodaje były gracz m.in. ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i Lotosu Trefla Gdańsk.
Kolejnym problemem, z którym zmagają się częstochowianie, są kontuzje. Do dyspozycji Marka Kardosa nadal nie są Miłosz Hebda, Marcin Janusz, a w Gdańsku groźnej kontuzji kolana nabawił się dodatkowo Jakub Vesely. Czeskiego środkowego czeka kilkutygodniowy rozbrat z siatkówką. - Nie możemy się tłumaczyć tym, że jeden, czy drugi zawodnik nam wypada. To jest liga i takie rzeczy będą się zdarzać. Życzymy chłopakom, jak najszybszego powrotu do zdrowia i żeby nam pomogli, bo Miłosz i Kuba to podstawowi zawodnicy. Tylko czekać aż wrócą po kontuzji - podkreśla Kaźmierczak.
Po porażce w Bielsku-Białej w następnej kolejce formę AZS-u sprawdzi Indykpol AZS Olsztyn. Zespół Krzysztofa Stelmacha jest jak dotąd rewelacją tegorocznych rozgrywek PlusLigi, ale w ostatniej kolejce olsztynianie potknęli się i przegrali u siebie z Lotosem Treflem Gdańsk. - Liga pokazuje, że każdy może wygrać z każdym. Nie jest tak, że zespół występujący w roli faworyta zawsze wygrywa. Nie możemy się oglądać na grę przeciwnika, ale musimy skupić się na sobie. Popełniając tyle błędów nie da się wygrać meczu. W Bydgoszczy i Gdańsku tych błędów było bardzo mało. W Gdańsku prócz zagrywek było ich dwa albo trzy, więc można powiedzieć, że prawie wcale. Wracamy teraz do domu i przygotowujemy się do następnego meczu. Gramy u siebie, więc wypadałoby w końcu coś wygrać - puentuje środkowy częstochowskiego zespołu.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
W Bielsku-Białej rozmawiał Adrian Heluszka