Marcin Olczyk: Holenderski patent na faworyta

Niechciany w Skrze Bełchatów Wytze Kooistra zanotował spektakularny początek sezonu w zespole beniaminka PlusLigi, Czarnych Radom. Czy będzie w stanie rewelacyjną formę utrzymać przez cały sezon?

Miniony sezon dla doświadczonego holenderskiego środkowego z przeszłością w Serie A nie należał do najbardziej udanych. Nie dość, że jego zespół uplasował się dopiero na piątym miejscu w lidze na koniec sezonu i w dość kompromitujących okolicznościach odpadł z rozgrywek Ligi Mistrzów, to jeszcze sam zawodnik nie należał do ulubieńców trenera i często musiał z kwadratu dla rezerwowych śledzić wydarzenia na parkiecie. W kwestii gry jego sytuacja i tak poprawiła się względem jeszcze wcześniejszego sezonu, ale w ocenie zawodnika, jak i większości obserwatorów, Wytze Kooistra zdecydowanie zasłużył na więcej okazji do gry, zwłaszcza że gdy już się pojawiał na boisku, to nie zawodził, prezentując równiejszą i niewątpliwie wyższą formę niż chociażby Karol Kłos.

Czy "latający" Holender może już uchodzić za postrach ligi?
Czy "latający" Holender może już uchodzić za postrach ligi?

Po sezonie okazało się, że nisko usługi Holendra ocenia nie tylko Jacek Nawrocki. W Bełchatowie rozstano się z rosłym środkowym bez sentymentu, choć akurat pozyskanie w jego miejsce młodego, rozwojowego reprezentanta Polski Andrzeja Wrony i zasłanianie się limitem obcokrajowców mogących przebywać jednocześnie na boisku (przy trzech zagranicznych przyjmujących i podstawowym rozgrywającym z Argentyny) jest oczywiście wytłumaczeniem jak najbardziej akceptowalnym. Czy działacze PGE Skry nie zastanowiliby się jednak dwa razy, gdyby wiedzieli jaki łomot Kooistra spuści ich zespołowi, i to grając na pozycji, na której w Bełchatowie w chwili obecnej jest deficyt?

Sympatyczny Holender, który jeszcze na koniec poprzedniego sezonu deklarował, że chętnie zostanie w Skrze, nie spuścił jednak głowy po tym, jak podziękowano mu za współpracę. Dalej robił swoje, z tym, że już jako atakujący reprezentacji narodowej, która zanotowała w tegorocznej edycji Ligi Światowej kilka naprawdę udanych występów, po czym, ku zaskoczeniu polskich fanów, znalazł zatrudnienie w beniaminku PlusLigi z Radomia. Co więcej, przyszedł do Cerradu Czarnych właśnie jako atakujący, a nie środkowy.

Mimo gry w słabszym zespole Kooistra ma w tym sezonie znacznie więcej powodów do radości niż w poprzednim
Mimo gry w słabszym zespole Kooistra ma w tym sezonie znacznie więcej powodów do radości niż w poprzednim

Początek tego sezonu upłynął Kooistrze pod znakiem poznawania zespołu i dochodzenia do siebie po trudnym i męczącym sezonie reprezentacyjnym (w którym nie brakowało wycieczek do dalekiej Azji czy Ameryki Północnej). Dlatego Asseco Resovia Rzeszów i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle mogą mówić o sporym szczęściu, gdyż w meczach z nimi "latający" Holender zaliczył tylko epizody, o których nie ma sensu wspominać. Warto w tym miejscu jednak pamiętać, że mimo zdobycia w tych dwóch spotkaniach łącznie 4 punktów, jest on w tej chwili nie tylko najlepiej atakującym, ale również ogólnie najlepiej punktującym ligi! Swój kunszt pokazał zresztą już w czwartym meczu sezonu. Wtedy to razem z kolegami podejmował na własnym terenie… Skrę Bełchatów. Tego dnia zdobył 30 punktów (wynik w PL spotykany niezwykle rzadko) i poprowadził beniaminka do zwycięstwa, a sam w pełni zasłużenie zgarnął tytuł MVP meczu. Podobny dorobek punktowy zanotował w potyczce z Lotosem Treflem Gdańsk (27 oczek) i starciu z Jastrzębskim Węglem (24), z tym że to ostatnie trwało tylko 3 sety, a jeden z głównych faworytów ligi był na tyle bezradny, że pozwolił Holendrowi skończyć mecz z 60-procentową skutecznością ataku.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Kooistra jest więc swoistym ewenementem, ponieważ wydaje się grać tym lepiej, im trudniejszy przeciwnik. Często bowiem zawodnicy kreowani na gwiazdy zawodzą akurat w rywalizacji z ekipami z najwyższej półki. Holender zaś właśnie w meczach z faworytami jest w stanie wykrzesać z siebie dodatkową adrenalinę i wydobyć głęboko skrywane rezerwy, by stać się oparciem dla kolegów i postrachem dla rywali. Ile razy zadziwi nas jeszcze w tym sezonie atakujący z odzysku?

Marcin Olczyk

Źródło artykułu: