Szkoda, że ze Stephanem będę grał tylko sezon - rozmowa z Nicolasem Uriarte, rozgrywającym PGE Skry Bełchatów

Nicolas Uriarte to kolejne złote dziecko argentyńskiej siatkówki. Młody rozgrywający trafił do Skry Bełchatów, która dla niego, jak sam mówi, jest ikoną światowej siatkówki.

Anna Kossabucka
Anna Kossabucka

Anna Kossabucka: Czy mógłbyś powiedzieć o kulisach twojego przejścia do Skry? Zespół chciał ciebie już w poprzednim sezonie, jednakże mówiłeś, że masz zobowiązania wobec innego klubu. Tak to faktycznie wyglądało?

Nicolas Uriarte: To prawda. Zadzwoniono do mnie z propozycją gry w Skrze, jednakże faktycznie miałem jeszcze ważny kontrakt i nie mogłem się przenieść już wtedy. Musiałem zostać w Argentynie. Jednakże jak odebrałem drugi telefon od bełchatowian, to nie zastanawiałem się długo. Czułem się przygotowany na to wyzwanie, zwłaszcza jeśli chodzi o przeprowadzkę do zupełnie innego kraju, do innej kultury. Wszystko po to, by cały czas się rozwijać. A tutejsza atmosfera, trenerzy, wszyscy są bardzo pomocni i robią wszystko, by ułatwić mi adaptację.

Co  wiedziałeś na temat Polski i PlusLigi przed przyjazdem?

- (śmiech) No niewiele. Jedynie to, co widzieliśmy jak grałem tutaj z reprezentacją. Co daje się oczywiście zauważyć, to pełne hale, wspaniała atmosfera, która jest tak bardzo ważnym elementem gry w siatkówkę. No i wiedziałem także, że Polska jako narodowa reprezentacja to dobry zespół, który cały czas podnosi swój poziom, ale tak szczerze jechałem trochę w ciemno, bo nie wiedziałem wiele o samej lidze.
I nie zawiodłeś się jak teraz już widzisz z czym to się je?

- Faktycznie dopiero poznaję ligę, wszystkich zawodników, jak to wszystko funkcjonuje i dopiero teraz tak naprawdę jestem w pełni świadomy gdzie się znajduję (śmiech). Ale absolutnie nie jestem zawiedziony. Widzę tutaj same niezłe ekipy. Jeśli straci się koncentrację na chwilę, ma się słabszy dzień, to przeciwnik wykorzysta to bezlitośnie, o czym też Skra się już w tym sezonie przekonała. Nie można sobie pozwolić na relaks, na odpuszczanie, bo zaraz zostaniesz skarcony.

Nie kusiła ciebie bogata Rosja? Dlaczego zdecydowałeś się na Polskę?

- Nie, nie. Nie miałem ani ofert, ani nie chciałem iść w tamtą stronę w tym momencie…

Masz kontrakt na dwa lata bez możliwości zmiany po sezonie, gdyby coś było nie tak. Mało kto teraz podpisuje takie kontrakty, co o tym zadecydowało?

- Dla mnie to całkiem normalne. Myślę, że to w razie czego może ulec zmianie, jeżeli klub mnie nie będzie chciał. Ale to są tylko złe scenariusze... To wszystko zostanie zweryfikowane po sezonie. Jeśli ja będę zadowolony, to wszystko powinno ułożyć się dobrze i pozostanie to tylko w gestii klubu czy dalej mnie zechcą (śmiech). Na razie skupiamy się oczywiście na lidze i kontraktowe sprawy odkładam na półkę na kolejne pół roku.

Wiesz ile razy Skra z rzędu zdobywała mistrzostwo Polski?

- Wiem, oczywiście, znam historię klubu. To bardzo ważny element, kiedy przechodzi się do danej ekipy. A o tej historii nie da się zapomnieć, gdyż w hali wiszą plakaty, miasto żyje siatkówką, więc nie można tego nie wiedzieć będąc w Bełchatowie. To klub ważny przecież nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie.

Teraz chce powrócić na podium po ciężkim i słabszym sezonie - jak oceniasz te szanse na medal? - Jest to możliwe, oczywiście. Musimy do tego powrócić. Po to jesteśmy tutaj, w tej ekipie. Ciężko pracujemy, by próbować osiągnąć to, czego nie udało się w poprzednich sezonach. Mam nadzieję, że tak się stanie już teraz. Jeszcze na razie brakuje nam sporo, ale pomalutku wspinamy się i zaczynamy grać coraz lepiej, by ostatecznie dojść do poziomu światowego, takiego, jaki Skra prezentowała kilka lat temu. Na razie jednak musimy być cierpliwi i stawiać malutkie kroczki.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×